fragmenty książki ...





tutaj --- 78 stron ze 198 stron tekstu






... wolność to możliwość mówienia czy pisania ludziom
tego czego nie chcą słuchać ... George Orwell







„ŻADEN NARÓD SĄSIADUJĄCY Z KRÓLESTWEM POLSKIM 
NIE JEST BARDZIEJ ZAWISTNY I WROGI POLAKOM OD ŚLĄZAKÓW 

polski historyk i kronikarz Jan Długosz (1415-1480)


**

„gdyby pisarz miał się przejmować, że kogoś urazi, obrazi albo oburzy, to lepiej, żeby dał sobie spokój z pisaniem dla dorosłych. Bo wszystko, co ważne i wartościowe, kogoś tam gdzieś chyba oburzać musi. Nie ma sobie co tym zawracać głowy.” – Szczepan Twardoch





{ inny odcień śląskości }

Zawsze siedziałem cicho zastraszony, prześladowany i poniewierany przez hanysie plemię !! Teraz w wolnej Polsce odważyłem się spisać wspomnienia i prawda wychodzi na wierzch !! To już nawet nie jest nienawiść - ta była kiedyś, wcześniej. Teraz to tylko (zanim zemrę bom stary - 72) pragnienie pokazania światu jaka jest prawda o Śląsku, a raczej tych jego nielicznych acz niezwykle szkodliwych mieszkańcach spod znaku 'opcja-hanys-niemiecka' - choć dzisiejsze Niemcy nie chcą mieć z nimi nic wspólnego i odnosi to się do niemieckości przedwojennej i wojennej. Wtedy byli panami i królami na Śląsku bo stał za nimi niemiecki, a potem hitlerowski karabin i pała !!

Napisałem tą książkę dla takich samych jak ja Polaków żyjących na Śląsku. Jest nas tu jakieś 4.5 miliona. Napisałem ją także dla tych około 500 tysięcy mieniących się jedynymi Ślązakami* - mających co i rusz dziwaczne żądania i pretensje do Polaków oraz Polski, domagających się co i rusz jakichś dziwacznych rzeczy, przywilejów i czego tam jeszcze. Według nich my to GOROLE, WERBUSY, synowie i córki CHADZIAJÓW, którzy spłodzili i wychowali miliony naszych dzieci czyli KROJCOKÓW – naród polski który najechał ich ziemię (hajmat) – naród który nie godzi się aby oni (HANYSY) byli tu jedynymi i uprzywilejowanymi panami oraz władcami – naród polski który ignoruje ich „życzliwe rady” w ichniej i max-zniemczonej gwarze „GOROLE RAUS” …



* JEDYNIE PRAWDZIWI ŚLĄZACY ---------------- używają śląskiej gwary czyli max-zniekształconego i zniemczonego dialektu języka polskiego. Ich przodkowie przyjechali tu pierwsi, a nasi później i z tego powodu (O ZGROZO!!) uważają siebie za jedynych władców Śląska – taki lokalny „lud wybrany” dyskryminujący od zawsze pozostałych mieszkańców tej ziemi, „doradzający” nam – „gorole raus”.



INTRODUKCJA
Żyjemy tu od lat tak samo, znosząc szykany, wyzwiska, poniżanie i wypędzanie …
GOROL, CHADZIAJ, WULC, WERBUS, KROJCOK i GOROLE RAUS
[dzielenie ludzi – dyskryminacja, ksenofobia, podobne do rasizmu]



--------------------------------------------------------------------------------------

Śląsk=Polska i nie od dziś wiadomo, że żyje tu także trochę tolerowanych
i dobrotliwie ignorowanych wrogów Polski zwanych bardzo trafnie „opcja niemiecka” 
- tyle że współcześni Niemcy nie chcą i nie mają z nimi nic wspólnego :-)

--------------------------------------------------------------------------------------

Te obce Polakom określenia będą się pojawiać co i rusz w treści książki (takie zło konieczne), a zatem niezbędne jest ich wyjaśnienie już na wstępie …


Gorol {rasistowskie bo dzielące ludzi-pogardliwe wyzwisko - gwara śląska} – określenie używane przez niektórych ludzi mieszkających na Śląsku, stosowane dla określenia osoby spoza Śląska. Najczęściej słowo ‘gorol’ przyjmuje znaczenie obraźliwe, mające charakter poniżenia osoby w znaczeniu "ten gorszy"

Wulc { rasistowskie bo dzielące ludzi-pogardliwe wyzwisko - gwara śląska} – przyjezdny do pracy, mieszkaniec hotelu robotniczego

Werbus { rasistowskie bo dzielące ludzi-pogardliwe wyzwisko - gwara śląska} – przyjezdny do pracy na ogłoszenie w prasie ogólnopolskiej zamieszczone przez śląskią kopalnię, hutę, itp. Takie ogłoszenia zamieszczano z powodu braku rąk do pracy na Śląsku

Krojcok 
- pokrzyżowaniec (bastard/ bastard) { rasistowskie bo dzielące ludzi-pogardliwe wyzwisko - gwara śląska}  (od niemieckiego-der Kreuzung- krzyżówka, skrzyżowanie) określenie osobnika powstałego w wyniku skrzyżowania dwóch organizmów rodzicielskich czyli człowieka, który jest pół-Ślązakiem i po połowie nie-Ślązakiem. Oznacza to, iż jeden z jego rodziców nie pochodził ze Śląska (na przykład przybył na Śląsk podczas fali migracyjnej w czasach PRL)

Chadziaj { rasistowskie bo dzielące ludzi-pogardliwe wyzwisko - gwara śląska} – szmaciarz, wsiok, osoba niechlujna, Polak ze Wschodu / zza Buga

Gorole Raus
{ rasistowskie bo dzielące ludzi-pogardliwe - gwara śląska} – jest to często używany na Śląsku w sporach różnego rodzaju zwrot, zalecający tym którzy tu przyjechali późnej niźli ci zwrotu używający, aby się wynieśli bo to nie ich ziemia i region jeno tych uzurpujących sobie prawo do wypędzeń

Hanys {pogardliwe wyzwisko - gwara śląska} – określenie rdzennego mieszkańca dawnej niemieckiej części Śląska. Słowo to pochodzi od niemieckiego imienia Hans. Słowo to sugerowało niemieckie pochodzenie Ślązaków. Niemcy (Prusacy) natomiast stworzyli termin Wasserpolaken, pogardliwe określenie mieszkańców Śląska.

Ostatnio pojawiły się nowe rasistowskie bo dzielące ludzi mutacje obelg wykreowane przez trolle internetowe na potrzeby hejtu internetowego i tak mi to wytłumaczył jeden z nich --- {{ Jeżeli ktoś jest polskim Ślązakiem, to będą go wyzywali raczej od „Poltoni”, „Poluchów” czy „Polajdrów”, mniej od „Goroli”. Ci natomiast odpowiadają im podobnie, wyzywając od „szwabów”, „folksdojczów” i „hanysów”. }}



W związku z powyższym ja także, adekwatnie do ciężaru ich wyzwisk (6 różnych, klasycznych i szeroko używanych + kilka nowych) i w zależności od kontekstu oraz wyrównania celności przekazu, używam, dla pełnego zobrazowania i opisu, dwóch określeń - ‘hanys’ / (liczba mnoga – „hanysy’ lub ‘hanysiaki’ + „opcja niemiecka”.


*
Niezwykle rzadko takim językiem posługuje się śląska inteligencja, ludzie wykształceni. Przez ponad 50 lat obserwacji zauważyłem, że określeń tych używa śląska patologia, taki śląski niedouczony ciemnogród (śląska fizyczna siła robocza) lubujący się głównie w chlaniu gorzały, a przy okazji też w podziałach, konfliktach, kpieniu i poniżaniu innych od siebie …

Zbędne to wszystko i konfliktujące tubylców określenia – ale jest jak jest i jako że tej fizycznej, bez wykształcenia albo o niskim stopniu wykształcenia, ludności zawsze ci tu było potrzeba sporo do prymitywnej roboty to pewnie ten śląski syf będzie istniał jeszcze wiele, wiele lat … A przecież logicznie rozumując Ślązacy to wszyscy mieszkańcy Śląska którzy tu mieszkają, rodzą tu i wychowują swoje dzieci, uczą się, studiują, pracują, budują, żyją i umierają na tej ziemi od lat ... a nie tylko uzurpujący sobie prawo do bycia jedynymi Ślązakami (nad-Ślązakami) tacy co to przyjechali tu wcześniej !! Innym rezultatem tego stanu spraw jest to że, Śląsk się wyludnia bo młodzi z niego uciekają do nowoczesności i świata pozostawiając ten skansen za sobą …
____________________________________________________________




‘człowieka tworzą wspomnienia’






WSTĘP

18.12.2023 – 5.20 rano – przebudziłem się jak zawsze do tej mojej znienawidzonej syf roboty (zło konieczne) i już nie mogłem dalej spać. W takich chwilach nabiegają mi do głowy różne myśli – mniej czy bardziej ważne, wartościowe – myśli ginące, zacierające się w pamięci w chwilę. Dzisiejsza była dość wyraźna i nie chciała się usunąć w niepamięć – napiszę książkę i mam już jej tytuł – ‘GOROL – syn chadziajki’.

Skoro ON – książkowy gwiazdor napisał swoje ‘Kajś’ albo ‘Odrzania’ – ten sam który „Przez większość życia uważał Ślązaków za jaskiniowców z kilofem i roladą”, a ten drugi, inny gwiazdor napisał ‘Drach’ albo ‘Morfina’ i nazbierali za to nagród, kasiory i splendorów co niemiara – to czemu ja nie mogę? – odważę się – a co mi tam! – łba chyba nie oderwą – no chyba że oderwą :-) KASIORA I NAGRODY MI ZWISAJĄ :-) Mogę i odważę się napisać coś co będzie innym odcieniem śląskości, drugą stroną, rewersem monety on nazwie Śląsk – tubylczego, niepotrzebnie aż tak trudnego życia i kłopotów, poniewierki z tym związanych.

Poprzewracałem się z boku na bok aż w końcu widząc bezsens samouśpienia wygramoliłem się z mego drogiego czeskiego łóżka, pozostawiając w nim 46 letnie ciałko mej ciągle pięknej oraz seksownej żonki i poczłapałem do kuchni. Wszystko to zajmuje mi nieco czasu bo mam już te swoje 72 lata i daje mi to znać w przeróżnych postaciach. Zrobiłem jak co rano kawkę i z kubeczkiem poczłapałem w inny zakątek mego starego mieszkania w którym w czasie WW2 mieszkał jakiś ‘hitler-wielbiciel’ i wywieszał za okno przy głównej ulicy ‘hitler-fana’ z ichnim ‘hakenkrojcem’ – a co wiem bo mam czarno-białe i kiepskiej jakości foto okna mojego mieszkania z lat wojny.

Zasiadłem przy biurku i moim starym komputerze – chwilkę pomyślałem i jazda … Kolejny raz ruszyłem do pisania w moim życiu książki – tym razem już siódmej :-) – innej niźli poprzednie blisko związanymi z mymi pasjami życiowymi. Teraz będzie o moim trudnym życiu na Śląsku … Sporo mam już wcześniej do tej książki napisane i porozrzucane tu i ówdzie, a głownie na moich ponad 70 blogach. Wystarczy to wszystko skrzętnie pozbierać, podopisywać łączniki oraz nieco nowych tekstów i będzie – będzie książka stojąca w realnej opozycji do tych które pieją z zachwytu nad Śląskiem i wychwalających to co niekoniecznie tego warte.

____________________________________________________________




HANYSIAKOWO / ZAGRYZIAKOWIE --- „przywitanie” …
„dewej gelt i mycka gorolu bo ci ryjok sciulomy”


Jechałem nie wiedząc gdzie jadę, a co boleśnie wylazło na wierzch dopiero na miejscu. Jadąc na Śląsk wydawało mi się że jadę tylko na inny kawałek Polski. Nic z tego … Administracyjnie to oczywiście Polska ale na miejscu to tygiel w którym pomieszane grupki etniczne zagryzają się od lat (zagryziakowie) !!

Matka załatwiła starą i zdezelowaną ciężarówkę z PKS Dzierżoniów. Ładowaliśmy na nią nasz dobytek chyba z 2h. Był styczeń 1972 roku – zimno. Zakopałem się pod stare kołdry na pakę tej ciężarówy i jechałem południowymi drogami z Dolnego na Górny Śląsk. Wreszcie dotarliśmy. Już po drodze wyczuwałem w powietrzu jakiś przemysłowy smród czy gaz, max nieczyste powietrze.

Było już późne popołudnie gdy ciężarówa zatrzymała się w Rudzie Śląskiej dzielnicy o nazwie Nowy Bytom, a dokładniej w miejscu zwanym przez tubylców z niemiecka Schlafhaus (teraz zburzony) tuż obok huty oraz zasyfionej i max patologicznej wtedy dzielnicy robotniczej Kaufhaus.

Wyskoczyłem z paki w nos ‘walnął mnie’ niesamowity smród przemysłowy (HUTA oraz NIEDALEKA KOKSOWNIA) i ujrzałem zgraję brudnych dzieciaków gadających lokalną gwarą co wydało mi się nieco dziwaczne oraz straszny brud dookoła. Wyjeżdżając z Dzierżoniowa widziałem pola zasypane białym i czystym śniegiem – tu natomiast śnieg był mocno przysypany jakimś czarnym syfem i do śniegu niepodobny. Schlafhaus od starej, wyeksploatowanej i trującej na maxa Huty ‘Pokój’ dzieliła tylko ulica.

Przenosiliśmy te nasze graty na drugie piętro do dwuizbowego dość obszernego i wysokiego chyba na 4 metry mieszkania. Mnie to mieszkanie nie za bardzo interesowało bo wiedziałem że póki co będę mieszkał w innym miejscu Śląska, a docelowo w USA - miałem inne plany.

____________________________________________________________

Wyzywanie oraz krzywdzenie przyjezdnych i osiedlonych na Śląsku to jakby sport jakiś, mania ulubiona hanysiaków ... Coś czego nie spotyka się już nigdzie w Polsce, a i na świecie chyba też !! Mieszkałem w wielu miejscach, najdłużej w USA i nigdy, nikt mnie tam nie wyzywał choć byłem 'wyraźny' przyjezdny. No a tu na Śląsku przez ponad 50 lat byłem przez hanysiaki wielokrotnie wyzywany, wypędzany, krzywdzony, prześladowany --- i nadal to trwa.
____________________________________________________________




WERBUS, WULC i GOROL …
gehenna śląska


W 1972 roku Zabrzańskie Zjednoczenie Przemysłu Węglowego mieszczące się przy ul. Wolności 337 (dzisiaj jest tam niemiecka firma kolejowa DB) publikowało masowo ogłoszenia w prasie ogólnopolskiej czytanej przez młodych – ZAPRASZAJĄC NA ŚLĄSK DO PRACY W KOPALNI. Gwarantowali pracę, dobre wynagrodzenie i hotel robotniczy ale co mnie 20 letniego wtedy chłopaka przekonało to to że zwalniali ze służby wojskowej !! Górnictwo mocno się wtedy rozwijało, a na Śląsku (jak zawsze) brakowało rąk do pracy / ludzi pracowitych. Przyjechałem zatem. Nie dlatego że zapałałem jakąś szczególną miłością do górnictwa czy Śląska – o NIE – NIGDY W ŻYCIU !! Każdy młody i rozumny chłopak w tamtych czasach chciał się wymigać od 2 lub 3 letniej obowiązkowej = przymusowej służby wojskowej w komunistycznej armii PRL. Praca w kopalni dawała taki przywilej.

Potrzeby górnictwa to jedno a lokalna ludność to drugie. Już na dzień dobry spotkałem się z wyzwiskami od „goroli”. Tak hanysiaki na Śląsku od zawsze wyzywają przyjezdnych i w sumie przez nich niechcianych [„gorole raus”]. Ciekawe to było podejście. Sami nie dawali rady, a jak przyjechali jacyś do pomocy to witano ich wyzwiskami i wrogością … Skierowano mnie na kopalnię ‘Sośnica’ (pole wschód). Wydano świstki, podano adres i radź sobie sam, znajdź to i pociągnij dalej. W hotelu robotniczym w Sośnicy (3 bloki) spotkałem kilkuset takich jak ja chłopaków z całej Polski. Oczywiście ten potężny hotel był przez lokalnych (jakże by inaczej) wyzywany z niemiecka - „WULC-HAUS / WERBUS-HAUS”. Szybko dowiedziałem się że ten ‘wulc’ czy ‘wulec’ I ‘werbus’ to taki jak ja czyli przyjezdny, nowy, niechciany, gorszy choć z przymusu potrzebny bo hanysiaki nie dawały rady. Nie dość że ‘gorol’ to jeszcze ‘wulc’ i ‘werbus’. Tyle sobie zadawali trudu żeby nas wyzywać i dokuczać. Tutejsza historycznie polska ludność wieki całe żyła pod buciorem / ‘zaborem’ niemieckim toteż ich gwara stała się (szczególnie pośród niewykształconej i prymitywnej siły roboczej) totalnym dziwactwem językowym na terenie Śląska i Polski. Nasi oczywiście nie byli dłużni i oddawali podobnymi wyzwiskami, znanymi od dawna czyli ‘hanys’ albo bardziej złośliwie, a co usłyszałem od pewnego górnika pod ziemią kiedy kłócił się z jakimś hanysem - „hitlerowskie sierotki”. Utkwiło mi to w pamięci bo mimo wszystko było śmieszne. Jeden taki prymityw-hanys był moim kierownikiem oddziału, któremu złożyłem tzw. papiery pośród których było świadectwo ukończenia szkoły zawodowej. Jak się potem okazało ten hanys ukradł mi to świadectwo i nigdy go już nie odzyskałem. Musiałem wykonać sporo starań aby sobie załatwić duplikat.

Pierwsze chyba 2 tygodnie pracowałem jako tzw. ładowacz machając łopatą z węglem. Potem pracowałem na wydziale mechanicznym czyli trochę wyżej niźli zwykłe ‘ryle węglowe’. Ciężka to była i max niebezpieczna praca. Pewien trudny do zapomnienia incydent spowodował że robotę w kopalni porzuciłem nagle i nieodwołalnie. Poszliśmy wyciągać części kombajnu w miejscu gdzie zawalił się kawałek ściany wydobywczej. Podnosiliśmy we czterech na kolanach (bo było bardzo nisko) 400 kilowy kawał żelaza gdy nagle jeden z nas wyłamał się krzycząc że już nie daje rady. Puścił zatem żelastwo a ono zatrzymało się na moich udach. Pozostali dwaj górnicy próbowali mnie ratować przed zmiażdżeniem nóg i trzymali ile sił aż w końcu żelastwo ześliznęło się po moich udach zdzierając spodnie i sporo naskórka. Kto okazał się krzykliwym nierobem przez którego o mały włos zostałbym kaleką – a no hanysiak-nierobol oczywiście. Oni w ogóle migali się od ciężkiej roboty którą wykonywali nasi czyli ‘gorole’ i ‘wulce / werbusy’ :-)))) Fakt był taki, że jakby nie te ‘gorole’ i ‘wulce / werbusy’ to kopalnie na Śląsku można by pozamykać. Zawlokłem się zatem utykając pod szyb i czekałem do rana (to była nocna szychta) aż nocna zmiana wyjeżdżała na powierzchnię. Tak wyglądał mój ostatni dzień pracy na kopalni ‘Sośnica’. Porzuciłem ją nagle i niespodziewanie choć nie miałem takiego zamiaru. Nie zwalniałem się oficjalnie – ot zabrałem swoje manele, wyjechałem i tyle. Nie mogłem jednak zbyt długo pozwolić sobie na ‘wolność’ i po pewnym krótkim czasie musiałem poszukać innej pracy wykonywanie której dawało przywilej uniknięcia przymusowej służby wojskowej. Znalazłem taką pracę w Stoczni Gdynia. Zakwaterowałem się pośród setek innych chłopaków takich jak ja w hotelu robotniczym. Ciekawostką jest to że w Gdyni nikt nas przyjezdnych nie wyzywał od ‘goroli’ i ‘wulców / werbusów’ jak to robiły na Śląsku prymitywne hanysiaki. W Gdyni byliśmy po prostu takimi samymi ludźmi jak inni obok. No ale to już inna historia, na inną opowieść i nie tym razem …

___________________________________________________________



GOROL / HANYS MANIFESTO

Mam teraz 72 lata (2024). Wychowałem się w Dzierżoniowie (Reichenbach) na Dolnym Śląsku. W dzieciństwie mało na to zwracałem uwagę ale zauważałem ludność niemiecką / śląską - mieszkającą koło nas. Nie działa im się krzywda. Ani nie widziałem ani nie słyszałem aby ich ktokolwiek prześladował – pomimo, że byli to Niemcy czyli naród z którego wielokrotnie wypełzła na Europę pożoga wojenna. Wręcz przeciwnie moja mama przyjaźniła się z paroma Niemcami. Mnie głównie utkwiło w pamięci, że dziwnie mówili po polsku czyli z twardym niemieckim akcentem. W szkole nauczono nas jaką krzywdę wyrządzili Polakom Niemcy. Uczono nas też że, tą krzywdę wyrządzali nie wszyscy Niemcy. Byli też tacy, którzy nienawidzili ‘hitlera’, tego co zrobił oraz tych którzy go popierali – czyli większość Niemców. Ci Niemcy z Dzierżoniowa woleli mieszkać w Polsce nie chcieli jechać do Niemiec – mówili, że nie chcą mieszkać razem z tymi którzy jeszcze nie tak dawno ochoczo hajlowali i mienili się „rasą panów” popierającą ‘hitlera’. Sporo też koło mnie mieszkało ludności żydowskiej i ze wschodnich terenów przedwojennej Polski. Miałem kolegów i koleżanki zarówno pośród Niemców jak i Żydów. Właściwie my dzieciaki nie zauważaliśmy pomiędzy sobą takich różnic. Żyliśmy sobie tym naszym powojennym życiem rano w szkole, a po południu drąc spodnie na gruzach czy pobliskich drzewach.

Wnerwia mnie jak ktoś wyzywa mnie od „goroli” tylko dlatego, że on akurat szwargoli swoją regionalną hanys-gwarą, a ja mówię czysto po polsku i z tego powodu uważa siebie za lepszego czy jedynego „władcę” Śląska. Wnerwia mnie też jak pojadę w inne miejsca Polski gdzie inni Polacy szwargolą znowu jakąś swoją, inną gwarą, a mnie jako Polaka ze Śląska wyzywają od „hanysów”. Co to za dziwaczne i przeohydne podziały. Kto i kiedy zaprowadził to w nasze życie i po co ?! Pewnie nie szybko to się uda ale definitywnie należy dążyć do likwidacji takich fałszywych podziałów. Upatruję w tym szansę na śląską normalność czyli zjednoczenie wszystkich mieszkających tu ludzi. Na Śląsku mieszka nas około 4-5 milionów i wszyscy powinni się tu czuć u siebie oraz dobrze. Nie powinno tu być żadnych ruchów dążących do nikomu już dzisiaj niepotrzebnej i utopijnej, przedwojennej - tzw. „autonomii Śląska” czy (co gorsza) oderwania go od Polski („opcja niemiecka”). Są to ruchy kreujące jedynie niezgodę i ferment w społeczności śląskiej / polskiej. Ostatnimi czasy często widać i słychać oszołomów co to głoszą – NIE JESTEM POLAKIEM – jestem „narodowości śląskiej” ... A gdzie "naród śląski" ma swoje państwo albo kiedy miał no bo bez państwa nie było i nie ma narodu a jeno science fiction (SF) political służące rozrabiactwu. Albo z jakiego państwa Ślązacy wyemigrowali że teraz można ich nazwać narodowością (mniejszością narodową) ? Śląsk to tylko region Polski z własną gwarą itd. jak kilka innych regionów w których nikt nie namawia do odrzucania prawdziwej narodowości polskiej na rzecz SF. Powstańcy Śląscy bili się i umierali za wyrwanie ze szpon germańskich i przyłączenie do Polski. To co mieli rację czy się mylili ?? Szanujemy ich za to czy nie ??

… i jeszcze coś ważnego o czym należy ciągle przypominać !! …

Powstańcy Śląscy – walczyli o wolność Śląska z Niemcami. Nigdy nie walczyli przeciwko Polsce / Polakom. Oni chcieli wydrzeć Śląsk z łap niemieckich i przyłączyć do Polski. Jakby się dziś czuli widząc nieuki i wywrotowcy, zwykłych rozrabiaczy - jakichś neofaszystów czy co(?) niszczących ich dzieło ??


Z konieczności życiowej przeprowadziłem się na Śląsk w 1972 roku i doświadczyłem natychmiast właściwego tubylcom (HANYSY) szyderstwa, prześladowań, a nawet przemocy !! – kierowanych przeciwko takim jak ja --- GOROLOM !! --- tak oni (ci niby Ślązacy) nas tu wyzywali, a co słyszy się do dziś !! Obce mi były takie podziały bo przyjechałem z miejsca (Dolny Śląsk) gdzie ludzie żyli zgodnie i spokojnie. Zaraz poczułem się na Śląsku obco i niechciany dlatego mam cholerną alergię na tą ichnią „śląskość” !! – opartą na ciemnocie, ksenofobii, prymitywie i zacofaniu – taki śląski skansen kulturowo-obyczajowy. Żyję tu z hanysami ponad 50 lat. Wiele mnie razi i wnerwia ale potrafię to stolerować i żyć z tym bo tacy są i niech sobie będą - TRUDNO. Boli mnie jeno ich wywyższanie się nad innymi, takie śląskie over-ego (przerośnięte ego). No bo w niczym nie są lepsi od tych którzy tu się osiedlili później niźli oni. Przed hanysiakami żyli tu też (co często podkreślam) jacyś wcześniejsi osiedleńcy ale wymarli i ich głosu na temat hanysiaków już nie słychać. Pełno tu synów i córek „chadziajów”, a są jeszcze ich dzieci czy wnuki wyzywane z niemiecka „krojcoki” – tak nas wyzywają hanysiaki, no bo przecież nie Ślązacy=Polacy.


**

W bezpośrednim starciu poglądów na Śląsku mają miejsce takie oto opinie czy fakty:

*Czy to ‘gorole’ wywieszali w 1939 r. hitlerowskie flagi w takiej ilości, że nie było widać fasad budynków!

*To nie oni z entuzjazmem i zbiorowo podpisywali volkslisty, podnosili ręce z pozdrowieniem „sieg heil” i kolaborowali bez przymusu. To nie oni paradowali w mundurach Wehrmachtu, SS, czy ubrankach NSDAP czy Hitlerjugend. Do dziś ‘gorole’ pytają: Czy to, że 99% mieszkańców Śląska podpisało volkslistę było zdradą narodową, czy nie? Mieliśmy prawo traktować hansyów jak Niemców, czy nie? Czy takim ludziom można było, bez żadnych wahań, powierzać stanowiska tuż po wojnie, czy nie?

*Nie wszyscy, aż tak idealizują „swój Śląsk”. Inne spojrzenie na Heimat (hajmat) miał Horst Bienek, urodzony w Gliwicach pisarz niemiecki, który tak charakteryzował współziomków: ”Kopalnia, gospoda, kościół, łóżko – to cztery słupki górnośląskiego baldachimu, albo mówiąc dosadniej: pracować, chlać, modlić się i spółkować, z tym był Górnoślązak właściwie szczęśliwy. Zapewne chciałby zarobić nieco więcej pieniędzy, aby więcej wychlać i chciałby też więcej pieprzyć, aby móc się więcej spowiadać…”

*Historia, czy ktoś chciał, czy nie, wymieszała na Śląsku hanysów z gorolami. Dla jednych zniszczyła cywilizację, dla innych tylko podniszczyła cofko i zbędny śląski skansen.

* W 1989 r. Otto von Habsburg, deputowany CSU, zgłosił w Parlamencie Europejskim propozycję ponownego plebiscytu na Górnym Śląsku. Choć w Strasburgu nie została potraktowana poważnie, to na Śląsku nie przeszła bez echa – a jakże.

*Jak nazwać urodzonego i wychowanego na Śląsku, albo jego 90 letniego ojca, który tu mieszka i pracuje życie całe, ponad 70 lat – że niby kim jest i skąd ?

*A czy w innych miejscach świata poróżnia się i wyzywa innych przybyłych no np. w Nowym Jorku czy Los Angeles ? Czy oni tak, jak to ma nadal miejsce tu na Śląsku, wyzywają siebie wzajemnie, szydzą, kpią, dokuczają ?

____________________________________________________________

Póki co mamy do nadrobienia coś z wcześniejszej przeszłości – czyli skąd się wziąłem, kim byłem i jestem …Ja ‘gorol syn chadziajki’ w innych miejscach Polski często wyzywany od hanysów tylko dlatego, że mieszkam teraz na Śląsku …
____________________________________________________________



Chłopak z Dzierżoniowa [dawniej Reichenbach ]
leżącego na obszarze Polski nazwanego w jednej z ostatnio rozpowszechnianych książek „odrzania”, a prawidłowa nazwa to ‘ziemie odzyskane’ czyli Dolny Śląsk

Właśnie w Dzierżoniowie spędziłem pierwsze 19 lat mojego życia. Nie wszystko mi się podobało ale i tak wracam do tego z sentymentem. Może dlatego, że innego życia nie miałem i pamiętam tylko to ... Oto fragment mojej książki / eKsiążki 'DISCJOCKEY - zdeptane marzenia' nawiązujący do lat spędzonych w Dzierżoniowie.

Mieszkałem tam gdzie oni - jacyś Niemcy, jacyś Żydzi. Jeszcze nie tak dawno tu byli - chodzili po tych ulicach, schodach, podłodze - wieki całe budowali to piękne miasto.

Pierwsi w większości uciekli ze strachu i za grzechy własne oraz swego bandzior-świr-wodza. Ci drudzy opuścili miasto w wyniku komuszej nagonki politycznej i nie tylko. Wtedy w latach '50, '60 nie zastanawiałem się nad tym. Dzisiaj tak - dzisiaj myślę o tym wszystkim (szczególnie tworząc tą książkę) co działo się na tej ziemi. To nie jest tylko nasze miasto. Nie byłoby Dzierżoniowa gdyby nie Reichenbach i oni - ci którzy miasto mozolnie budowali w najśmielszych przewidywaniach nie widząc tego, że pojawi im się jakiś Hitler i że naród niemiecki będzie go uwielbiał i że z uśmiechem oraz radością pójdzie z nim na światową wojnę i że skończy się to tym że w rezultacie owo uwielbienie, uśmiech i radochę szlag trafi i za grzechy wojenne będą musieli opuścić swoje piękne miasto.


***

Oryginalna i historyczna nazwa miasta nadana mu przez jego niemieckich założycieli i budowniczych to REICHENBACH. Po II wojnie światowej w wyniku alianckich zmian terytorialnych w Europie Niemcy stracili kontrolę nad regionem na rzecz Polski. Wówczas to, po pewnych wahaniach i niezdecydowaniu kombinowano z różnymi nazwami - DROBNISZÓW, RYCHBACH by wreszcie w roku 1946 ustanowić nazwę DZIERŻONIÓW.

____________________________________________________________




Zbigniew Cybulski i Wojciech Jaruzelski (RIP)

Od najmłodszych lat wiedziałem o ziomku z Dzierżoniowa, sławnym aktorze Zbigniewie Cybulskim. Często przechodziłem koło domu w którym mieszkał i w jakiś tam sposób byłem z tego dumny. Mając 19 lat przeprowadziłem się z Dzierżoniowa na Górny Śląsk - trochę podobnie jak Cybulski, jak jego rodzina, opuściłem miasto. Na Śląsku, w Katowicach ze zdziwieniem niewielkim stwierdziłem, że tu jest grób sławnego aktora. Myślałem sobie wtedy - hej tu spoczywa sławny chłopak z Dzierżoniowa, a ja będę następny sławny - takie marzenie młodziaka. Tyrałem na to wiele lat ale nie udało się dorwać do tak wielkiej sławy jak ta Cybulskiego. W latach późniejszych, poznawszy lepiej jego biografię, skojarzyłem pewną sytuację powiązaną z jego siostrzeńcem Wojciechem Jaruzelskim (zbieżność imion i nazwisk - nie mylić z tym generałem od stanu wojennego!).

W 1959 roku kiedy byłem w pierwszej klasie podstawówki przywołała mnie nasza wychowawczyni, którą była Pani Roma Jaruzelska, żona wspomnianego wcześniej Wojciecha i odezwała się w mniej więcej te słowa:"słuchaj uważnie Januszku jesteś mądry i bystry chłopak. Masz tu klucze, które zaniesiesz do mojego męża" - no i wyjaśniła jak mam tam dotrzeć. Miałem pokonać krótki odcinek z ul. Szkolnej na ul. Kościuszki 7. Dotarłem na adres - dałem radę. Drzwi otworzył zaspany gościu w batkach i podkoszulku. Podziękował mi nie kryjąc zaskoczenia i zdziwienia, że taki malec wykonał to zadanie. Zamykając drzwi spytał czy wiem jak wrócić do szkoły. Jak się okazało, a z czego zdałem sobie sprawę wiele lat później, był to oczywiście mąż mojej wychowawczyni Pani Romy Jaruzelskiej i mój późniejszy trener w sekcji pływackiej (1964-1969) 'Lechii' Dzierżoniów. Pan Wojciech Jaruzelski okazał się też siostrzeńcem sławnego dzierżoniowskiego aktora Zbigniewa Cybulskiego.

[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




{ yahudeejay } --- pierwszy deejay ze Śląska
[ to nadal ja – ten sam gorol syn chadziajki ]



... ludzi światłych i inteligentnych
od ludzi prymitywnych i głupich
odróżnia mądrość czyli wiedza o przeszłości ...


W latach ’70 - kiedy na świecie działy się niezwykle ciekawe rzeczy, kiedy za oceanem rodziła się muzyka disco, Polska i Polacy pozostawali (bez ich winy) w głębokim zacofaniu i niewiedzy na temat w/w zjawisk. Byliśmy szczelnie oddzieleni od świata i cywilizacji słynną „żelazną kurtyną”, którą opuścili komunistyczni władcy naszego kraju. Owa „żelazna kurtyna” nie przepuszczała wiadomości, muzyki, rodzących się w Nowym Jorku nagrań, mixów itp. rzeczy. Narodowi polskiemu, a raczej części tego narodu, śmignęło koło nosa wiele ciekawych zdarzeń. Ówczesne polskie media kierowane przez specjalnie dobrane, usłużne wobec „władzy” niedouczone ćwoki z pełną nieświadomością, a być może z perfidnym rozmysłem (kto to wie?) spowodowały, że w umysłach i pamięci Polaków (poza nielicznymi wyjątkami) nie było i nie ma wiedzy o tamtych czasach, o ludziach którzy tworzyli disco. Od momentu politycznego przełomu w 1989 roku minęło kilkanaście lat w czasie których tzw. muzyczne biznes i media w Polsce zajęte były przede wszystkim: piractwem i tworzeniem fortun budowanych na zwykłym złodziejstwie. Kradli i handlowali tym co drogą losowych wypadków stało się tutaj znane, popularne i mogło przynieść szybkie dochody. Dalekie to wszystko było od prawdy i wiedzy mogących zniwelować przepaść dzielącą Polaków od osiągnięć światowej kultury.


*

W czasach kiedy zaczynała się historia disco nikt nie dbał o to (szczególnie tu w Polsce !!) aby zachować dla potrzeb porządku historycznego różne istotne fakty, nazwiska, zdarzenia i daty. Z tego też powodu (dziś po latach) dość trudne i nieprecyzyjne jest ustalenie jak to się wszystko zaczęło.

____________________________________________________________


[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



The Beatles

Była późna i ciepła wiosna roku 1966, mieszkałem wtedy w Dzierżoniowie niewielkim malowniczym mieście u podnóża Sudetów. W miejscowym kinie "Piast" wyświetlano angielski film pod tytułem "The Beatles". W innych krajach pokazywano ten film pod oryginalnym tytułem "A Hard Days Night".

W domu się nie przelewało, a zatem chcąc iść do kina musiałem sobie sam wykombinować kasę na bilet. Wypatrywałem na pobliskich skwerach i w zaniedbanych parkach lokalnych pijaczków. Tych nie brakowało wtedy, jest ich też uciążliwy nadmiar i dzisiaj. Moczymordy, jak zwała ten element moja mama, zawsze zostawiały flaszki po gorzale pewnie dlatego, że nie chciało im się tego nosić do odległych skupów butelek. Znałem dość dobrze swoje miasto jak też miałem nieźle "obcykany" cały okoliczny teren. Zbierałem wszystkie te butelki i to był mój sposób na zarabianie jakiejś tam mizernej, ale jednak kasy. Po kilku dniach zbierania było mnie wreszcie stać aby sobie kupić bilet i zasiąść wygodnie w kinowym fotelu.

Z bijącym sercem oczekiwałem na to co zobaczę. Pojęcia nie miałem co zobaczę, ale jakimś dziwnym sposobem wyczuwałem, że coś się święci. Wolno zgasły światła, z za obrazu walnęła muzyka jakiej jeszcze nie znałem, nigdy nie słyszałem. Przesuwające się przed moimi oczami obrazy, postacie Beatlesów oraz śpiewane przez nich wspaniałe przebojowe piosenki wciągnęły mnie w oglądaną historię niczym w zaczarowaną bajkę.

Miałem zaledwie 14 lat - otwarty, chłonny umysł i czułem jak w ciemnościach dzierżoniowskiego kina "Piast" ulegałem coraz większej fascynacji tym co widziałem i słyszałem. Film trwał jakieś 80, a może 100 minut, ale mnie wydawało się, że to była chwilka zaledwie pomiędzy pierwszymi obrazkami, które ujrzałem na ekranie, a końcowym napisem The End. Dziś z perspektywy lat mogę szczerze napisać, że moja młodość dzieliła się na okres przed i po obejrzeniu filmu "The Beatles". Przed filmem byłem najzwyczajniejszym chłopakiem jakich miliony wzrastały w Polsce lat '60. W tygodniu jak każdy biegałem do szkoły, po szkole brudziłem się i darłem spodnie na płotach i drzewach. W niedziele na życzenie rodziców pełniłem obowiązki ministranta w miejscowym kościele. Nie zdawałem sobie tak naprawdę sprawy, że są inne kraje, ludzie i zjawiska takie jak The Beatles i ich muzyka. Moje życie wyznaczał rytm egzystencji rodzinnego domu i miasta.

Matka, ojciec, młodszy brat, kilku bliższych i dalszych kolegów, okoliczne ulice i place gdzie spędzaliśmy dzieciństwo to było wszystko co znałem, co miałem i co w zupełności mi wystarczało, z czym było mi bardzo dobrze. Kilkadziesiąt minut przed kinowym ekranem i tym co na nim się działo zburzyło sielski spokój całego tego mojego świata, w którym się dotychczas wychowywałem. Do młodego umysłu zakradł się jakiś bakcyl, który z czasem ogarniał go coraz bardziej powodując pewien zamęt czy coś takiego. Zobaczyłem i usłyszałem to "inne", to coś co w umysłach milionów mnie podobnych dzieciaków zrewolucjonizowało poglądy (takie jakie mogą mieć kilkunastoletnie dzieciaki) na najbliższe otoczenie czy pojęcie o odległym świecie. Zaczęły się jakieś marzenia, dążenia, całkiem nowe i nieznane mi wcześniej pragnienia. Spodobał mi się ten nowy stan rzeczy i coraz głębiej i głębiej wciągała mnie ta nowa fascynacja. Zaczęło się zbieranie fotografii i biografii big beatowych zespołów. Z kolegami z klasy założyliśmy zespół i chcieliśmy grać tak jak Beatlesi czy im podobni, którzy jak grzyby po deszczu wyrastali w Polsce i poza nią. Światowa rewolucja kulturalna i społeczna lat '60 stała się faktem i bardzo mnie cieszyło, że brałem w tym, na swój sposób, ale jednak jakiś tam udział. Pewnie gdyby nie Elvis Presley w USA i Beatlesi w Europie to zupełnie inaczej potoczyłyby się losy milionów młodych ludzi na całym świecie, losy całej muzyki, losy wszystkich muzyków, artystów i wszystkiego co się z tym zawsze wiązało i wiąże.

____________________________________________________________



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



Pierwszy w Polsce – ‘Turniej Prezenterów Dyskotek’   {zajawka}


W 1973 roku było już pewne, że pomimo wszelkich problemów jakie należy wiązać z tamtymi czasami, dyskoteka była w Polsce niezaprzeczalnym faktem. Pomiędzy 15-21 października 1973 roku odbył się we Wrocławiu Pierwszy Ogólnopolski Turniej Prezenterów Dyskotek. Polska była wtedy w wielu dziedzinach zacofanym krajem, natomiast (mogę to stwierdzić z całą pewnością) w tej jednej z nielicznych dziedzin ludzkiej aktywności, jaką na początku lat siedemdziesiątych były dyskoteki, byliśmy prawie na poziomie Europy i Świata. Wiem to, bo miałem wówczas te swoje, w/w rozliczne kontakty z deejayami i organizacjami zagranicznymi. Mogłem łatwo porównywać poziom polskich i zagranicznych deejayów, jako że Ci drudzy słali mi sporo różnych materiałów promocyjnych i reklamowych, wśród których były też taśmy nagrywane przez nich na żywo w dyskotekach.

Pierwszy Ogólnopolski Turniej Prezenterów Dyskotek organizacyjnie był bardzo dużym przedsięwzięciem. Discjockeye najpierw przechodzili przez eliminacyjne sito wiejskich, gminnych czy powiatowych Ośrodków Kultury. Najlepsi trafili na eliminacje wojewódzkie. Następnie laureaci turniejów wojewódzkich przyjechali do Wrocławia. Było nas tak dużo, że turniej trwał aż tydzień. Szacowne jury wybrało szesnastkę finałową, czyli szesnastu najlepszych wówczas discjockeyów dyskotekowych w Polsce. Miałem zaszczyt znaleźć się wśród tych szesnastu wspaniałych. Pamiętam jak członek i szef jury Franek Walicki udzielił mi uwagi: "jest dobrze, robisz to bardzo żywo i energicznie (tzn. prezentuję, komentuję puszczane płyty), ale za dużo w tym podobieństwa do discjockeyów Radia Luxembourg". No cóż, do kogo miałem być podobny skoro najlepszym wzorem byli właśnie oni, nadający swe wspaniałe programy na fali średniej 208 deejaye Radia Luxembourg. Niemal z nabożeństwem słuchałem ich wtedy po nocach. Uczyłem się od Anglików stylu i sposobu szybkiego mówienia, akcentowania oraz mixowania tekstu z muzyką. Zupełnie inna od dzisiejszej była w tamtych czasach muzyka dyskotekowa - dance. Na samym początku grało się to co aktualnie było bardzo popularne: Led Zeppelin, Deep Purple, Budgie, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Black Sabbath, Ten Years After, Jethro Tull itp., mocne, bazujące na bluesie hard rockowe płyty. W połowie lat siedemdziesiątych pojawiła się w Europie tzw. brytyjska fala pop z takimi gwiazdami jak: Gary Glitter, Suzy Quatro, Smokie, Bay City Rollers, Status Quo itp. Docierała też muzyka z USA, rhythm & blues, soul, funk i funky. Wszystko to była muzyka popularna, ale nie specjalnie dyskotekowa. Dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych zaczęły pojawiać się typowe produkcje disco (muzyka taneczna). Na tej fali popularność zdobyli: Barry White, Sister Sledge, Bee Gees, Peter Brown, Earth Wind & Fire, Chic, KC & Sunshine Band, Isaac Hayes, Salsoul Orchestra, Donna Summer, i wielu, wielu innych. Deejaye byli wówczas podzieleni na dwie grupy: tych, którzy grali muzykę amerykańską, nagrywaną głównie przez czarnoskórych muzyków, oraz tych, którzy grali prościutkie, prymitywne europejskie piosneczki w stylu zwanym wówczas italo disco, który można porównać do dzisiejszego chłamu pod tytułem disco polo.

____________________________________________________________



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




‘ORIM DISCO’ – Katowice
[ najpopularniejsza dyskoteka Katowic - ever]



W 1976 roku grałem z Józkiem Sochowskim w dyskotece "u Żyda / ORIM DISCO" w centrum Katowic na króciutkiej ul. Wawelskiej. Agencja ‘Orim’ tylko wynajmowała salę klubu żydowskiego, którego szefem był niejaki Sapir. Szefem dyskoteki natomiast był dyrektor agencji ‘Orim’ Józef Wiszniowski i reprezentujący go manager. Pierwszym był Adam Koszycki, drugim Marek Hanke.

Pewnego dnia Marek dokooptował mi do klejenia plakatów chudego, długowłosego - hipis drągala. Stanowiliśmy niezłą ekipę plakaciarzy na mieście. Obaj chudzi, wysocy i długowłosi – niczem gwiazdy jakiegoś angielskiego zespołu, z wiaderkami kleju, pędzlami i plakatami pod pachą. Musieliśmy dziwacznie wyglądać na ulicach robotniczych Katowic okresu głębokiej komuny / PRL. Mojemu nowemu kolesiowi z pracy nie bardzo chciało się te plakaty kleić i ciągle przysiadał na papieroska, a ja musiałem za niego zapierdzielać. Kleiliśmy chyba przez tydzień plakaty po Katowicach razem, a potem on trzepnął taką niewdzięczną robotą i tyle było mojej znajomości z nim :-) zniknął mi z pola widzenia. Dopiero po kilku tygodniach zobaczyłem go razem z nikomu wtedy nieznanym zespołem ‘JAM’ jak ćwiczyli w tym samym co ja - należącym do agencji ‘Orim’ baraku na tyłach ‘Hali Parkowej’ przy ul. Kościuszki w Katowicach. Koleś został potem ikoną polskiego rocka, a nazywał się Rysiek Riedel, a ten zespół ‘JAM’ to późniejszy Dżem (ta sama nazwa tylko po polsku :-))))


*

Po przeciwnej stronie na ul. 3-go maja była siedziba wojewódzkiego ZMS, której szefował niejaki Laskiewicz. Wezwał mnie kiedyś na tzw. „dywanik” i już od wejścia ostro zaatakował słowami – „Pawul ty wredny i sprzedajny ciulu - myślisz pojebie, że my nie wiemy co ty robisz ? Wykolejasz umysły socjalistycznej młodzieży! Odciągasz ją od nauki i pracy! Wiemy dobrze, co to są te dyskoteki – to sprytny chwyt amerykańskich imperialistów aby wypaczyć umysły naszej młodzieży. Skończymy z tymi twoimi dyskotekami i z tobą. Poza tym uczciwi deejaye nam donieśli, że dostajesz masowo płyty i czasopisma i że handlujesz nimi oraz, że dostajesz listy z USA i UK. Za co to dostajesz ?? – szpiegujesz dla nich ?? Powiadomimy odpowiednie komórki, aby cię przebadały. A teraz wypierdalaj bo każe cię zamknąć zdrajco socjalistycznych ideałów”. No i powiadomili. SB, które zatrzymywało moje płyty i przekazywało do Polskiego Radia jak mi mówili, ale ja wiedziałem, że w większości sami się tym dzielili albo dawali temu Laskiewiczowi, a on obdzielał swoich prezenterów / deejayów. Widziałem te płyty często na giełdach płytowych w katowickim klubie 'Akant' albo w gliwickim 'Gwarku'. Potem ten Laskiewicz jeszcze raz cieszył się z mojego nieszczęścia jak Krajowa Rada Prezenterów Dyskotek (KRPD) - zakazała mi w 1979 roku pracy w polskich dyskotekach. KRPD to była ściśle komunistyczna i prześladowcza organizacja kierowana przez niejakiego Adama Halbera, której celem był polityczny i ideologiczny nadzór nad deejayami i dyskotekami w Polsce. Po paru latach dowiedziałem się, że zamknęli tego Laskiewicza za przekręty finansowe i korupcję. Siedział kilka lat …

____________________________________________________________


[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




„ Zakaz Pracy / waleczny Yahu”
… tak nazwał mnie pewien nowojorczyk (Barry Lederer), koleś którego spotkałem w NYC w 1986 i 1989 roku – wymyślił też moją ksywę zawodową czyli „yahudeejay”.


Jako człowiek wychowany w głębokim komuniźmie zawsze miałem obrzydzenie do sfałszowanych władz i administracji narzuconych siłą przez sowiety. Wielu tak tu miało chociaż nie wszyscy. Dla mnie jednak ważni byli tylko tacy którzy przeciwstawiali się komuchom tak jak Lech Walesa i jego kompani z prawdziwej i dawnej Solidarności. Jestem całe życie mocno uczulony na głupotę, niesprawiedliwość, itp. Kiedy to widzę natychmiast budzi się we mnie 'waleczny Yahu' - gotowy bić się wszelkimi sposobami o prawdę i właściwy porządek. Taki jestem i przez to mam w życiu pod górkę :-)

W latach '70 kiedy byłem tu w Polsce sławnym i popularnym deejayem, służby specjalne Policji [SB] przeszukiwały moje mieszkanie, konfiskowali mi płyty, prasę i listy z USA i UK. Aresztowali mnie i straszyli śmiercią jak nie przestanę im przeszkadzać w budowaniu systemu komunistycznego który zabraniał dyskotek i deejayów oraz kontaktów z "zachodem". Miałem młodą żonkę i dzieci. Bałem się że komuchy mnie zabiją bo wiedziałem że to robią ze swoimi wrogami. No a mnie dali wyraźnie znać że jestem ich wrogiem !!

Mimo to grałem w klubach i robiłem swoje bojąc się wracać po nocach do domu w obawie, że znowu mnie dopadną gdzieś na ulicy, zaciągną do bramy i najebią długimi białymi pałami z czego znowu będę się leczył tygodniami, albo że będzie to moje ostanie spotkanie z bandziorami w mundurach z orłem na czapce.

Wtedy to, w tamtym czasie tzw. ‘zweryfikowani’ deejaye z organizacji KRPD wpadli na pomysł żeby mi oficjalnie i urzędowo zakazać pracy w Polsce jako deejay. Zroblili to !!

Bardzo im przeszkadzałem bo moja robota deejaya powodowała u młodych ludzi fascynację muzyką i kulturą z USA i UK - zamiast kulturą sowietów. To psuło budowę / szerzenie w Polsce komunizmu tak samo jak działalność Lecha Walesy i jego kompanów z prawdziwej i dawnej Solidarności. Robiliśmy to samo tylko inaczej. On na szeroką skalę a ja na małą. Dzisiaj on jest sławny i bogaty - ja malutki i biedny emeryt :-) Świat nie interesuje się jakimś tam deejayem z Polski – ba naewt Polska się tym nie interesuje. Jest jak jest, żyję po swojemu przeżywając ponownie ‘wiek poborowy’ tyle że tym razem w innym kierunku czyli oczekując na koniec bo niewiele już mogę poza tym że mogę spisywać swoją i znaną mi historię z nadzieją, iż kiedyś kogoś to zainteresuje – najpewniej już po tym jak moje życie przeminie ...


KOMUNISTYCZNY ZAKAZ PRACY DLA DEEJAYA
[odpis ze skanu oryginalnego dokumentu]



Krajowa Rada Prezenterów / deejayów Dyskotek
Warszawa,dn.12.11.1979 r.
Ul. Bertolda Brechta 13/32
03-473 Warszawa



DO UŻYTKU WEWNĘTRZNEGO
LIST OTWARTY DO KIEROWNIKÓW DYSKOTEK


Mocno denerwującym jest casus Jan Pawul Ruda Śląska. Człowiek ten kilka lat temu napisał list żebraczy do jednego z pism angielskich i wielu firm płytowych. Zagraniczni koledzy po fachu postanowili pomóc biednemu prezenterowi z Polski i posyłać mu promocyjne płyty.

Dziś ośmielony hochsztaplerskim sukcesem Jan Pawul, to w oczach zagranicznych instytucji i osób prywatnych z show businessu, najwybitniejszy polski prezenter / deejay, sterujący całym krajowym dyskotekowym interesem. Jan Pawul twierdzi "po co mi uprawnienia/państwowe weryfikacje, i pracuje bez uprawnień w dyskotekach!”

W związku z powyższym Krajowa Rada Prezenterow / deejayów Dyskotek postanowiła wydać zakaz pracy, jako prezenter / deejay dyskoteki dla Jana Pawula.


UZASADNIENIE

Krajowa Rada Prezenterów / deejayów Dyskotek reprezentuje wszystkich prezenterów / deejayów dyskotek w Polsce którzy zdali odpowiednie egzaminy i uzyskali uprawnienia Państwowej Komisji Weryfikacyjnej Dla Prezenterów / deejayów Dyskotek. Kierujemy się dobrem ogólnospołecznym jak również legalnie działających i zweryfikowanych prezenterów / deejayów dyskotek, którym to Jan Pawul szarga dobrą opinię w kraju i poza nim.

Jan Pawul NIE posiada kwalifikacji/weryfikacji Państwowej Komisji Weryfikacyjnej Dla Prezenterów / deejayów Dyskotek i NIE jest członkiem Krajowej Rady Prezenterów Dyskotek - NIE jest jednym z nas.


W imieniu Krajowej Rady Prezenterów / deejayów Dyskotek
Halber Adam - przewodniczacy Krajowej Rady Prezenterów / deejayów Dyskotek
Karwan Andrzej społeczny inspektor pracy
Dobrski Maciej delegat na zjazd
Laskowski Romuald sekretarz komisji rewizyjnej


Zarzad Krajowej Rady Prezentarów / deejayów Dyskotek
Adamus Ryszard, Błazucki Waldemar, Chybowski Dariusz, Hadziewicz Ryszard, Ender Tadeusz, Taras Witold, Wardynski Wojciech, Walicki Franciszek, Jana Kras Kosela, Kobyłecki Piotr, Białek Krzysztof, Kasprowicz Janusz, Kryszak Krzysztof, Redas Tadeusz, Korski Konrad


z koleżeńskim pozdrowieniem
Adam Halber
Prezes

____________________________________________________________



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




Katowicki szberplac czyli bazar
oraz śląskie giełdy płytowe



Pierwotnie katowicki 'szaberplac' funkcjonował na krótkiej odnodze, tuż obok katowickiego ścieku o nazwie 'Rawa' przy ulicy nazwanej nazwiskiem wrednego komuchy stalinowskiego - 'zawadzkiego' - dziś ul. Sokolska. Teraz stoi tam hotel Angelo / Vienna House. Z tego miejsca ‘szaberplac’ zniknął na przełomie lat 80. i 90. Na chwilę zatrzymał się przy cmentarzu gdzie kiedyś był kolejowy plac a teraz jest skrzyżowanie ul. Gliwickiej i Marii Goeppert-Meyer by w końcu dostał stałą oraz pewną lokalizację na ul. Pukowca, gdzie jest (choć całkiem inny) do dziś.

Pod koniec lat ’70 i na początku ‘80 handlowałem na tym 'szaberplacu' winylowymi płytami gramofonowymi produkcji amerykańskiej, angielskiej, rzadziej niemieckiej. Rozwieszaliśmy te pyty na zmyślnych aluminiowych haczykach robionych z drutów do sztrykowania czyli robienia sweterków, itp. Płyty wisiały na ocienionym płocie oddzielającym bazar od szkoły o nazwie ‘Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe’. Piękna to była kolorowa i egzotyczna w szarej PRL-komunie wystawka. Katowicka Milicja (wydział przestępstw gospodarczych) często robiła tam tzw. naloty, łapanki. Obstawiali teren i handlujący nie mieli gdzie i jak uciekać, a chcieli uciekać bo w tamtym czasie większość tego czym tam handlowano było nielegalne – płyty gramofonowe też. Kilka razy zatrzymano mnie w ten sposób z płytami i sporządzono kartotekę tzw. wtedy „spekulanta”. Płaciliśmy za każdym razem dość wysokie mandaty (tylko o kasiorę im chodziło) i puszczano nas wolno do następnej ‘łapanki’. Dopiero w ‘stanie wojennym’ jak zatrzymało nas na szaberplacu wojsko, to jakiś wojak z patrolu (oficer) doradził nam aby iść do Urzędu Miasta i zarejestrować nasz handel czyli zalegalizować. Dwóch z nas ja i Andrzej Jabłoński (który potem zrobił fortunę na pirackich filmach na kasetach video-VHS) zdecydowało się na ten krok i następnego dnia zaczęliśmy dość długotrwały proces rejestracji. W końcu uzyskaliśmy ‘zezwolenia handlowe’ i potrzebne w ‘stanie wojennym’, pozwolenia na przemieszczanie się z miejsca zamieszkania do Katowic.

____________________________________________________________




Handlowałem też na giełdach płytowych.

Giełdy płytowe (te liczące się) zaczęły działać w klubach studenckich w połowie lat ’70 i trwały skutecznie prawie do końca lat ’80. Najpierw chadzałem na giełdy do klubu ‘Akant’ w Katowicach na ul. Teatralnej. Potem na 100% lepsze giełdy do klubu studenckiego ‘Gwarek’ na rynku w Gliwicach. Tam sprzedawałem tysiące płyt rocznie słanych mi promocyjnie czyli za darmo z firm płytowych USA i UK. Byłem dla nich jakby jedynym liczącym się deejayem z Polski, wysoce przez nich nagradzanym z wieloma artykułami o mnie w prasie dyskotekowej i deejayskiej USA i UK, a zatem sprawa była prosta. Płyt było tak dużo, że zaczynałem się w tym wszystkim z wolna gubić. Było z tego dużo kasy ale też i kłopotów. Przykleiła się do mnie milicja komunistyczna od przestępstw gospodarczych i pod groźbą skasowania mojego biznesu namawiali mnie (szantażowali raczej) do współpracy czyli informowania o nielegalnym handlu płytami na bazarze katowickim. W dokumentacji o azyl polityczny w USA (INS – Los Angeles 1989) okazałem wszelkie dane na ten temat. Osobnikiem który mnie wyjątkowo prześladował był niejaki porucznik ‘sztuka’ z ówczesnej (lata ’80) komendy miejskiej w Katowicach. Olewałem ich mając oficjalne zezwolenie handlowe z UM Katowice i płacąc podatki od handlu płytami. Komuch-gliniarze mogli mi naskoczyć !! Tak sobie myślałem ale okazało się że oni mogli wszystko czyli wszystkie nielegalne triki i działania. Robili mi zatem (służba bezpieczeństwa (SB) – czyli milicja polityczna) naloty na mieszkanie i pod pozorem że niby szpieguję dla USA, konfiskowali masę płyt, gazet, nagród, itp. Konfiskowali też zupełnie tajnie na mojej poczcie o czym parę lat później wygadała się (w warunkach sypialniano-cielesnych rozkoszy) pewna ładna lala która niegdyś na tej poczcie pracowała. Komuch-gliniarze nigdy tego nie oddali, a ukradzione mi płyty widywałem potem na bazarze lub giełdach. Łatwo to mogłem rozpoznać bo wiedziałem że te płyty i z tych konkretnych firm płytowych dostawałem w Polsce tylko ja. Wynikało to z korespondencji w firmami z USA i UK.


milicyjno-sbeckie komuch-bydło
poza masowo kradzionymi mi płytami
skradli też ważne nagrody dla deejaya z UK i USA
--- pozostały jeno zdjęcia skrzętnie uchowane u przyjaciela w Nowym jorku ...


Czasem mnie też aresztowali ale po 48h wypuszczali bo rzecz jasna nic na mnie nie mieli. Byli do tego aby mi coś udowodnić zbyt dużymi i niedouczonymi cepami. Taki to był los deejaya i handlarza płytami w komunie i ‘prl’. Pociecha była tylko taka że szmalu miałem w brud. Nie mogłem go jednak nijak zbyt wyraźnie okazać bo większość była z handlu poza systemem czyli na lewo :-)))) Część kasy umiejętnie przekazałem do kolesi w USA przygotowując się do ucieczki na azyl polityczny. Zebrało się tego tam wtedy około 7000 dolarów co jak na tamte czasy było pokaźną fortuną w Polsce, a i w USA pozwoliło mi spokojnie żyć przez ponad pół roku w bardzo drogich - Nowym Jorku i Los Angeles zanim dostałem legalną i oficjalną pracę. Dużo kasy zostawiłem też ówczesnej żonie na utrzymanie jej i dwójki dzieciaków bo pewne było, że nie prędko się zobaczymy jak poproszę o azyl.

Giełdy w gliwickim ‘Gwarku’ były sławne na całą Polskę i zawsze tam było ciasno oraz sporo kupujących. Dostać się też było trudno. Tłum ludzi stał pod drzwiami już 2h przed otwarciem. Miałem tam wtedy swoje wtyki u kierownika Rafała, który blokował dla mnie obszerny stolik. Rafał został potem współwłaścicielem tego ‘Gwarka’ przerobionego na popularną dyskotekę, a później innej dyskoteki w gliwickim zameczku leśnym o nazwie ‘Bravo’. Chłopak miał szczęście i wraz ze wspólnikiem który wcześniej był tylko bramkarzem dorobili się milionerskiej fortuny.

Działania na giełdach były proste - wykładało się na stolikach winyle a chętni je kupowali. Znałem się dobrze na tym co sprzedawałem, wywiązywały się zatem często ciekawe rozmowy w których przemycałem do umysłów tych młodych ludzi pewne elementy edukacyjne na temat płyt i muzyki ogólnie. Miałem pewną dobrą sławę jak na tamte czasy. Nazywali mnie ‘Steven’ i często zamawiali u mnie takie czy inne płyty. Moim najwspanialszym klientem był wtedy zdolniacha z Zabrza Bartek Kurowski (RIP), który potem wydał kilka cudo książek i napisał też sporo scenariuszy filmowych. Zmarł niestety przedwcześnie i spoczywa teraz na pięknym cmentarzu umiejscowionym na granicy Rudy Śląskiej Kochłowice i katowickich Panewników. Importowałem też wtedy sporo płyt z USA bo wiedziałem jak to legalnie zrobić pomimo prześladowczego komuch systemu ‘prl’. To też dawało sporo kasy i zadowolenia. Do dziś trzymam jakieś dokumenty słynnej wtedy firmy z Trenton w New Jersey - ‘Scorpio Music Distributors’ – która nawet działa do dziś.

____________________________________________________________




… Milicja Chebzie …
– sprzedawca płyt aresztowany –



ZAARESZTOWANO MNIE w drodze do pracy z dwoma dużymi torbami pełnymi vinylowych płyt - pomimo posiadanego zezwolenia handlowego i bycia max legal. Milicja na przez dworcu PKP w Chebziu (Ruda Śląska) miała taki podręczny areszt – pokoik 5/5m2 z dwoma oknami na tory ale zamalowanymi na szaro aby nie mieć widoku. W kącie stały 2 wiadra – jedno z wodą, drugie sądząc po smrodzie na odchody – acha i słoik po musztardzie żeby nabierać wodę oraz stary taboret bez oparcia i coś jakby prycza z brudnych desek z szarym śmierdzącym kocem. Ot ‘prl’ szambo … Dumni chyba byli z siebie te wsiowe, milicyjne buraczydła, że złapali nie wiadomo jakiego przestępcę (tak im się zdawało) :-) Stałem codziennie na peronie pod ich oknami z wielkim torbami, oczekując na podmiejski pociąg do Katowic (Szaberplac Załęzka Hałda). Drażniłem ich najwyraźniej to mnie zaaresztowali. Z dwóch stron aż czterech (2 mundurowych i 2 cywilnych) nagle wyskoczyło – jakby się bali że im ucieknę z tymi ogromnymi i ciężkimi torbami płyt wartych kupę szmalu - czy co. Zaciągnęli mnie na ten swój posterunek i przetrzepali do majtek a potem przesłuchiwali. Dopiero znajomy milicjant z Wydz. Przestępstw Gospodarczych z KMO(*) Katowice (kpt. Sztuka) kazał mnie puścić wolno !! Znał mnie i cenił, a nawet lubił bo współpracowałem z nim w zakresie likwidacji nielegalnego handlu płytami gramofonowymi. Dla mnie to było oczywiste, że nielegalnych należało „kasować” bo wcale nie było trudno zalegalizować taki handel i działać na takich samych uczciwych zasadach. Nielegalni byli o wiele tańsi bo nie mieli kosztów przypisanych legalnemu handlowi. Uniemożliwiało to działalność takim jak ja, a było nas chyba ze trzech. Decyzja jak działać legalnie lub nielegalnie należała / była wyborem każdego chcącego handlować płytami. Jakże trudno było tym chebziowym-cepom zrezygnować z „osiągnięcia” i wypuścić mnie. Widziałem po ich minach jak trudno im było pojąć, że ktoś tak wysoko postawiony z KMO Katowice stał po mojej stronie. Stawałem im potem każdego dnia specjalnie naprzeciw tych ich okien (choć mogłem gdzie indziej na peronie) aby ich max wkurwiać bo wiedzieli już że nie wolno im mnie ruszyć !! Wkurwiałem ich jeszcze czym innym, a mianowicie stając na peronie (w oczekiwaniu na podmiejskie pociągi) na wprost ich okien z pięknymi sexy laskami, moimi znajomymi, a które wtedy woziłem cugiem, a to do Gliwic, a to do Katowic. Te psie komuna ćwoki mogły se jedynie pomarzyć o takich laskach i zwalić konia w tym swoim śmierdzącym areszciku. Takie to miewałem przygody w zgniłym ‘prl’ – gdzie prześladowania były symbolem dnia powszedniego – szczególnie dla takich jak ja – czyli odmieniec nijak do komuny i ‘prl’ nie pasujący !!

* (KM – Katowice – Komenda Miejska Milicji z Katowic)



*

W latach ’70 i ’80 zarabiałem masę kasy na płytach z USA i odkładałem sobie na moje marzenie czyli wyjazd z komuszej Polski do USA na zawsze. Uzbierałem jakieś $7.000 – sprytnie to przemyciłem do USA i w zimie 1986 roku wyjechałem pierwszy raz. Był to jednak wyjazd mocno nietrafiony i w marcu 1989 poleciałem drugi raz. Tym razem wszystko było cacy. Zahaczyłem się u przyjaciela w NYC, a potem poleciałem do LA gdzie było mi jak w raju. Poprosiłem o azyl polityczny i niemal go dostałem. Przeszkodziły mi polityczne zmiany w Polsce czyli oddanie władzy przez komuchy Lechowi Wałęsie i Solidarności. W takiej sytuacji władze USA miały powód aby mi odmówić azylu politycznego – no bo teoretycznie nie było już w Polsce władzy komunistycznej, której się obawiałem …

____________________________________________________________




TW „Muza”

Po wpisaniu w wyszukiwarce IPN imienia i nazwiska pokazuje się informacja czy ktoś jest zarejestrowany jako TW czy nie. W moim przypadku pojawiły się takie informacje:

IPN Ka 00233/389 tom 1 + 2
Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Katowicach 1983-1990
Numer rejestracyjny - 12/8381
- dwie teczki personalne tajnego współpracownika pseudonim ”Muza”
dot. Pawul Jan, imię ojca: Michał, ur. 05-07-1952 r.



Kiedy chciałem pojechać w 1989 roku do USA to wezwał mnie porucznik MO, Sztuka - wydział ds. przestępstw gospodarczych - komenda Katowice z którym współpracowałem od 1983 roku w sprawach likwidacji nielegalnego handlu płytami na bazarze w Katowicach. Pokierował mnie do jakiegoś SBeka (porucznik SB Plewnia) mówiąc żebym się z nim dogadał bo inaczej nie dostanę paszportu. SBek natomiast zapisał mnie w swoich papierach że będę inwigilował Polonię w USA. Nie inwigilowałem bo jechałem po azyl polityczny i złożyłem w USA po to papiery, a poza tym komuna i całe to ich SB upadły kilka miesięcy później w 1989.

Natomiast cały okres współpracy z wydziałem przestępstw gospodarczych zapisano w IPN jako współpracownik SB. Natomiast fakt jest taki, że to nie było polityczne tylko gospodarcze. Chodziło mi o likwidację nielegalnego handlu płytami na bazarze w Katowicach i tyle. Informowałem o przestępcach gospodarczych ponieważ uniemożliwiali mi legalną działalność handlową na którą miałem zezwolenie wydane jeszcze w stanie wojennym w 1982 roku. Z tego co zapamiętałem to żaden z tych nielegalnych handlarzy nic nie ucierpiał bo nadal działali obok mnie jakby nigdy nic – zapewne zgodnie z komuszą zasadą Milicji że oni mieli donosić na mnie a ja na nich. Psy natomiast miały z tego korzyść i radochę. Takie to były uwarunkowania w PRL.

Nikt się na mnie nigdy nie skarżył, że był jakoś przeze mnie poszkodowany i do dziś nie ma takich śladów bo wiedzieli że są, PRZESTĘPCAMI GOSPODARCZYMI(!!) którzy tak samo ‘wyglądają’ w każdym systemie politycznym – tak samo dziś jak i wtedy !! ---- Dziwaczne że w ogóle moje usilne próby sprowadzenia ich na drogę legalności gospodarczej z pomocą MO zostały potraktowane jak materiał dla IPN z powiązaniami SB. Wykorzystywałem MO do swoich celów – likwidacji uciążliwej i max nielegalnej konkurencji !! MO to wiedzieli a nawet mnie za to opierdalał, ten por. ‘sztuka’, grożąc że „mnie zlikwiduje bo za dużo rozrabiam wykorzystując ich do swoich celów i że oni nie są od tego” !!

To że na mnie donoszono to nie ulega wątpliwości. Miałem rozliczne kontakty zagraniczne, dostawałem tysiące płyt, gazet, itp. rocznie. Robiono mi rewizje w domu i konfiskowano sporo moich materiałów, nagrody z UK i USA. Byłem też szantażowany przez ‘psy’ że jak zakończę współpracę to oni „skończą ze mną”. Porucznik Sztuka wyciągał mnie z tych rewizji a raczej ich rezultatów, że niby taki dobry i pożyteczny. No a ja wiedziałem że maczał w tym palce aby mnie uzależnić i podporządkować – takie ich metody. Opisałem to dokładnie w materiałach które złożyłem w USA - INS Los Angeles w 1989 roku prosząc o azyl polityczny.

Moje akta wydostane po latach z archiwum IPN Katowice to jedna wielka ściema i fałszywka wyprodukowana przez SB dla własnych, nieczystych celów. Akta nie przedstawiają żadnej wartości poza tym, że pokazują jak usidlano i zmuszano do współpracy. Jawi się tu czytelnie kreowanie przez funkcjonariusza „współpracownika SB” poprzez realny szantaż !! Chciałem wyjeżdżać na tzw. ‘Zachód’. SB w takich sytuacjach i na takich ludziach wymuszało zgodę na podpisanie współpracy jako tzw. TW. Wyglądało to mianowicie tak --- pozwolimy ci na wyjazd i damy paszport – a ty zobowiążesz się donosić / informować o interesujących nas osobach żyjących poza Polską albo i w Polsce.

Z akt wynika czytelnie, że zmuszony takim szantażem zgodziłem się na „współpracę”. No i tak to SB kreowało tysiące fałszywych TW na potrzeby udawania pracy, działalności, robienia kariery w SB - że niby tacy niezbędni, itp. A że ten cały badziew wyrządzał krzywdę ludziom to ich nie obchodziło ....

Przypominam sobie, że rozmawiałem kiedyś długo ze znanym mi osobiście od połowy lat ’70 Wojtkiem Zamorskim (RIP) – znanym na Śląsku i w Polsce cenionym deejayem disco (lata ’70), a potem jeszcze wyżej cenionym dziennikarzem radiowym i telewizyjnym. Gadaliśmy o przeróżnych sprawach także o jego dokumentacji TW w IPN Katowice. Powiedział mi wtedy, że jest z tym problem po latach i żebym tak nie wierzył ślepo bo SB często fałszowało papiery na kogoś żeby się przed szefami wykazać że niby tacy dobrzy i działają. Wojtek ma w informacji na stronie IPN napisane że był „KANDYDAT”. Jest to ewidentny dowód że go męczyli i zmuszali, szantażowali zapewne do współpracy, a on się migał jak mógł. No ale to była komuna i wcześniej czy później człowiekowi dokleili ogon. Prezydent Lech Wałęsa tego dowodem. Narobili na niego papierów a on musiał się potem bić w sądach latami żeby udowodnić że to fałszywki. Znałem Wojtka i to był naprawdę pasjonat muzyki i uczciwie robił swoje. Nie wierzę aby kablował – o nie !!


*MO – Milicja Obywatelska
*TW – tajny współpracownik
*INS – Immigration and Naturalization Service


____________________________________________________________




[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



Wyjazdy do UK i USA
Żona i dzieci spały, a ja ciężko wystraszony siedziałem o 1.00 w nocy i rozmyślałem – co to teraz będzie ?! Rano byłem już w samolocie i leciałem do NYC ...



… ale najpierw ----




Gorol w Londynie
[Londyn / Reading – 1985]



Wcześniej wyjeżdżałem już z zamiarem ucieczki z PRL-owsko-komuszej Polski dwa razy ale nie wyszło. W 1985 roku pojechałem do UK na zaproszenie deejay przyjaciela, który nazywał się Tony Hadland. Siedziałem na wsi pod Reading i nie wiele mogłem tam zdziałać nie mając kasy na zadomowienie się np. w Londynie.

Londyn odwiedziłem wtedy ze 4 razy. Byłem nawet w ich urzędzie od spraw imigracyjnych (Home Office), ale w trakcie oczekiwania na przyjęcie przez urzędnika wyszedłem. Inaczej to wszystko wyglądało z domu, kiedy młoda i sexowna żonka oraz małe dzieciaczki były koło mnie. No ale w Londynie przebijały się różne inne myśli, przede wszystkim ta, że nie prędko mogę tą moją młodą rodzinkę zobaczyć jak wystartuję oficjalnie po azyl polityczny – no i w tym momencie serducho kołatało niemiłosiernie. Co innego planować, myśleć a co innego zrealizować. Próbowałem jeszcze znaleźć pracę i nawet znalazłem w greckiej knajpie w pobliżu Trafalgar Square. Pracy jednak nie podjąłem bo nie miałem gdzie i jak w Londynie mieszkać, a dojazd ze wsi pod Reading był wykluczony. W sumie jak dziś to wspominam to widzę wyraźnie, że było to wszystko chaotyczne, źle zorganizowane. Pozwiedzałem jeszcze Londyn, a mianowicie plac przed pałacem królowej – Buckingham Palace, Piccadilly Circus, Carnaby Street i poboczne uliczki, jakiś bulwar nad Tamizą prowadzący do London Bridge czy do sąsiedztwa Parlamentu. Mając czystość w papierach powróciłem do Polski i planowałem kolejne ucieczki bo w PRL, a w szczególności na zasyfionym i total zacofanym Śląsku z prymitywnymi hanysami było mi niesamowicie wręcz źle.


[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



Gorol w Nowym Jorku, Los Angeles, Hollywood i Seattle
[New York / Los Angeles / Hollywood / Seattle – 1989 / 1990]




Był chłodny marzec roku 1989. Polska leżała niemal w gruzach doprowadzona przez komuchy do total gospodarczej i kulturalnej ruiny. Tym razem leciałem na zaproszenie nowego kolesia, który nazywa się Albert Garzon i z którym trzymam kontakt do dzisiaj. Byłem solidnie (jak na Polaka) przygotowany. Nie leciałem już liniami LOT, których ruskie samoloty były zdezelowane i śmiercionośne. Poleciałem liniami Pan-Am. Po wylądowaniu w NYC na ogromnym lotnisku JFK odebrał mnie Albert i pojechaliśmy autobusem na Mahattan gdzie Al mieszkał na ubogo wyglądającej Lower East Side. Ogromne wrażenie wywarł na mnie moment kiedy autobus przejeżdżał przez Manhattan Bridge. Był wczesny wieczór i zachodzące słońce odbijało się czerwonawo-złotawym blaskiem od szyb wieżowców – po lewej stronie widziałem słynne WTC i Brooklyn Bridge, a po prawej Empire State Building – w dole szeroka i ponuro wieczorem wyglądająca East River. Ze wszystkich zagranicznych wypraw ten obraz zapamiętałem najbardziej. Autobus zakończył trasę na słynnym Grand Central Station – skąd pojechaliśmy jedną z nie mniej słynnych, nowojorskich żółtych taksówek. Ten przejazd ze środkowego Manhattanu na jego wschodnio-południowy cypel

– wszystko to co mijaliśmy po drodze też wywarło na mnie duże wrażenie. Cały ten ogromny i skomplikowany ruch - masa ludzi o przeróżnym wyglądzie i masa różnorodnych pojazdów wciśniętych pomiędzy te ogromne i piękne wieżowce - tworzyły w moich oczach obraz jedyny, unikalny, nigdzie indziej niespotykany - obraz jakiś taki jakby zaczarowany.

W Nowym Jorku miałem kasę przemyconą zmyślnie z Polski – ponad 7.000 dolców.

W związku z tym mogłem się spokojnie dookoła rozglądać i nie spieszyć z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji. Odwiedzałem zatem różne miejsca zastanawiając się czy zostać w NYC czy polecieć do Los Angeles do czego namawiał mnie mój drugi koleś z owych czasów i z USA – niejaki Dennis White. Propozycja Dennisa była bardzo kusząca, tym bardziej że fundował mi bilet lotniczy tam i z powrotem. Miał na to kasę / sporo kasy uzyskanej z handlu jakimiś płytami i kooperacji z autorem scenariusza do filmu „The Doors”, który nazywał się – Randall Jahnson.W końcu dałem się przekonać i poleciałem do Los Angeles. Na lotnisku odebrał mnie kędzierzawy grubasek czyli Dennis. Po wyjściu z lotniska uderzył mnie jakiś ciepły i niespotykany zapach, który towarzyszył mi już potem do końca mojej wizyty w Kaliforni. To zapamiętałem najbardziej podobnie jak ten widok zachodu słońca na Manhattanie z za szyb autobusu. Z trudem zapakowaliśmy moje dwie super ciężkie walizy do maleńkiego, dwuosobowego Pontiac Fiero (własność laski Dennisa o imieniu Mary Selakovich) i ruszyliśmy w kilkudziesięcio-kilometrową drogę co w skali Los Angeles znaczy – ‘bliskie sąsiedztwo’, mała odległość. Po drodze pierwszy raz w życiu widziałem ogromne palmy stojące to tu to tam, a nos ciągle wbijał mi się ten nieznany mi dotąd i niespotykany zapach – to ciepłe i pachnące powietrze. Po przyjeździe na miejsce moim oczom zjawiło się piękne, obrośnięte kwiatami kondominium zbudowane w latach ’20 czy ’30, w którym (jak się niebawem dowiedziałem) dawniej, aż do lat ’60 mieszkali ważni ludzie pracujący w przemyśle filmowym znajdującego się nieopodal Hollywood. Jeden z takich ludzi mieszkał tam nawet nadal. Miał prawie 80 lat i był niegdyś scenarzystą pomocniczym w wytwórni filmowej ‘Paramount’. W sąsiedztwie (10 min pieszo) znajdowała się słynna dzielnica gwiazd Hollywood z lat ’40 i ’50 czyli ‘Silverlake’ oraz hotel w którym wręczano niegdyś (raz czy dwa) ‘Oscary’, a mianowicie Park Plaza Hotel stojący pomiędzy Wilshire Bulevard i 6 ulicą – na wprost McArthur Park. Piękne i wielce urokliwe było to miejsce i coraz częściej w mojej głowie kołatała się myśl, że tu chyba „zaparkuję”, że tu zostanę na zawsze.

Dennis zajmował dwupokojowe mieszkanko na parterze kondominium zwanym przez tubylców w skrócie ‘condo’. W sąsiedztwie mieszkali, głównie młodzi ludzie ze światka artystycznego. Obok nas mieszkała śliczniutka Beky, kelnerka aspirująca do roli aktorki w Hollywood. Na piętrze mieszkali muzycy, a obok pisarz / scenarzysta i malarka z mężem.

Pewnego dnia zwaliła się do naszego małego mieszkanka grupa rockowców z Seattle. Nazywali się ‘Sundgarden’ – nie byli wtedy nikomu znani i przyjechali w celu podpisania kontraktu z firmą płytową A&M. Spali śledziem na naszej podłodze i tylko ich managerka (śliczna lalunia) dostała na ten czas moje łóżko – ale beze mnie :-))))))) Podpisali kontrakt i odjechali. Dennis natomiast zaproponował, że wyskoczymy na jakiś czas do Seattle (skąd pochodził). OK – czemu nie odparłem i za tydzień siedzieliśmy już w jego nowo kupionym aucie pokonując ponad 3.000km po autostradzie Nr 5 na północ.

Seattle było mi znane wcześniej tylko z tego, że tu urodził się i wychował genialny gitarzysta Jimi Hendrix. Teraz natomiast (1989) rodziła się tu nowa muzyka o nazwie „grunge”, która niebawem miała zawładnąć na krótki czas światem rocka. Póki co byli to jednak biedni i nieznani kolesie ...

W czasie około 30 dniowej wizyty w Seattle odwiedziłem z Dennisem wszystkie kluby i koncerty jego dawnych kolesi czyli: Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden, Badmotorfinger, Alice in Chains, Stone Temple Pilots ale przede wszystkim zespół który już wtedy był w Seattle gwiazdą - ‘Mother Love Bone’. Ten zespół wywarł na mnie największe wrażenie i dzięki niemu polubiłem ten nowy styl i brzmienie rocka. ‘Mother Love Bone’ rozpadł się w 1990 roku zanim ‘grunge’ stało się bardzo popularne. Powodem rozpadu była nagła i szokująca śmierć ich charyzmatycznego i niezwykle utalentowanego wokalisty o wspaniałym brzmieniu głosu i technice śpiewania, który nazywał się Andrew Wood. Andrew zmarł z powodu nadużywania narkotyków. Pamiętam, że jak go pierwszy raz zobaczyłem to przed oczami przesunęły mi się zapamiętane z fotografii obrazki jakby coś na podobieństwo ery hippie, Woodstock, Hendrix, itp. Andrew sprawiał wrażenie jakby był młodszym bratem Janis Joplin – tyle że na tym spotkaniu w popularnej knajpie przy głównej ulicy starego Seattle, tuż obok targu rybnego – nie chciał pić piwa. Odmawiał tak zdecydowanie - namowom i zachęcie Chrisa Cornella z Soundgarden, że zapamiętałem to do dzisiaj. [ to nadal ja – ten sam gorol syn chadziajki ]

Miesiąc upłynął nam (ja + Dennis) na spotykaniu się w lokalnych knajpach za dnia i popijaniu taniego piwa polewanego z dużych dzbanków do szklanek (taki w Seattle obyczaj). Wieczorami i nocami doprawialiśmy się w klubach na koncertach wymienionych powyżej zespołów. Piwo ma to do siebie, że nie można się nim schlać tak jak gorzałą, dlatego też wszystko i dość dokładnie pamiętam. Wspaniale wspominam tą wizytę w Seattle. Dennis nawet postanowił opuścić Los Angeles i powrócić do Seattle na zawsze. Wróciliśmy zatem do LA. Dennis pozamykał wszystkie swoje sprawy, zamknął też mieszkanie, zwrócił klucze właścicielowi i odjechał. Mieszka do dziś w Seattle i utrzymujemy słaby kontakt. Ja natomiast zamieszkałem obok wraz z jego byłą laską Mary (Mary Selakovich), która pracowała za fajną kasę w urzędzie miasta Hollywood i zajmowała się sprawami lokalnych gejów. Sama jednak była max hetero i na skutki zamieszkiwania w tym samym miejscu przez dwoje takich jak my nie trzeba było długo czekać. Chyba już drugiego wieczoru popiliśmy piwka, rozluźnili się i bardzo szybko (niby to w żartach) przytulili się dość mocno aż poczułem jej wielkie i piękne cyce. Zaczęliśmy się całować zrzucając w pośpiechu ciuszki. Oboje byliśmy max na siebie napaleni – ja w szczególności. Całkowicie nadzy szybko przenieśliśmy się z salonu na wodne łoże w jej sypialni. Mary miała piękne i obfite ciało z dobrze zachowaną linią kobiecej figury. Odtąd sypialiśmy zawsze razem i ruchali ostro każdego dnia, a czasem i dwa razy dziennie. Zapamiętałem Mary jako jedną z najpiękniejszych kobiet mego życia, z którą sex był taki jak w marzeniach stających się najprawdziwszym realem. Z czasem jednak dawał o sobie boleśnie znać nałóg Mary, a mianowicie regularnie ciągnięte kreski cocainy. Zbyt często i zbyt dużo ćpała co kreowało przedziwne sytuacje jak na przykład wybieganie nago w nocy przed dom z czym musiałem sobie szybko i sprawnie radzić aby nikt nie wezwał Policji. Jej zachowanie było upierdliwe i wydawało mi się dość groźne na dłuższą metę. Zdecydowałem się z nią rozstać. Nie było to proste zważywszy jak piękna była – no i ten sex. O Chryste ! – ileż ja się „nacierpiałem” aby pokonać w sobie pociąg do tej lali – tym bardziej, że mieszkała w sąsiedztwie i codziennie ją widywałem falującą tymi cudo-cycami i rozłożystymi bioderkami ...


*

Zamieszkałem obok z imigrantem z Hiszpanii, który nazywał się Jimmy Villanova, ale zwaliśmy go Jimmy California. Wcześniej mieszkał razem z piękną dziewczyną ale opuściła go i wróciła do Madrytu. Jako oficjalny i uznany przez właściciela współlokator, płaciłem Jimmiemu połowę kosztów wynajęcia mieszkania czyli 700 dolców miesięcznie i miałem prawo do jednego prywatnego pokoju, wspólnej kuchni i łazienki. To nasze, ogrodzone wysokim płotem i zamykane, kondominium przy Coronado Street było jakby oazą w okolicy w której mieszkali głównie imigranci z Ameryki Południowej i gdzie szerzyła się przestępczość oraz wszelka patologia. Nie jeden raz dało się słyszeć nocne wystrzały pistoletów w okolicy oraz syreny policyjnych aut. Patrząc na to wszystko dochodziłem do wniosku, że pierwsze wrażenie było super, ale jak się to poznawało z bliska i dokładnie to wychodziło wyraźnie, że centrum Los Angeles okazywało się szambem i że długo pod tym adresem nie pomieszkam, że trzeba będzie uciekać od Latynosów za którymi podążał brud, smród i kryminał ! Z tym przeświadczeniem złożyłem dokumenty, przygotowane jeszcze w NYC z pomocą Alberta, do INS of LA (Immigration and Naturalisation Service – Los Angeles). Prosiłem władze USA o azyl polityczny i miałem na to aż nadto mocne papiery – dużo papierów. Dostałem tymczasowe pozwolenie na pracę i słynną oraz pożądaną przez wszystkich imigrantów Social Security Card z osobistym numerem ewidencyjnym. Tak wyposażony mogłem ruszyć w poszukiwaniu legalnej pracy. Znalazłem ją w odległym o ponad godzinę jazdy dwoma autobusami Glendale – miasteczku powstałym dawno temu w czasach słynnej gorączki złota w Californi.

Zatrudnił mnie Gary Novotny – syn czeskich imigrantów – właściciel firmy naprawiającej parkiety i meble. Praca była czasami dość ciężka ale znośna – no i dawała regularnie, każdego tygodnia fajną wypłatę. W firmie Novotny’s Refinishing pracowałem razem z dwoma rockowymi muzykami z nieznanej jeszcze wtedy kapeli ‘Tattoo Rodeo’. Byli to gitarzysta basowy, wokalista i kompozytor Dennis Churchill - Dries oraz wyśmienity gitarzysta Rick Chadock, który swego czasu dostał propozycję grania w legendarnym Kiss. W 1989 roku właśnie nagrywali swoją pierwszą płytę. Potem, po moim wyjeździe w 1990 roku mieli hita na topie i stali się dość popularni. Praca u Garego dawała też tzw. ‘niespodziewanki’. Pewnego gorącego i bardzo suchego popołudnia (jak to zwykle w południowej Californi w środku lata) kiedy miałem już po skończonym dniu pracy jechać do domu nagle zawołał mnie szef firmy, w której pracowałem Gary Novotny i zapytał czy chcę jeszcze popracować tzw. overtime czyli nadgodziny za 100% wyższą stawkę godzinową. Jasne! - wykrzyknąłem z radością i dość szybko w obawie aby nic się nie zmieniło. Nie miałem nic lepszego do roboty, a każdy zarobiony dolar był dla biednego emigranta z Polski na wagę złota. Firma Novotny's Refinishing była wtedy najsławniejszą i najwyżej cenioną w dolinie San Fernando firmą, która zajmowała się naprawami i renowacjami wszystkiego co ktoś kiedyś zrobił z drewna. Zostaliśmy wezwani do nagłej naprawy drewnianej boazerii uszkodzonej w czasie usuwania awarii pękniętej rury wodnej. Szef zwykle nie jeździł na takie wezwania dlatego bardzo mnie dziwiło dlaczego tym razem na przykład nie przełożył sprawy na następny dzień tylko jechał osobiście. Nie pytałem go o to bo nawet nie było czasu. W pośpiechu załadowaliśmy sprzęt, materiały i chwilę potem gnaliśmy już po przebiegającej wzdłuż Californi pięknej, ośmiopasmowej autostradzie zwanej przez tubylców po prostu ("5") piątka. Wkrótce zjechaliśmy z "5", kluczyliśmy nieco po pięknych i bardzo zadbanych ulicach, aż wreszcie podjechaliśmy pod wielką żelazną bramę w białym kolorze, za którą było widać część dużego (tak samo białego jak brama) domu. OK Yahu - odezwał się milczący przez całą drogę szef - jesteś w Beverly Hills - tak jakby wiedział, że to moja pierwsza w życiu wizyta na tej przesyconej bogactwem i sławą ziemi. Wjechaliśmy na ogromny i zacieniony jakimiś pachnącymi drzewami i krzewami plac przed owym przepięknym domem. Zaparkowaliśmy ciężarówkę ze sprzętem i narzędziami. Gary, jako urodzony Kalifornijczyk czyli o niebo lepiej władający językiem angielskim ode mnie, pierwszy zastukał do drzwi. Te drzwi wyglądały jak jakieś ciężkie, rzeźbione pałacowe wrota. Nad naszymi głowami dyskretnie zaszumiała przekręcająca się w naszym kierunku kamera. Jakiś męski głos z malutkiego głośnika obok zapytał uprzejmie - w jakiej przybyliśmy sprawie i do kogo ? Gary sprawnie objaśnił co nieco i po chwili drzwi zaczęły się uchylać. Otworzyła je starsza, czarnoskóra kobieta. Okazało się później, że była to naczelna gosposia w tej posiadłości. Zaprowadziła nas do dużego pomieszczenia, które wyglądało jak kuchnia połączona zmyślnie z jadalnią-miało to wszystko razem chyba z 70 m2. Pokazała zniszczoną boazerię, zapytała jakie są nasze ulubione napoje i ile tego chcemy, po czym odeszła, zapewne po te napoje. Ja natomiast zapragnąłem odwiedzić WC. Wyszedłem zatem z owej kuchnio-jadalni na tzw. hall - też jakieś 80m2 i zacząłem szukać miejsca, którego znalezienie było od kilku minut moim "marzeniem". Otworzyłem jakieś drzwi, które jednak okazały się drzwiami do innego pokoju, a nie do upragnionego WC. Już miałem te dźwierza za sobą zatrzasnąć gdy nagle przed oczami śmignęła mi ciemna, malutka i znajoma figurka na podobieństwo starego gramofonu. Uchyliłem ponownie drzwi - Chryste! - toż to najprawdziwsze i sławne na cały cywilizowany świat statuetki GRAMMY AWARD. Na niewielkiej komódce stały dwie takie, a na ścianie mieniły się zawieszone względem siebie symetrycznie ZŁOTE i PLATYNOWE PŁYTY. Były różnego rozmiaru zarówno single jak i longplaye. Był tego ogrom! - liczenie wydawało mi się syzyfową pracą. Oniemiałem z wrażenia jak zacząłem czytać napisy na owych płytach i statuetkach, a mianowicie powtarzające się imię i nazwisko - BARRY WHITE !!! Stałem tak przez dłuższą chwilę rozpoznając pośród napisów tytuły, które jeszcze nie tak dawno grywałem gdzieś po polskich dyskotekach, gdy dokładnie umiejscowione ciśnienie ponownie przypomniało mi, że czas poszukać wreszcie tego WC. Kiedy wróciłem do kuchnio - jadalni by podzielić się moim odkryciem z Garym - ten zupełnie niewzruszony odpowiedział - no przecież wiem kto i gdzie wzywał mnie na robotę. Zdawał się wyglądać na takiego co to wcale go nie porusza fakt, że jest w posiadłości Barry Whitea. Dla Garego żyjącego w USA od urodzenia Pan White to po prostu sławny i bogaty facet jakich wielu w południowej Californi, facet śpiewający piosenki, których na dodatek Gary nie lubi bo jest fanem hard rocka. Jednak dla mnie, discjockeya z Polski zafascynowanego R&B / Disco, Barry White to ikona, guru, świętość prawdziwa. Jeśli z czymś kojarzą mi się przyjemne momenty w historii polskich dyskotek (a dyskoteki i praca deejaya to przecież całe moje życie) to ponad wszelką wątpliwość są to płyty/przeboje Barry Whitea, które były i są uwielbiane przeze mnie i przez tysiące moich rodaków.

Robiliśmy z Garym swoje - przycinaliśmy drewienka, babrali się w barwnikach, klejach i chemikaliach aby dopasować nową część boazerii do koloru/faktury tej starej oryginalnej podobno jeszcze z lat dwudziestych. Dom zbudował kiedyś jeden z bosów hollywoodzkiego kina. Nasza praca zbliżała się ku końcowi i zawsze w takich chwilach dostawaliśmy czek/zapłatę za wykonaną pracę. Na moment odwiedziła nas wspomniana w tej historii wcześniej gosposia, po czym widząc, że praca jest na ukończeniu odeszła. Po dłuższej chwili drzwi do kuchnio - jadalni otworzyły się dość szeroko i ukazał się w nich czarnoskóry mężczyzna potężnej postury w fioletowym, jedwabnym chyba, bo dość błyszczącym szlafroku i rozpiętych sandałach. Spodziewaliśmy się, że czek przyniesie gosposia i po robocie. Do głowy nam nie przyszło, że właściciel domu osobiście zechce sprawdzić jak też załataliśmy (w artystyczny niemal sposób) jego boazerię. Tego było dla mnie za wiele jak na jeden dzień. Łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu i na ‘boga’ nie wiedziałem dlaczego, a co gorsza wcale tego nie kontrolowałem. Pan White rozmawiał chwilę z Garym po czym spojrzał krótko na mnie, zauważył, że coś nie tak, że wycieram ukradkiem gębę i zapytał Garego - co z tym facetem? Gary po chwili konsternacji rzucił kilka szczerych słów na mój temat - a to, że polityczny imigrant z komunistycznej jeszcze wtedy Polski, a to że deejay, który grał w polskich dyskotekach amerykańskie płyty, a to że pewnie nigdy nie widziałem z bliska tak wielkiej / sławnej gwiazdy. Zainteresowało to pewnie Pana Whitea bo coś tam dłużej mówił do Garego, a co było zbyt trudnym dla mnie do zrozumienia angielskim. Po chwili tej rozmowy odwrócił się do mnie lekko uśmiechnięty i wykonał (jak dla mnie) najlepszy występ/sztukę jaką mógł wykonać, coś czego nic i nikt nigdy nie wymaże z mej pamięci, a mianowicie - podał mi dłoń, podziękował za dobrze wykonaną robotę, życzył powodzenia i powiedział spokojnym, dość cichym głosem, wcale nie podobnym do tego znanego mi z nagrań płytowych, że - "jeżeli zawsze pracujesz tak solidnie jak przy mojej boazerii to pewnie i puszczanie amerykańskich płyt w polskich dyskotekach wykonywałeś porządnie".

Tego dnia wróciłem do domu późno wieczorem i długo w nocy rozmyślałem nad tym co mi się przytrafiło. Było mi bardzo szkoda myć (w wieczornej kąpieli) dłoń uściśniętą przez Barry Whitea kilka godzin temu. 
[ to nadal ja – ten sam gorol syn chadziajki ]

Mr. BARRY WHITE (1944 - 2003 RIP)



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




'Spodek' - Katowice - "moje koncerty"
W katowickim 'Spodku' odbyło się niegdyś sporo rewelacyjnych koncertów. Byłem na wielu z nich - choć nie na wszystkich ...




5th Dimension – późne lato 1973

To był pierwszy w Polsce i wielki zarazem koncert znanej zagranicznej gwiazdy z USA w katowickim 'Spodku'. Trudno dzisiaj znaleźć zdjęcia czy jakiekolwiek informacje o tym koncercie. Ja jednak tam byłem i zatwierdzam to jako fakt historyczny :-))))) Byli mi znani przede wszystkim z ogromnego przeboju - “Up, Up and Away”, który grałem na moich dyskotekach oraz innego przeboju, który w 1969 roku ‘obleciał’ wszystkie liczące się na świecie listy przebojów, a mianowicie - „Aquarius/Let the Sunshine In” z mjuzikalu (musicalu) ‘Hair’. Grałem to na moich dyskotekach. Do Katowic, w ramach światowego tourne finansowanego przez rząd USA, przyjechali w oryginalnym Afro-Amerykańskim, pięcio-osobowym składzie: Lamonte McLemore, Marilyn McCoo, Florence LaRue, Ronald Townson i Billy Davis Jr. Takich artystów jeszcze tu nie było, a i dla mnie było to pierwsze ‘spotkanie’ z artystami amerykańskimi. W późniejszym czasie, już po rozpadzie zespołu, jego liderzy pojawili się ponownie na listach przebojów jako duet ‘The Marilyn McCoo & Billy Davis Jr.’. Grałem ich hiciory na moich dyskotekach.



Tina Turner - 4 XII 1981

Na 4 grudnia 1981 roku zaplanowano i wykonano w 'Spodku' dwa koncerty (pod rząd) tej super amerykańskiej gwiazdy. Zakupiłem zatem bilety na oba koncerty i zasiadłem w pierwszym rzędzie pod sceną :-))))) Było to dla mnie, młodego wtedy deejaya disco, przeżycie absolutnie kosmiczne !! Rewelacyjna muzyka, muzycy, tancerki i sama Tina. Pamiętam to dzisiaj jak przez mgłę, ale pamiętam bo czegoś takiego nigdy się nie zapomina ...  !! Dziewięć dni po koncercie Tiny Turner w 'Spodku', gen. Jaruzelski ogłosił w Polsce stan wojenny.

Wiedziałem, że idę na 2 koncerty pod rząd kogoś znakomitego ponieważ byłem deejayem od 1970 roku i często grałem jej ówczesne hity, a najczęściej "Natbush City Limits" - piosenka o jej rodzinnej mieścinie. Dobrze wiedziałem (i to od lat) kim jest Tina. Pamiętam że miała rewelacyjne (2) tancerki (do jednej zwracała się Captain) oraz fantastycznego pianistę Kenny Moore RIP – (1951-1997) – dyrektora muzycznego tourne, którego Tina zostawiała czasem na scenie i szła się przebrać, a on dawał popis talentu i umiejętności pianistyczno-wokalnych. Jak go słuchałem to naszła mnie myśl, że ten gostek za chwilkę też zostanie wielką gwiazdą – NIE ZOSTAŁ …

Na koncert Tiny Turner przyjechałem z Rudy Śląskiej przeohydnej familok syf-dzielnicy ‘Kaufhaus’ (w której wtedy mieszkałem) do legendarnego katowickiego ‘Spodka’ z piękną wówczas i total sexy żonką oraz 6 letnią córeczką wypicowaną przez mamke do granic możliwości :-). Pamiętam jak córki nie chcieli wpuścić, że to za głośne dla niej i jak mała płakała wzbudzając sensację na około. Przypadkiem zauważył to ktoś z ekipy Tiny bo nie mówił po polsku, a chyba sprawdzał jak to wygląda na bramkach no i nakazał wpuścić ale trochę to trwało. Zasiedliśmy w pierwszym rzędzie pod sceną na samym środeczku bo takie wykupiłem sobie dużo wcześniej bilety. Wyglądaliśmy super (tak mi się wydawało zważywszy jak wyglądała Polska roku 1981), ciuszki z Pewexu, itp. Tina na 100% nas widziała ze sceny przez oba całe koncerty. Podkreślam 2 koncerty, pierwszy rząd, środek i taka rodzinka razem. Bałem się że coś powie albo zrobi, że wciągnie np. małą córcię na scenę – bo było to tam i wtedy jedyne takie dziecko w ogromnym i wypełnionym po brzegi ‘Spodku’ :-) Oglądanie i słuchanie dwóch tych samych koncertów pod rząd to niecodzienne. Szybko przeleciało i byliśmy pod przeogromnym wrażeniem. Długo pamiętałem jak było – ba … pamiętam do dziś, a minęło przecież ponad 40 lat …

Tina Turner RIP (1939 – 2023)



Elton John - 27 IV 1984

Ten koncert oraz koncerty Tiny Turner i Briana Adamsa zapamiętałem najbardziej ze wszystkich na których byłem w katowickim 'Spodku'. Elton John grał i śpiewał rewelacyjnie. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie bo nie spodziewałem czegoś aż takiego po nim. To było koncertowe cudeńko - koncert najwyższej jakości pod każdym względem !!

Elton wyszedł na scenę ubrany czerwony smoking i kapelusz, jeden chyba z setek kapeluszy w jego kolekcji. Zasiadł do fortepianu, który jeździł z nim zawsze po świecie w czasie jego koncertów. Obok niego od lat ta sama i sprawdzona ekipa wysokiej klasy muzyków. Przez aż ponad dwie godziny koncertu Elton i jego zespół zagrali wszystkie jego znane i największe przeboje. Na koniec były bisy, a po ostatnim zmęczonym już głosem powiedział krótko - „thank you, good night”. I zniknął za potężną kurtyną.

Wyszedłem ze ‘Spodka’ w tłumie jakby zaczarowanych ludzi jako chyba najbardziej z nich zaczarowany. Podążałem szarymi i słabo oświetlonymi ulicami Katowic lat ’80 jakby na pamięć. To były te same co zawsze znane mi od lat ulice ale teraz zdawały się wyglądać jakoś inaczej, lepiej - chyba tylko dlatego że ja byłem jakiś taki – no właśnie - zaczarowany, szczęśliwszy jakby, czy co …



Brian Adams - 9 VII 1996

Koncert był absolutnie wspaniały. Tak wspaniały, że zdecydowałem "jakoś" inaczej wracać do domu bo zorientowałem się, że kiedy Brian przystąpił na koniec do bisów i mini koncertu z małej sceny po przeciwnej stronie tej dużej, że zostaję wiedząc, iż nic już nie pojedzie z Katowic do Rudy Śląskiej (gdzie mieszkałem) aż do rana !! Wiedziałem, że czeka mnie długa (jakieś 15km) droga w samotności po pustym w nocy Śląsku. Bo Śląsk tak zaprogramowano w latach reżimu PRL, że nie było tu żadnych nocnych autobusów, itp. Wszystko przestawało jeździć około 23.00. Tak tu było. Klasa robotnicza w nocy spała żeby rano popędzić na szychtę wyspanym. Na co zatem komu nocna komunikacja ?! A zatem z przejęciem obejrzałem koncert do końca i nawet dłużej. Wychodziłem ze 'Spodka' chyba jako ostatni. A co mi tam - na nic się już nie spóźnię :-))))) Szedłem zatem przez Katowice, Chorzów, Świętochłowice by po chyba 2h dotrzeć do domu. Dotarłem zajechany na maxa, ale nic to ... Zobaczyłem i usłyszałem rewelacyjny koncert do końca.



Metallica - 9 IX 1996


Metallica koncert w katowickim ‘Spodku’ zrobił na mnie spore wrażenie choć nie jestem fanem ‘metalu’. Zaszokowała mnie szczególnie specyficznie zbudowana na środku ‘Spodka’ scena oraz chyba z dziewięć tysięcy ludzi na widowni rozłożonej zmyślnie dookoła tej sceny. To było coś co nawet trudno sobie wyobrazić, a jednak stało to teraz przede mną i zadziwiało. Lars Ulrich miał na scenie dwa duże, oddzielne i obrotowe zestawy perkusji. Koncert trwał ponad dwie godziny, zakończył się „katastrofą” :-) --- katastrofą wyreżyserowaną ale robiącą niesamowite wrażenie. Po kilku bisach zaczęło trzeszczeć w głośnikach, światła zaczęły to gasnąć to zapalać się. Nagle pojawił się ogień od którego zapalił się człowiek. Ochrona sceny (czyli ludzie z ekipy Matallica) szybko go zgasiła. Mocne białe światło widoczne przez cały koncert zgasło, a ogromne konstrukcje stojące nad sceną przewróciły się. Po scenie biegali jacyś ludzie z latarkami (pewnie ci sami z ekipy Matallica). Znawcy zespołu siedzieli jednak spokojnie bo wiedzieli, że to element wspaniałego show, który zespół pokazał w ‘Spodku’.



Jimmy Page & Robert Plant (Led Zeppelin) - 26 II 1998

Led Zeppelin pojawili się na muzycznej scenie Europy 30 lat temu w roku 1968 roku. Dzisiaj, choć nadal aktywni, są tzw. ‘żywą legendą rocka’. Ich wpływ na całą muzykę rockową jest przeogromny. Na początku i potem przez wiele, wiele lat zespół składał się z czterech bardzo uzdolnionych muzyków:

Robert Plant - wokal
Jimmy Page – gitara
John Paul Jones - bass
John Bonham (RIP) – perkusja

W ‘Spodku’ z oryginalnego składu pojawili się jeno dwaj starsi panowie (+ dwaj młodzi muzycy towarzyszący) ale jednocześnie najważniejsi członkowie zespołu, podtrzymujący legendę przy życiu i dowodzący na scenie że są jednym z kilku najważniejszych filarów Rocka. Zagrali wszystko czego spodziewaliśmy się a nawet więcej. Były okrzyki, wrzaski niemal publiki, były też zapalniczki uniesione nad głowami – ot specyfika takich cudeńko koncertów ostatnich lat. Muzyka, znane przeboje i ich brzmienie oraz obecność na scenie idoli naszej młodości przenosiły nas bardziej i bardziej w świat magiczny, niewidzialny, niespotykany z życiu codziennym.



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




Polski deejay w DJ Hall of Fame – USA
[ to nadal ja – ten sam gorol syn chadziajki ]




----------------------------------------------------------------------
Polska Agencja Prasowa(PAP) - Warszawa - 7 marzec 2002
Polak w amerykańskim panteonie najsławniejszych DJ-ów


7.3.Warszawa (PAP) - Polski DJ klubowy, Y@HU, znalazł się na prestiżowej amerykańskiej liście Panteonu Sławy DJ'ów - poinformował Marty Angelo z DeeJay Hall of Fame USA.


Y@HU, noszący także pseudonim YAHUDEEJ@Y, jest pierwszym i jak na razie jedynym Polakiem, który - zdaniem odpowiedzialnych za DJ Hall of Fame - zasłużył sobie na wejście do Panteonu Sławy.

Urodzony w 1952 roku Y@HU, w rzeczywistości Jan Pawul, działa jako DJ od ponad 30 lat. Jest jednym z pionierów tego zawodu. Mówi o sobie żartobliwie, że "był deejayem dyskotekowym wtedy, kiedy jeszcze nie było w Polsce dyskotek". Mieszkał m.in. w Londynie, Nowym Jorku, Los Angeles i Seattle, pracując w wytwórniach muzycznych, gdzie uczył się tajników biznesu muzycznego, oraz w klubach.

Jego pierwsze artykuły ukazały się na początku lat 70. w piśmie "Jazz". Pisze m.in. dla "DJ World" i "DJ's 4 DJ's". Jest także specjalistą w dziedzinie negocjacji i transferu licencji fonograficznych. Zajmuje się selekcją, doborem i układem nagrań, pisze teksty informacyjne, m.in. wewnątrz okładek płyt. Już w 1975 roku, czyli po pięciu latach od rozpoczęcia działalności DJ'skiej, został członkiem pierwszych Narodowych Stowarzyszeń Discjockey'ów w Stanach Zjednoczonych (NADD) i Wielkiej Brytanii (NADJ).

Jego artykuły lub artykuły o nim były publikowane w zagranicznych pismach DJ'skich i muzycznych, m.in. "Disco Mirror", "Melting Pot", "Metropolitan Report", "Disco International", "Pacific Independent Deejay", "Progressive Platter", "Discothekin'", "Dance Music Report", "LMN", "Insight", "Rockpool", "Option Magazine", "Jet Lag", "Op Magazine", "Youth Connection".

Pisze dwie książki-encyklopedie poświęcone początkom dyskotek i profesji disc-jockeya w Polsce i na świecie. Opublikował już książkę "Modelka profesjonalna - poradnik". W latach 1993-1995 prowadził na Górnym Śląsku własną agencję modelek i modeli mody.

Pracował dla firm fonograficznych Eska, Silverton, Accord. Wspierał Ireneusza Dudka jako tłumacz i opiekun gwiazd na festiwalu Rawa Blues.

____________________________________________________________




[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




FAMILOKI …
*TERYTORIUM WROGIE ŻYWYM ORGANIZMOM*




Kto w tym mieszkał ten wie co to było !! A ja mieszkałem i to aż 10 lat. Familoki(*) przy hutach a w szczególności hutach cynku i ołowiu (Katowice-Wełnowiec, Katowice-Szopienice, Świętochłowice-Lipiny, Nowy Bytom-Rosamunde, Miasteczko Śląskie, Bukowno, etc.) to były terytoria śmiercionośne i siejące groźne choroby !! Pediatra Jolanta Wadowska-Król niezwykle odważna, bohaterska wręcz lekarka w latach 1974-1981, przeciwstawiła się całemu aparatowi śląskiej komuch-władzy i uratowała przed zachorowaniem lub śmiercią na ołowicę tysiące dzieci mieszkających w pobliżu huty Szopienice w Katowicach. Jej działalność świetnie jest opisana w książce Magdaleny Majcher – ‘Doktórka od Familoków’ oraz książce Marty Fax - „Moja Ołowianko, klęknij na kolanko”. W innych śmiertelnie szkodliwych rejonach Śląska gdzie stały osiedla familoków nie było takich lekarek i nie prowadzono badań ale z prawdopodobieństwem 100% można przyjąć że było tak samo jak w katowickich Szopienicach, Burowcu i Dąbrówce Małej !!

Kapitaliści niemieccy budowali familoki przy hutach, kopalniach, koksowniach, itp. badziewach dających pracę i jakieś tam dochody ale także pewną(!!) śmierć i choroby. O tym ostatnim kapitaliści, a potem komuniści ze Śląska nie mieli zamiaru nikogo informować. Familoki na Śląsku to obecnie obraz nędzy i rozpaczy – hańba regionu i Polski !! Wcześniej też nie było to nic lepszego bo powstawało najtańszym kosztem by ściągnąć i zatrzymać na danym terenie prymitywną siłę roboczą do prymitywnego śląskiego przemysłu (huty, cynkownie, kopalnie, koksownie, itp. badziewy), które dawały jakiś tam produkt ALE TAKŻE (!!) uśmiercały dziesiątki tysięcy ludzi przez lata swej działalności. Historia Śląska, a raczej Ślązaków jest widoczna na cmentarzach (dawnych nagrobkach) gdzie czyta się cyfry określające długość życia zmarłych, a zamykającą się w przedziale 40-50 lat – max. Teraz to wszystko – tzw. śląski przemysł ciężki - podupadało i zaczyna być zdrowo – nareszcie !! Śląsk wcale się nie zawalił, a wręcz przeciwnie ma się całkiem dobrze bo mądrych i zdolnych oraz pracowitych ludzi ci tu masa (jakieś 5 milionów) i dają radę, ogarnęli inne dziedziny, które przynoszą nam tu aktualnie dochody i rozwój gospodarczy bez dotacji z podatków Polaków jak np. zero-dochodowe i max uprzywilejowane górnictwo.

Dlatego stanowczo i zdecydowanie twierdzę, że familoki na Śląsku to jeden wielki syf i tragedia - sam w takim mieszkałem – 30m2, kuchnia i pokój, mały kuchenny piecyk do ogrzewania w zimie (kopciuch), łazienki brak, a ubikacja na placu 60m od domu - dziura w desce - smród, brud, bakterie, hańba i poniżenie – zero ludzkiej godności !! No i czym się tu zachwycać --- lepiej wymazać i zapomnieć tą tragedię Śląska !! Dopiero po 50 latach życia i ciężkiej pracy kupiłem ruinę w kamienicy w centrum miasta i wyremontowałem za kredyt, który będę spłacał 30 lat.

Słusznie postąpiły swego czasu władze Rudy Śląskiej i wyburzyły słynny Schlafhaus oraz Kaufhaus. Parę domów zostało i straszą do dziś !! Żyje się w tym badziewiu jak za przysłowiowego „króla ćwieczka” czyli w warunkach urągających godności ludzkiej !! Są jednak i tacy którzy ładują w te hasioki ciężkie pieniądze, głównie z EU – jak np. w osiedla Nikiszowiec – Katowice (ile w tym utopiono kasy ??) --- czy ‘Kolonia Zgorzelec’ – Bytom (31 milionów z czego 24 miliony z UE). Jak piękne, nowoczesne, funkcjonalne i wygodne osiedle można wybudować za taką fortunę nie muszę nikogo przekonywać. Wolą jednak topić kasę w badziewach ponad 100 letnich w których i tak nigdy już nie będzie się żyło tak jak na nowych osiedlach. Dlaczego topią w tym taką ogromną kasę ?? Bo umawiają się że to zabytki z racji tego że są to ruiny stare. Ja twierdzę że są stare ale bez wartości jakiejkolwiek. No ale co mi tam do nich i ich „zabytków” :-)

Cały ten kapitalistyczny a potem komunistyczny przemysł na Śląsku - KOPALNIE, HUTY, KOKSOWNIE, FAMILOKI, ITP. to była ta prawdziwa ‘TRAGEDIA GÓRNOŚLĄSKA’ !! ZIEMIA WROGA ŻYWYM ORGANIZMOM !!



* FAMILOKI
Nazwa wzięła się od niemieckiego – Familien-Block czyli – dom rodzinny. W familokach, jak nie trudno się domyśleć mieszkały i nadal mieszkają głównie rodziny górników, hutników. Familoki to tylko i wyłącznie budowane najtańszym kosztem i byle jak, brudne, proste i niskiej jakości budynki / mieszkania bez podstawowych sanitariatów.


____________________________________________________________




DUCH STALINOGRODU
nadal żywy w Katowicach i na Śląsku ...




Katowice zmieniły nazwę na ‘stalinogród’ od marca 1953 roku do października 1956 roku.

Gustaw Morcinek, nauczyciel i autor lektur szkolnych, firmował apel o zmianę nazwy miasta Katowice na 'stalinogród'. Ale nie tylko on. No bo dlaczego akurat tu takie debilne pomysły jak zmiana nazwy miasta (na wielce ohydną!) trafiły na podatny grunt ?? A no dlatego, że na Śląsku zawsze było najwięcej dziwacznych ludzi, komuchów gotowych służyć i lizać po zadzie czerwonych bandziorów. Do dziś tu tak jest – dlatego stoją tu masowo pomniki stalinowskiego funkcjonariusza, który w latach powojennych zaprowadzał na Śląsku zbrodniczy reżim CCCP / ZSRR czyli niejakiego Jorga Ziętka – osobnika który niszczył śląskie skarby, własność zacnych śląskich rodów które Śląsk zbudowały !! Żyją tu i mają wpływy tacy co to uważają go (owego 'ziętka') za śląskiego bohatera !! Dla nich fakty historyczne i prawo nic nie znaczą !! Bronią swego / czerwonego – dokąd się da. No a że władza i administracja tu ‘przechylona’ toteż ulega złoczyńcom i szambo trwa !! No i nic to że nauka dawno wykazała, że 'zietek' to czerwony wróg Śląska i Polski, który brał udział i miał niebywały wręcz wpływ na podporządkowanie Śląska i Ślązaków zbrodniczej machinie CCCP / ZSRR. Poniekąd w Katowicach nadal drzemią resztki ‘stalingrodu’ czyli kultu czerwonego bo tak jak wspomniałem pełno tu komuszych popłuczyn oraz ciemnoty uległej rezultatom dawnej propagandy 'PRL' oraz co gorsze ludków zaślepionych i odpornych na naukę / edukację historyczną … Dlatego stoją pomniki stalinowca ‘ziętka’: w Katowicach, Chorzowie i Ustroniu, a na ścianie dyrekcji Parku Śląskiego nadal wisi jego tłusta i obwisła morda. Stoją w ciszy i milczeniu wrogie Polsce pomniki komuchy stalinowskiego 'ziętka' --- a skradziona brama wysadzonego w powietrze pałacu Neudek (dziś Świerklaniec) nadal stoi u małp’ w ZOO Chorzów. Ten przeohydny fakt ignorują władze wojewódzkie, Chorzowa, Świerklańca i o zgrozo konserwatorzy zabytków łącznie z tym generalnym z Warszawy. Złodziejska decyzja nasłanego przez zbrodniczy reżim CCCP / ZSRR stalinowskiego komuchy i burzyciela zamku oraz pałacu w Świerklańcu obowiązuje do dzisiaj - jakby wszyscy wymienieni nie mieli rozumu i wiedzy by historyczną krzywdę naprawić !!



Prawo …
Dz.U. 2016 poz. 744

Ustawa z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki

Sejm niemal jednogłośnie przyjął ustawę dekomunizacyjną. Przewiduje ona, że nazwy m.in. ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego, nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować.


Marcin Krupa – prezydent Katowic
4 maj 2018


„Trwają dyskusje dot. "ustawy dekomunizacyjnej". Na liście IPN znalazło się nazwisko Jerzego Ziętka, czego konsekwencją może być usunięcie pomnika J. Ziętka z Katowic oraz zmiana nazwy ronda. Moje stanowisko w tej sprawie od dawna jest jednoznaczne - nie zgadzam się ani na usunięcie pomnika, ani na zmianę nazwy ronda. W związku z tym podjąłem działania, by Miasto Katowice przekazało na rzecz Muzeum Historii Katowic pomnik Jerzego Ziętka wraz z działką, na której stoi "w celach edukacyjnych". A przypominam, że z zapisów tzw. „ustawy dekomunizacyjnej" wynika, że nie stosuje się jej m.in. do pomników „wystawionych na widok publiczny w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej lub o podobnym charakterze, w celu innym niż propagowanie ustroju totalitarnego.”

Kłóci się to wyraźnie z obowiązującym prawem i nieudany wybieg / sztuczka tu nie działa – nadal jest łamanie prawa ponieważ TO JEST PROPAGOWANIE USTROJU TOTALITARNEGO POPRZEZ HOŁUBIENIE TEGO KTÓRY ZAPROWADZAŁ NA ŚLĄSKU TOTALITARNY, ZBRODNICZY REŻIM CCCP / ZSRR !! Rządzący w Katowicach (2024), a może i władze wojewódzkie (wszyscy łamią prawo!!) - wymyślili że trzeba oddać pomnik 'ziętka' - stojący (O ZGROZO!!) koło pomnika Powstańców Śląskich w Katowicach - jako eksponat do muzeum !! No to moja opinia - kilkuletni badziew to nie muzealny eksponat a co najważniejsze to niech go teraz zabierają z przestrzeni publicznej (bo to nie muzeum) do swoich piwnic !! W przeciwnym razie 'władcy miasta' nadal łamią prawo bo podkreślam - ziemia na której stoi pomnik to nadal Katowice a nie muzeum, a stalinowiec ‘ziętek’ (wbrew używanej do dzisiaj propagandzie 'prl') TO NAJWIĘKSZY ŚLASKI SYMBOL TOTALITARYZMU !! --- czego dowodzą liczne dzieła naukowców - historyków !!


Śląscy regionaliści:

Marek Plura, poseł do Parlamentu Europejskiego, Henryk Mercik – członek zarządu województwa Śląskiego, Gabriel Tobor, burmistrz Radzionkowa, Jerzy Ziętek, były poseł na Sejm RP, wnuk generała Ziętka, Grzegorz Franki, prezes Związku Górnośląskiego, oraz Marek Nowara, katowicki radny RAŚ, złożyli (wrzesień 2017) w urzędzie wojewódzkim petycję w sprawie nieusuwania z przestrzeni publicznej Jerzego Ziętka. Pod dokumentem podpisało się ponad 3,5 tysiąca mieszkańców regionu że „Jorg nie jest symbolem komunizmu, ale Śląska i śląskości” - podkreślał Marek Plura, poseł Parlamentu Europejskiego. To było w roku 2019. Patologiczny-kult zaprowadzającego na Śląsku komunistyczny / zbrodniczy reżim CCCP / ZSRR 'ziętka' trwa w najlepsze !! Prawo / ustawa jest łamana i nie ma odważnego do trwałego usuniecia 'ziętkowych' pomników oraz nazw i przekierowanie tego badziewu na śmietnik ...

Stwierdzam zdecydowanie, że w Katowicach, na Śląsku prawo dekomunizacyjne nie działała / DZIAŁA WADLIWIE(!!) - jedne przestępstwa ściga inne nie ! Dziwaczna to sytuacja / uległość wobec śląskiego ciemnogrodu + komuch-elementu, który (O ZGROZO!!) podnosi łeb w obronie tych niecnych i hańbiących nas pomników. Te pomniki hańby śląskiej należy czym prędzej usunąć, zniszczyć i zapomnieć o tym na zawsze. Czekam na ten dzień – dzień „sprawiedliwości dziejowej” z niecierpliwością.

Przy okazji przypominam i apeluję o naprawienie „zbrodni historycznej” dokonanej przez owego ‘jorgusia ziętka’, a mianowicie – KRADZIEŻY i przeniesieniu małpom w chorzowskim ZOO cennej bramy świerklanieckiego pałacu – oszabrowanego, spalonego i wysadzonego w powietrze za czasów i władzy owego ‘ziętka’. Dziwacznie milczy się w tej sprawie (szczególnie władze Świerklańca!!) i toleruje historyczne zaniedbania / hańbę okresu stalinowsko-komunistycznego !!


*MAMY ROK 2017
*DZIAŁAJĄCY OD LAT 'IPN'
*MĄDRE KSIĄŻKI I WYWIADY Z UCZONYMI LUDŹMI
*WYKSZTAŁCONY I ŚWIATŁY W DUŻEJ SWEJ CZĘŚCI NARÓD



HAŃBA TO DLA NASZEGO REGIONU OGŁUPIONEGO BZDET-PRL-PROPAGANDĄ, ŻE ZIĘTEK BYŁ NIBY JAKIMŚ "DOBRYM GOSPODARZEM" NA ŚLĄSKU I ŻE TO NIBY SUPER POZYTYWNA POSTAĆ ... - że niby tak dużo na Śląsku pobudował, że park w Chorzowie, 'spodek' w Katowicach, itp. to niby jego zasługa ... Park w czynie społecznym budowali ludzie mieszkający po wojnie na Śląsku - w większości ludność napływowa jako, że Śląsk po wojnie był pustawy ... Fundusze zdobywano poprzez sprzedaż (często przymusową) tzw. cegiełek w całej Polsce. Co do innych budowlanych zasług 'komuchy ziętka' to nic szczególnego nie zrobił. Każdy inny władca musiałby zachować się tak samo na wyniszczonym po wojnie i starym Śląsku. Adolf Hitler też wiele na Górnym Śląsku pobudował, że o autostradzie i budownictwie mieszkaniowym nie wspomnę - no ale nikt go za to nie wybiera na "bohatera Śląska" i nie stawia pomników na Śląsku !!


… podoba mi się hasełko z TVN - "naszym prawem jest wiedzieć"
…dowiadujmy się zatem …


____________________________________________________________



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




Zamek i Pałac Neudeck / Świerklaniec
... moja fascynacja ...




Zburzenie zamku i pałacu …
OHYDNA ZBRODNIA
KOMUNISTYCZNYCH WŁADZ ŚLĄSKA
(jorg ziętek + reszta czerwonej bandy)
NA CENNYCH ZABYTKACH !!



Poruszony dogłębnie tą zbrodnią pragnę WYKRZYCZEĆ mój sprzeciw zmieszany jakby z bólem jakowymś płynącym ze świadomości iż dokonano bezkarnie krzywdy i niegodziwości ogromnej nie tylko wobec naszej śląskiej historii i kultury, nas Ślązaków ale także wobec budowniczych Śląska, zacnego rodu Donnersmarck !!

Największe historyczne barbarzyństwo XX wieku na ziemi śląskiej(!!) – czyli rozszabrowanie, spalenie i wysadzenie w powietrze średniowiecznego zamku oraz XIX wiecznego pałacu w Świerklańcu. Jednym ze współwinnych, a może i prowodyrem barbarzyństwa okazał się stalinowski funkcjonariusz i komucha – zaprowadzający na Śląsku zbrodniczy reżim komunistyczny w imieniu i na rzez CCCP / ZSRR – osobnik o nazwisku Jerzy Ziętek, któremu (o zgrozo!!) postawiono na Śląsku pomniki, a śląski niedouczony ciemnogród zwie go swoim „bohaterem”, gospodarzem cz jak tam jeszcze. Ten przeohydny ludek wsławił się kradzieżą bramy i przyległego do niej ogrodzenia świerklanieckiego pałacu i postawieniem jej małpom w chorzowskim ZOO. Bramę i ogrodzenie w sposób planowany i z rozmysłem zdemontowano przed zburzeniem pałacu. Straszliwa to zniewaga dla wielce zasłużonego dla Śląska rodo Donnersmarck – jak też niegodne traktowanie cennych i wielce wartościowych zabytków śląskiej i polskiej historii !! Trzeba było być total złoczyńcą na podobieństwo jakiegoś Hitlera czy innego nazisty palącego książki, aby zniszczyć (PO WOJNIE!! - powtarzam po wojnie!!) takie skarby kultury / cywilizacji światowej jak zamek i pałac w Świerklańcu. I żeby było jasne - nie wierzę ani na 'jotę' w bzdet-fałsz-propagandowy aby to zniszczenia dokonała Armia Czerwona !! Oni przeszli Europę i nie niszczyli pałaców - co najwyżej rabowali po społu z lokalną lumpen-patologią. W Świerklańcu też to miało miejsce – a jaże ! Straszliwa była ta powojenna / stalinowska banditen-władza na Śląsku z niejakim Jorgiem Ziętkiem na czele aby dokonać tak ohydnych zniszczeń, złodziejstwa i czego tam jeszcze ...



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




HANYSIAKOWO czyli SILESIA ORTHODOX
Szczepan Twardoch: "Pierdol się Polsko".
Prokuratura: To nie było przestępstwo …



"pierdol się Polsko"

W tak wulgarnie obrzydliwy i poniżający sposób zareagował na wyrok Sądu Najwyższego śląski Polak / polski Ślązak, pisarz Szczepan Twardoch nagradzany i hołubiony, piszący po polsku dla Polaków i w Polsce. Nigdy Polski i narodu polskiego nie przeprosił !!

Poznański prawnik Michał Boruczkowski skierował zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przez Twardocha przestępstwa. Chodzi o art. 133 kodeksu karnego, który mówi o publicznym znieważaniu Rzeczpospolitej Polski. Jakiś poznański prokurator uznał jednak, że nie ma w tym przypadku znamion przestępstwa, że ta wypowiedź nie obraża Polaków. Twardoch jest pisarzem co i rusz wywołującym wkurw - odmieńcem jakimś zamieszkującym na polskim Śląsku w Polsce i twierdzącym - "nie jestem Polakiem, jestem Ślązakiem". Takie śląskie do-góry-nogami – no bo żyje tu, pisze po polsku dla Polaków. Twardoch tu zarabia fortunę na swych książkach pochodzącą w linii prostej od Polski i Polaków. Finansujemy życie codzienne jego i jego najbliższych w dobrobycie i wygodach. Dajemy mu też liczne nagrody i przywileje, pozycję na rynku literackim - a w podzięce pluje nam wielokrotnie w twarz …

W 2019 roku książka Szczepana Twardocha ‘Król’ została nominowana do Nagrody Literackiej Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBRD). Kiedy jeden z portali napisał o „sukcesie Polaka”, Twardoch oburzył się, bo nazwano go Polakiem i napisał: „Chuj mnie obchodzi, co sobie w główkach roicie” – wrzucił wtedy też na swój profil na Facebooku krótki post mówiący o tym, że znalezienie się w finale jego książki wcale nie jest „sukcesem Polaka” - „Ponieważ nie jestem Polakiem, jestem Ślązakiem, o czym, mam wrażenie, zdarzyło mi się już parę razy publicznie wspomnieć”. Twardoch nie chce być Polakiem ale pisze po polsku i dla Polaków !! Polak i Ślązak taki jak ja, który tu żyje ponad 50 lat, tu porodziły się i wychowały moje dzieci może z oburzeniem jedynie odpowiedzieć Twardochowi w jego stylu ---- >> ‘pierdol się twardoszku’ - co to roią ci się w główce jakieś narodowościowe chuj-bzdet-pierdoły wrogie mojej ojczyźnie Polsce i mojemu narodowi’.

Zapamiętaj sobie - ty i tobie podobne inne osobniki co to publicznie wypierają się polskości ( Łukasz Kohut, Monika Rosa), że Śląsk to jedynie region Polski tak samo jak Dolny Śląsk, Pomorze, Kaszuby, Wielkopolska, Małopolska czy inna góralska kraina. Ślązacy to natomiast mieszkańcy tego regionu mieszkający w Polsce i będący Polakami. Takie są fakty. Nie ma państwa Śląsk to i nie ma narodu śląskiego i wszelakie wasze, hanysie wgłupy wpisują się jedynie w bajki science fiction – proste …

Aha i jeszcze to --- (będę to zawsze przypominał z uporem maniaka)

Powstańcy Śląscy ginęli za przyłączenie niemieckiego Śląska do Polski !! Nigdy nie walczyli o odrębne państwo śląskie - bo i po co ... Jak tobie i innym nie podoba się Polska (mnie też się niegdyś nie podobała) to wyjazd tak jak to zrobili nasi współrodacy wyjeżdżając w szeroki świat. Po co się męczyć i umartwiać, tragedyje jakoweś przeżywać i wypisywać bzdety:

„nie jestem Polakiem, jestem Ślązakiem”
„Pierdol się Polsko”
„Chuj mnie obchodzi, co sobie w główkach roicie”





[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




„ŚLĄSKIE” – SPONIEWIERANIE, OPLUWANIE
I SZYDERKA Z PRZYDENTA POLSKI !!
Inny przypadek poniewierania i szyderki czynionej przez
„Ślązaków” tym razem wobec POLSKIEGO PREZYDENTA.


Otóż portalik slazag.pl specjalnie i złośliwie (na to wskazują rezultaty!!) wymyślił bzdet pod tytułem „śląska bzdura roku” pod którą podpięto wyraźne i prawidłowe poglądy wybitnego Polaka, historyka i byłego prezydenta naszego narodu Bronisława Komorowskiego:

„język śląski nie istnieje i został na Śląsku ‘wylansowany’.”


„ w województwie śląskim mieszka 5 milionów obywateli naszego państwa, a deklaruje używanie języka śląskiego zaledwie pół miliona. Ślązacy nie są mniejszością narodową.”


W 2024 roku na w/w portaliku ogłoszono, że wypowiedzi PREZYDENTA BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO o gwarze śląskiej czy etniczności Ślązaków, ITP., to właśnie owa „śląska bzdura roku” !! Znowu widać tu uzurpatorstwo do ‘jedynie słusznej śląskości’ czyli jak to 10% Ślązaków reprezentuje pozostałe 90% Ślązaków o zupełnie innych poglądach na śląskość, etniczność czy tą nieszczęsną gwarę tubylców.


ŚLĄSKI BZDET ROKU !!
czyli WROGIE(!!), umyślne i specjalne kreowanie na wroga Ślązaków
naszego byłego Prezydenta Bronisława Komorowskiego,
wybitnego Polaka, historyka, polityka i obywatela ...

Powód do obrony PANA PREZYDENTA - Bronisława Komorowskiego, jednego z najwybitniejszych Polaków podsunęły mi ludki z profilku FB i portalu - slazag.pl

Nie godzi się aby na Śląsku=Polsce szkalowano i opluwano naszego polskiego PREZYDENTA !! Z niepokojem obserwuję jakieś takie dziwaczne ruchy na Śląsku - wrogie Polsce i Polakom, a co gorsza Ślązakom opcji polskiej (bo przecież nie niemieckiej) zamieszkujących w ilości około 5 milionów Śląsk !! Do opluwania Prezydenta dołączył ze swoimi 5 zbędnymi grosikami (jakże by inaczej) pisarz ponoć śląski, nie Polak jeno Ślązak jak o sobie mówi i pisze – aczkolwiek piszący i publikujący w Polsce, po polsku i dla Polaków - Szczepan Twardoch – wywnętrzający się na zakończenie swego wywiadu publikowanego w slazg.pl, że niby został sprowokowany przez - jak pisze – „głupoty wygadywane przez byłego prezydenta.”

To jest jawne wzbudzanie niepokojów społecznych,
podjudzanie i sianie nienawiści / hejtu !!


Groźne to ruchy i mam nadzieję, że POLICJA i ABW na to patrzą co się tu wyprawia - póki nie będzie za późno !! Sensem aktualnych czasów jest europejskość, światowość, a nie tworzenie nowych granic, języków poróżnień, rozbijania, podjudzania jednych na drugich …



**

przysięga wojskowa Powstańców Śląskich:

"Przysięgam przed Bogiem Wszechmocnym i Wszechwidzącym, że Górny Śląsk przed Niemcami bronić będę, że tajemnic organizacyjnych nawet pod groźbą śmierci nie zdradzę, że rozkazy Polskiej Organizacji Wojskowej sumiennie wykonywać będę.”


Aż trzy razy Ślązacy zrywali się do walki zbrojnej przeciwko wiekowemu zaborowi i niewoli niemieckiej. Zdrajcy Śląska usiłują dziś wylansować total-bzdet teorię że były to „bratobójcze wojny polsko-niemieckie czy śląsko-śląskie – organizowane przez Polskę”. Jawi się w tym miejscu pytanie – dlaczego Ślązacy nigdy nie wywoływali powstań przeciwko Polsce ??

Na Śląsku mieszkają Ślązacy. Ślązacy to znaczy ludzie mieszkający, pracujący, tworzący rodziny i umierający na Śląsku - wszyscy równi - bez sztucznych podziałów na Ślązaków lepszych i gorszych albo takich którzy uzurpują sobie wyłączne prawo do życia tu a innym „doradzają” zbyt często „GOROLE RAUS!!” Każdy kiedyś tu przybył. Jeden wcześniej drugi później i nie widzę powodu aby ci ‘wcześniejsi’ mienili się właścicielami Śląska i traktowali ‘późniejszych’ gorzej albo nazywali siebie „MNIEJSZOŚCIĄ ETNICZNĄ” – tylko dlatego że ich przodkowie osiedlili się tu 100 lat temu, a moi 50 lat temu. Moja matka (podobnie jak miliony innych), przyjechała tu ufna że Śląsk to Polska, a nie jakieś oderwane od realu ‘HANYSIAKOWO’ – wrogo nastawione do wszystkich nowych przybyszów. Ubliżaliście jej od „chadziajek” bo czytała setki polskich książek i mówiła czyściutko po polsku, a nie tą waszą lokalną hanys-gwarą. Jak myślicie – czy te wyzwiska wzbudzały jej albo moją sympatię do was ?? Cierpieliśmy to wasze poniżanie, a jakże, a złość narastała latami !!

Śląsk to ponad 5 milionów ludzi a tylko mniej niż 10% Ślązaków wyrywa się z tej społeczności jak jakiś "lud wybrany" - opierają się integracji z większością Ślązaków=Polaków. Język śląski to język polski i nie potrzeba tu uznawania śląskiej gwary za język dodatkowy bo to tylko skok na kasę z budżetu (200-400 milionów rocznie z podatków Polaków !!) i przywileje – niepotrzebny przyczynek do poróżnienia ludzi. Na Śląsku ALBO I W CAŁEJ POLSCE powinno się zorganizować referendum w sprawie uznawania lub nie śląskiej gwary za „śląski język” – tak samo jak w sprawie uznania 10% Ślązaków za (innych niźli ja i mnie podobni w ilości 4,5 miliona Ślązaków) mniejszość etniczną i jakiś „naród” oddzielny od Polaków w Polsce. No bo pozwalanie im, separatystom na zbyt wiele powoduje że ciągle odgrzewają takie starodawne i zeschłe już dawno kotlety jak – „PAŃSTWO ŚLĄSKIE”. Uznanie takiego ich badziewiu to zgoda na oderwanie Śląska od Polski przed czym przestrzegają co światlejsi ludzie. A póki co mamy tu niewielką grupkę ‘skansen-ortodoksyjnych-Ślązaków’, którzy bezkarnie wyzywają 4,5 milionową większość Ślązaków (mówiącą w Polsce językiem polskim) od „wulców, goroli, chadziajów, werbusów czy krojcoków”. Doradzają też takie cuda - spotyka mnie to często w dyskusjach internetowych jak „doradzają” mi:

*zapamiętaj: jesteś na Śląsku gościem. Albo szanujesz gospodarzy, albo wracaj do siebie --- gorolu raus


Moja odpowiedź brzmi zawsze tak samo --- jakimż to ja jestem gościem w swojej ojczyźnie Polsce - na polskim Śląsku ??! Gościem to ja byłem w UK, USA, Niemczech albo innej Italii ale nie w regionie mojej ojczyzny Śląsku !! Nigdzie nie zamierzam wracać bo jestem tutejszy - to moja ziemia i miejsce na tej ziemi - no i nie śląskość mnie brzydzi jeno wyzwiska, prześladowania, itp. !! Nigdzie w Polsce nie spotkamy takiego wynaturzenia !! Na wygłupy w demokracji może sobie pozwolić każdy i na tym w realu sprawa się kończy.

‘Skansen-ortodoksyjnyjni-Ślązacy’nazywają takiego, który tu kiedyś zamieszkał (oni też tu kiedyś przybyli i zamieszkali !!) – max i total obraźliwie - "GOROL", "WULC" / "WULEC" WERBUS albo „CHADZIAJ”, a jego urodzone na Śląsku=Polsce dzieci z niemiecka i po rasistowsku - „KROJCOKI” czyli „KRZYŻÓWKI”. Znamy takie brzydactwa z historii Niemiec i Europy lat ’30 - ’40, a skojarzenia są oczywiste. Czymże byłby Śląsk bez wspaniałych ludzi, Ślązaków=Polaków gdyby tu kiedyś nie zamieszkali ?? A no byłby zadupiem totalnym, upadłym skansenem wymagającym stałej pomocy socjalnej !! Na Śląsku 'gorol' (taki wróg) to określenie wysoce obraźliwe i tylko tak jest tu od zawsze używane przeciwko ludziom mówiącym na Śląsku=Polsce czysto po polsku i osiadłym tu z różnych przyczyn życiowych. Tak to sobie niedouczony i często patologiczny element tubylczy wymyślił i z lubością stosuje ... Niestety i trudno !! Jest jak jest i trzeba z tym badziewem żyć ... Śląsk był albo czeski albo niemiecki albo polski - zwykłe pogranicze gdzie ludzie mieszali się od początku. Czyjeś toto musi być i najlepiej się stało że zostało polskie i czeskie, a przy okazji polskie na wyraźne i zdecydowane -TAK DLA POLSKI - wyrażone zbrojnie aż trzy razy przez Powstańców Śląskich, a w późniejszym czasie także przez Aliantów.

____________________________________________________________




Ciekawostki i wygłupy polityczne ze Śląska …
Polscy posłowie Monika Rosa - Sejm Rzeczypospolitej Polski 
i Łukasz Kohut - Parlament Europejski od lat znani są 
z kontrowersyjnych wypowiedzi na temat Śląska i Ślązaków.



*Chyba w 2021 roku pojawiły się w Katowicach duże i drogie billboardy z foto Łukasz Kohut i Monika Rosa z podpisem – „jesteśmy narodowości śląskiej”

*Monika Rosa twierdzi: „Ślązacy są mniejszością i to jest fakt. Tylko idiota może tego nie uznawać”

*Łukasz Kohut – internecie - „Nie jestem polakiem jestem ślązakiem”


wygłup 'kohuta' w Parlamencie EU !!

Wszedł na mównicę, bo dano mu głos w jakiejś sprawie - a on, europoseł polski zaczął przemawiać nie po polsku ale w śląskiej gwarze regionalnej nieprzetłumaczalnej na żaden język krajów reprezentowanych w Parlamencie Uni Europejskiej. Kohut zrobił tym samym ze Ślązaków i Polaków kabaret i pośmiewisko. Nikt w EU takich rzeczy nigdy nie wyprawiał !! No i znalazł się pierwszy co to przy okazji napluł na Polskę, Polaków w imię pokrętnie pojętego pseudo-nacjonalizmu. W Parlamencie EU jest ponad 700 posłów. Wielu z nich pochodzi z regionów w których (tak jak na Śląsku) istnieją lokalne gwary. Wyobraźcie sobie jakby każdy z nich dokonywał takich wygłupów jak ten nasz śląski Kohut. Każdy z tych posłów reprezentuje kraj z którego pochodzi i który go do EU posłał. Kraj który ma swój język i odpowiednich tłumaczy w EU. Nikt nie zgłasza do reprezentowania regionów, a zatem nie uwzględnia się żadnych lokalnych gwar w strukturach EU (bo i po co??).

Wieloletnim (2014-2019) szefem Rady Europejskiej był Donald Tusk - Kaszub z pochodzenia. Czy wygłupił się choć raz i zaczął przemawiać w gwarze kaszubskiej ?? No nie - bo to człowiek na poziomie i wybitny polityk. Nie potrzebował rozgłosu czy uznania na zasadzie szokowania wygłupami.

Nigdy nie było i nie ma żadnego {narodu ‘scence fiction śląskiego’} – jest jedynie mała 170 tysi - podług 5 milionów Ślązaków krzykliwa i kłótliwa grupka hanysiaków, która sąsiada wyzywa i ubliża mu określeniami --- GOROL, WULC, WERBUS, KROJCOK, CHADZIAJ, itp. Przy byle okazji doradzają Ślązakom nie używającym hanysiej gwary aby opuścili Śląsk bo są niechcianymi gośćmi. Uzurpują sobie prawo do jedynych „właścicieli” Śląskiej ziemi. Nie akceptują faktów, porządku państwowego, układów międzynarodowych !! Gdzie jest ojczyzna Kohuta czy Rosy skoro "nie są Polakami" z polskiego Śląska ?? Czy ich ojczyzną jest Śląsk ?? No przecież to tylko niewielki region Polski (jakich wiele mamy w składzie naszej ojczyzny), za którego wydarcie z łap niemieckich i przyłączeniem do Polski bili się i ginęli w 1919, 1920 i 1921 - 'POWSTAŃCY ŚLĄSCY' - nie bili się o ustanowienie państwa śląskiego ... Ślązacy w tamtych czasach dumni byli że stali się Polakami / uzyskali / wywalczyli sobie przynależność do narodowości polskiej. W jakim celu ‘kilku dzisiejszych’ dąży do zniszczenia osiągnięć trzech Powstań ??!

To kogo Łukasz Kohut reprezentuje w Parlamencie Europejskim (EU) "naród [science fiction] śląski" czy prawdziwy, duży i istniejący naród polski ?? ---- albo kogo Monika Rosa reprezentuje w sejmie Polski - "naród śląski" czy naród polski, który ją wybrał ??


* zarobki Kohuta w Parlamencie EU - to około €9.000 miesięcznie - czyli jakieś 400.000zł rocznie + wiele dodatków na przejazdy i przeloty, na asystentów i biura, itp. - słowem góra - WIELGAŚNA GÓRA KASIORY – Rosa w polskim Sejmie też sporo zarabia. Zostali wybrani przez Polaków do reprezentowania Polaków, a nie wybrani przez Ślązaków do reprezentowania Ślązaków. Póki co bawią się w regionalizm lokalny.

[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




ŚLĄSKA GWARA / HANYSIA GWARA
[większość czyli 4,5 miliona Ślązaków tego nie używa – dla nas językiem śląskim jest język polski]




Śląska gwara - taka nazwa to grube nadużycie ponieważ używa tu tego tylko 10% mieszkańców Śląska. A zatem językiem śląskim jest język polski tak jak w całej Polsce pomimo i obok istnienia wszelakich i wielu gwar regionalnych. Właściwą nazwą jest precyzyjne określenie kto tutaj tej skansen gwary czyli gwary hanysiej używa. Dlaczego ‘hanysiej’ ? Otóż należy to precyzyjnie odseparować od języka polskiego i Ślązaków którzy nim tu władają w ilości blisko 5 milionów. Gwary hanysiej używają tylko ‘hanysy’ !! Z powodu politycznego sprzyjania w ostatnim czasie przez koalicję większościową która przejęła władzę w Polsce legalizacji w/w gwary na język (wbrew utwierdzonej i wieloletniej opinii prawników i językoznawców) mamy co mamy, a będzie gorzej. Oto do czego hanysiakom służy ichnia gwara, czym popisują się w internecie i na billboardach, itp. Łukasz Kohut czy Monika Rosa szpanują, że „NIE SĄ POLAKAMI TYLKO ŚLĄZAKAMI”. Często wypowiadają się w mediach – ale po polsku nie w gwarze śląskiej – dlaczego ? Bo chcą być rozumiani i to ważniejsze niźli szpanowanie gwarą śląską :-) VIP-gwiazdorzy literatury ze Śląska – Szczepan Twardoch czy Zbigniew Rokita też piszą po polsku, nie po śląsku. Książki sprzedają Polakom i zarabiają na Polakach nie Ślązakach !! Zarabiają w złotówkach polskich, a nie w jakiejś walucie śląskiej, itp., itd. Wszystko to jakiś dziwacznie dziwne …

________________________________________________________

*Hanys – określenie mieszkańca dawnej niemieckiej części Śląska. Słowo to pochodzi od niemieckiego imienia Hans. Słowo to miało sugerować niemieckie pochodzenie Ślązaków.
________________________________________________________


Teraz tak będzie się to bezkarnie i szeroko szerzyć na Śląsku za 400 milionów rocznie czyli finansowanie z budżetu Polski !! --- Oto hanysiak - Zygmunt Sobiecha „doradza” w gwarze, która będzie za chwilkę oficjalnym drugim językiem w Polsce na polskim Śląsku, a co będzie nas podatników kosztować 400 milionów rocznie – doradza na Facebook Ślązakowi – o ksywie ‘Barbarzyciel Kurczak’ --- „To wydupiej tam skond żeś prziloz, gorolu...". Jest tego oczywiście o wiele, wiele więcej i nie sądzę aby zamknęli te swoje wulgarne mordy – no bo teraz to dopiero będzie im wolno …

Język z tego taki jakby na butelkę octu nakleić logo "Coca Cola" i udawać że to teraz będzie ten znany napój. Tak właśnie jest z gwarą. Dla ludzi wykształconych i rozumnych to nigdy nie będzie w Polsce język jeno jak ta naklejka, sztuczna i droga bzdet-wydmuszka, rezultat politycznej zagrywki i układu ... rzecz niebywale skrajnie dla Śląska i Ślązaków niebezpieczna - obietnica jeno dla 10% nas Ślązaków tu żyjących ... Te dążenia są naiwnością połączoną z fanatyzmem. Śląska gwara to nie język i wie to każdy światły Polak - no ale decyzjami politycznymi to i z księżyca można zrobić kąsek Śląska w lufcie :-)


**

Gwara czy Język - Fanatyzm czy Real …
prof. Jan Miodek
“Nie dajmy się zwariować”



*„Proszę ode mnie nie wymagać udowodnienia, że może śląszczyzna jest odrębnym językiem, nie żądać jej kodyfikacji, bo to jest nonsens. Naiwność połączona z fanatyzmem.”

*„Nie ma ani jednej cechy dialektu śląskiego, która by go różniła od innych dialektów, w aspekcie historyczno-językowym. Wszystko to, co jest na Śląsku, jest gdzie indziej.”

*„Śląszczyzna nie nadaje się do kodyfikacji w piśmie.” Cała ta dyskusja o śląskim języku w piśmie jest żenująca.”

*“Kapitałem dialektu śląskiego jest jego mozaikowość. Na ten dialekt śląski składa się kilkadziesiąt gwar. Próba kodyfikacji będzie zawsze z krzywdą dla którejś z tych gwar.”

*„Kiedy jednak słyszę, że na Śląsku atakuje się ludzi uważających inaczej, to trudno jest zachować spokój. Myślący Ślązak miał zawsze oficjalną odmianę swojej mowy regionalnej i tą oficjalną odmianą była polszczyzna ogólna. Tak było przez wieki i tak jest dziś.”

*„Można w żartach przetłumaczyć nawet Biblię i powiedzieć: Archanioł Gabryjel przyfurgoł do frelki Maryjki i Jej pedzioł, co bydzie miała karlusa, kierymu nado imie Jezus... Można przy tym rechotać ze śmiechu, jak rechoczą moi koledzy z Warszawy, Wrocławia czy Poznania, kiedy im takie śląskie zdania wygłaszam.”


prof. Jerzy Bralczyk
językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego
i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej



*„wyrównywanie statusu języka śląskiego z kaszubskim i nazwanie go regionalnym jest ryzykowne. Język kaszubski ze względu na pochodzenie, zjawiska fonetyczne i gramatyczne można uznać za osobny. Z kolei związek języka śląskiego z polskim jest zbyt bliski, to raczej jego odmiana. Uznanie śląskiego za język regionalny nie sprzyja też integracji narodowej. Może się zdarzyć, że po przyjęciu ustawy osoby posługujące się na przykład językiem podhalańskim będą się domagały takich samych praw."


**

Sejm odrzucił w 2019 roku wniosek o umieszczenie w porządku obrad projektu ustawy, która uznałaby mowę śląską za język regionalny. Głosowało 427 za 172 przeciw 245 wstrzymało się 10. To kolejna piąta, nieudana próba uznania gwary hanysiej za język śląski. Faktem jest też to, że Rada Języka Polskiego wypowiedziała się wtedy w tej sprawie jednoznacznie:

"z punktu widzenia ściśle naukowego nie ma żadnych faktów językowych, które by wskazywały na to, że język (niektórych – 10%) mieszkańców Śląska jest czymś innym niż gwary języka polskiego." Innymi słowy: „nie można powiedzieć, że śląszczyzna jest językiem innym niż polszczyzna.” Pod tą opinią podpisali się najwybitniejsi polscy językoznawcy i nie można ich głosu bagatelizować.

Stanowisko Rady Języka Polskiego:

*Rada Języka Polskiego zdecydowanie uważa, że mowa śląska nie powinna być uznana za język regionalny, ponieważ jest tylko dialektem języka polskiego.

*Prof. Andrzej Markowski - Uniwersytet Warszawski, przewodniczący rady, uważa, że język mieszkańców Śląska i gwary tu używane są takimi samymi odmianami języka polskiego jak te małopolskie czy wielkopolskie. Argumenty przedstawione w „uzasadnieniu” projektodawcy są nieprzekonujące, opierają się często na źródłach niewiarygodnych, zawierają informacje niepewne, a nawet nieprawdziwe, w kilku wypadkach kuriozalne

*prof. Franciszek Marek z Uniwersytetu Opolskiego nazwał uzasadnienie projektu bublem i zarzucił jego autorom próbę… osłabienia polskiej państwowości: – W praworządnym państwie z wnioskodawcami i autorami proponowanych zmian ustawowych rozmawiałby w imieniu rządu tylko prokurator.

*Gwara mieszkańców Śląska uważana była i jest przez bodaj wszystkich polskich językoznawców za dialekt języka polskiego, obejmujący wiele różnych gwar.

*W mowie Ślązaków nie znajdziemy żadnych poważniejszych cech gramatycznych, które by nie występowały równolegle czy to w Małopolsce, czy Wielkopolsce.

*Język używany tradycyjnie przez (10%) mieszkańców Górnego Śląska nie spełnia ani zapisów ustawy o mniejszościach narodowych, ani Europejskiej Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych.

*Miażdżąca opinia przygotowana na zlecenie Biura Analiz Sejmowych.

„Mowa Ślązaków nie różni się istotnie od oficjalnego języka państwa i jest jego regionalną odmianą, czyli dialektem (...) Tak jak wola ludzka nie zmieni obiektywnej prawdy o 2x2=4, tak wola ludzka nie zmieni obiektywnej prawdy o mowie śląskiej. Wola ludzka może tylko zadecydować – po raz ostatni to powiem – o takiej czy innej szanowanej przeze mnie deklaracji etnicznej” – napisał prof. Jan Miodek z Uniwersytetu Wrocławskiego.



Senator Maria Pańczyk-Pozdziej (wybitna Ślązaczka):

*„śląski to nie język”

*„Wartością śląszczyzny jest nie wydumany język, 
                                    a śląskie gwary” – 13 gwar!!

Nie można bagatelizować głosu wybitnych językoznawców.
Posłowie projektodawcy powinni wycofać projekt z Sejmu. Byłby to dowód na to, że nie kierują się polityką, tylko zdrowym rozsądkiem i wiedzą. Słuchają mądrzejszych od siebie. Przecież pod tą opinią podpisali się najwybitniejsi polscy językoznawcy. Nie można ich głosu bagatelizować. Nie można powiedzieć, że "my wiemy lepiej". Ślązacy wcale nie są za przyznaniem gwarze śląskiej statusu języka śląskiego. Za tym stoi nieliczna grupka i jej polityczne ambicje. Naukowcy od języka, wybitni prawnicy oraz sądy i sejm kilkukrotnie zajmowały stanowisko w sprawie gwary i śląskości. Oto rezultaty:

Opinia MSWiA(*) w sprawie poselskiego projektu (KO, PSL, Lewica) nt. uznania śląskiego za język regionalny (rok 2021): „Uznanie etnolektu śląskiego za język regionalny, a tym samym objęcie go ochroną wynikającą z tego tytułu, może spowodować podobne oczekiwania u przedstawicieli innych grup regionalnych, chcących pielęgnować swoje lokalne »języki« (gwary, dialekty). (…) Uznawanie istnienia kolejnych dialektów jako języków regionalnych mogłoby w rezultacie doprowadzić do paradoksalnej sytuacji, w której społeczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej składałoby się wyłącznie z osób posługujących się odrębnymi językami regionalnymi bez istnienia narodowego języka ogólnego".

__________________________________

*MSWiA – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
__________________________________


[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




Odcienie śląskości …

Śląsk jest bardzo złożony i zróżnicowany ludnościowo. Według mnie to zaleta Śląska i płynie z tego jego siła. Kto tego nie rozumie i ogranicza to jakoś ten na 100% ba na 2000% szkodnik i wróg Śląska !! Widzę próby sprowadzenia / ograniczenia Śląska czy śląskości do poziomu śląskiego skansenu czyli, gwary, etniczności, ruin-familoków czy nielicznych już pozostałości po dawnym, poniemieckim przemyśle ciężkim (górnictwo, hutnictwo). No a to jest jeno mały procent Śląska dzisiejszego, nowoczesnego i postępowego w wielu dziedzinach. 10% Śląska i śląskości to nie Śląsk – to tylko jego 10% - FAKT !! Jakim prawem i dlaczego 10% Ślązaków zaledwie uzurpuje sobie prawo do bycia jedynymi Ślązakami ??

Zamiast tą swoją kulturę śląską wzbogacać bo trafił im się taki jak ja i podobni to dyskryminują nas, odrzucają oraz na maxa wyzywają i traktują jak wrogów – wypędzają co i rusz !! Wegetują w tym swoim zamkniętym skansenie, wsiowych familokach i …uj z tego mają. Moja książka, TA KSIĄŻKA, pokazuje że dyskryminacja i utrącane takiego człowieka, a są ich / takich tu minimum setki jak nie tysiące. Korzystanie z takiej / naszej unikalnej często wiedzy i umiejętności (weź np. cały śląski blues czy dawne dyskoteki / deejaye), doświadczenia, dorobku byłoby dla ich kultury i szerzej dla całej śląskiej kultury max korzystne. Z trudem się to przebiło po 50 latach, na przykład ten śląski blues którego wielu wybitnych muzyków już wymarło i dopiero teraz z lekka jest to wszystko, ale nadal z wolna, uznawane. Pieje się z zachwytu nad śląskością pisarzy kilku ukazujących w swych książkach i postawie społecznej mały fragmencik zaledwie śląskości pozostawiając w polu niewidzenia i niesłyszenia reszty tej śląskości.

Fajnie także było to widać we wczesnych latach ‘70 w dyskotekach kiedy to deejay musiał używać mikrofonu, odzywać się do publiki. Żaden z nich nie faflał wtedy gwarą śląską na śląskich dyskotekach - a gdzie tam ! Nawet akcent śląski wtedy zawadzał. Panował czysty język polski.

CAŁE TO DZISEJSZE ŚLĄSK-WARIACTWO WTEDY NIE ISTNIAŁO. DOPIERO W OSTATNCH LATACH POLITYKIERZY, ROZRABIACZE, KARIEROWICZE ZBIJAJĄ NA TYM KAPITAŁ POLITYCZNY PROWADZĄC DZIAŁANIA MAX SZKODLIWE DLA ŚLĄSKA JAKO CAŁOŚCI !!

____________________________________________________________



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



RAŚ – „Marsz na Zgodę”

Wkroczenie w 1945 roku Armii Radzieckiej na teren Śląka to jedno, a to że nie mieli zbyt jasnego pojęcia gdzie weszli to drugie. Dla nich Śląsk to były Niemcy czyli wrogowie, którzy wymordowali miliony ich rodaków – no i traktowano Ślązaków jak Niemców oraz wrogów. Sporo tu zresztą było w tamtym czasie ludności niemieckiej. To dla nich faszystów i hitlerowców oraz innych wrogów komunizmu Sowieci uruchomili na prędce w Świętochłowicach-Zgodzie obóz ‘Zgoda’. Obóz działał od lutego do listopada 1945 roku. W czasie WW2 była to filia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz służący potem sowietom oraz ich odnodze na terenie Polski czyli komunistycznemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. Przez liczący siedem baraków i budynek komendantury obóz przeszło około sześć tysięcy osób z czego około dwa tysiące tego nie przeżyło.


*

W czasie WW2 na roboty do Rzeszy wywożono masowo Polaków oraz inne nacje. Pod koniec wojny Józef Stalin wynegocjował z Aliantami tzw. „żywe reparacje” - za poniesione straty wojenne czyli przymusową, pracę Niemców na trenie CCCP / ZSRR. Na rozkaz ludowego komisarza spraw wewnętrznych CCCP / ZSRR Ławrientija Berii w lutym 1945 roku na Śląsku pojawiły się na całym Śląsku czerwone plakaty wzywające mężczyzn w wieku 16‒50 lat do stawienia się w wyznaczonych miejscach z żywnością oraz ubraniami. Po interwencji władz Polskich w okresie od lata 1945 roku do początku roku 1950 wielu deportowanych Ślązaków wróciło do Polski.


**

Profesor Franciszek Marek
profesor, dziekan Wydziału Pedagogicznego WSZiA w Opolu,
pierwszy rektor Uniwersytetu Opolskiego.
Profesor był współzałożycielem ‘Związku Górnośląskiego’.



„Jestem rodowitym Ślązakiem i Polakiem” – mówi o sobie profesor. Od traktatu namysłowskiego z 1348 r. na Śląsku nie było tendencji separatystycznych. Śląsk był częścią Prus, ale Ślązacy zachowali swoją polską kulturę. Idiotyzmem jest tworzenie języka śląskiego.”

Zdaniem profesora „działania RAŚ są groźne dla Polski ponieważ RAŚ realizuje separatystyczne poglądy. Już Emil Szramek napisał, że za tendencjami separatystycznymi stoi interes niemiecki. Zresztą, dziadek Gorzelika, Hierowski Zdzisław, pochodził z rodziny polskiej i nie lubił Ślązaków. Z tego co wiem, Gorzelik też nie mówi gwarą, a jego żona pochodzi z Łodzi. Gorzelik twierdzi, że Powstania Śląskie to była wojna domowa, a ‘opcja niemiecka’ mówi o walkach bratobójczych. Mówienie o Powstaniach Śląskich, że to były „wojny domowe” jest grubym ale to GRUBYM fałszem. Powstania Śląskie były powstaniami ludowymi. Przede wszystkim musimy sobie uzmysłowić, że lud nie jest skłonny do wystąpień zbrojnych. Lud chwyta za broń tylko w wyjątkowych sytuacjach. I taką wyjątkową sytuacją było powstanie państwa polskiego w 1918 r. Ludzie mieli dość panowania niemieckiego. Istniało powszechne przekonanie, że jak będzie Polska, to będzie dobrze.”

____________________________________________________________




‘Ślunski Cajtung’
Hitlerowcy jako Żołnierze Niezłomni(*) albo Wyklęci



Ten ‘cajtung’ (czyli taka gazeta) działał sobie swobodnie i bezkarnie nazywając swego czasu hitlerowców „żołnierzami niezłomnymi” w zamieszczonym na pierwszej stronie artykule pod tytułem "U nas witali radośnie". Na fotkach pokazano śląską ludność Katowic hailującą na widok niemieckich zbrodniarzy !! To tak na złość Polsce i Polakom aby ich drażnić, grać na nosie, podjudzać, kpić z naszych świętości i szkalować !! Typowa na Śląsku działalność antypolska, totalnie Polsce i Polakom wroga, której ci tu nadmiar ostatnio !!

*„Jesteśmy narodowość śląska. W naszym obśmiewaniu ‘goroli’ zazwyczaj było poczucie historycznej wyższości cywilizacyjnej bo od tych ‘goroli’ jesteśmy inni.”

*„W latach ‘70 i ‘80 wszyscy Polacy zazdrościli nam możliwości wyjechania do Niemiec. Tego, że możemy tam zostać, zamieszkać, powołując się na niemieckie pochodzenie.”

*„Dziś coraz częściej można zobaczyć Ślązaków, którzy podczas meczu Polski z Danią, Węgrami, Portugalią – będą zawsze kibicować tym innym, nigdy Polakom. Bo każda drużyna jest lepsza niż polska”

A któż to siał taką wrogą Polsce propagandę na podobieństwo tej goebbelsowskiej ??

Dariusz Lucjan Dyrda – rocznik 1964 – zmarł w 2021 roku przeżywszy 57 lat. W latach 2011-2015 był członkiem rady naczelnej Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ). W latach 2010–2011 redaktor naczelny miesięcznika ‘Jaskółka Śląska’, będącego organem Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ), a od grudnia 2011 redaktor naczelny miesięcznika „Ślůnski Cajtung”.

___________________________________________________________

*Żołnierze Niezłomni albo Wyklęci
(cytat ze strony Prezydenta Polski)

{ Żołnierze Wyklęci byli żołnierzami polskiego powojennego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, którzy stawiali opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR. Walcząc z siłami nowego agresora, musieli zmierzyć się z ogromną, wymierzoną w nich propagandą Polski Ludowej, która nazywała ich „bandami reakcyjnego podziemia”. Z kolei osoby działające w antykomunistycznych organizacjach i oddziałach zbrojnych, które znalazły się w kartotekach aparatu bezpieczeństwa, określono mianem „wrogów ludu”. Mobilizacja i walka Żołnierzy Wyklętych była pierwszym odruchem samoobrony społeczeństwa polskiego przeciwko sowieckiej agresji i narzuconym siłą władzom komunistycznym, ale też przykładem najliczniejszej antykomunistycznej konspiracji zbrojnej w skali europejskiej, obejmującej teren całej Polski, w tym także utracone na rzecz Związku Sowieckiego Kresy Wschodnie II RP. Uczestników ruchu partyzanckiego określa się też jako „żołnierzy drugiej konspiracji” lub „Żołnierzy Niezłomnych”. Sformułowanie „Żołnierze Wyklęci” powstało w 1993 roku – po raz pierwszy użyto go w tytule wystawy „Żołnierze Wyklęci – antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r.” }

___________________________________________________________




śląska "mniejszość etniczna" ??


rok 2024 …

Europarlamentarzysta z ramienia polskiej lewicy Łukasz Kohut: „Moim zdaniem lepiej od razu zawalczyć o uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną. Wtedy język śląski automatycznie stanie się językiem mniejszości.”

Tak jak pisałem i ostrzegałem (i nadal to czynię) od lat !! Zaczynają od uznania gwary reginalnej za „język” i Pan Tusk dał się na to nabrać w bardzo trudnej sytuacji kiedy to w wyborach zagrażała mu formacja ‘pis’ !! Idzie w tym o oderwanie kiedyś w przyszłości Śląska od Polski czyli zmarnowanie trzech ‘Śląskich Powstań’ w których umarły tysiące Ślązaków bijących się z Niemcami o przyłączenie Śląska do Polski. Kto za tym stoi ? No na 100% - ba na nawet na 2000% nie Polacy i nie Polska jeno ludzie którzy krzyczą - "NIE JESTEM POLAKIEM" !!!!!!

Pan Tusk obiecał uznać regionalną gwarę za „język” – wbrew opiniom prawników i profesorów !! --- BA !! - WBREW MILIONOM ŚLĄZAKÓW CZYLI LUDZI TU ŻYJĄCYCH !! W tle tli się już uznanie jakiejś grupki mieszkańców Śląska za etniczną mniejszość – PYTAM ZATEM --- Kto będzie tą mniejszością no np. urodzeni na Śląsku czy jak ? A ich rodzice to kto jak nie urodzeni tu a np. w Londynie czy innym Berlinie ? Jakieś specjalne, oddzielne dowody etniczności będą wydawane czy co ? Co będą z tego mieli członkowie takiej mniejszości (170-460 tysięcy) na Śląsku, a czego nie będą mieli inni (4.5 miliona większość) Ślązacy. Po co to ?? Nie będą płacić podatków czy co ?? Może dostaną mieszkania za darmo albo nie będą musieli pracować bo dostaną wysokie emerytury na żądanie, a może każdemu dadzą nowego mercedesa ?? No jakie przywileje i prawa uzyskają ponad głowami reszty / większości nas 4.5 milionów Ślązaków ??

Kto, jaka komisja i w oparciu o jakie kryteria będzie zaliczał do takiej mniejszości ? Będą jakoś oznaczani naszywkami na ubraniu czy co ? --- obowiązek noszenia litery ‘Ś’ na rękawie – czy jak ?? Mają się jakoś wyróżniać pośród nas 5 milionów Ślązaków ? Czy może pozostali dostaną naszywki - przekreślona litera ‘Ś’ ? --- żeby było wiadomo kto tu etniczny a kto nie ...


Dziwaczna „opcja niemiecka” na Śląsku kreuje sztucznie swoją pokrętnie rozumianą odrębność, wielkość, znaczenie, mocarstwowość czy co tam jeszcze - ma podobne ciągoty jak 'Rosjanie' czyli że niby są lepsi, więksi od innych, że niby należy im się coś od świata - tylko ‘putina’ IM brakuje ;-) FAKT jest mianowicie taki (powtarzam i przypominam), że przodkowie wszystkich Ślązaków kiedyś tu pierwszy raz przyjechali z innych miejsc - jedni wcześniej inni później - Śląsk to były lasy i pola i nic tu nie było nawet ludzi bo i po co ?? Dopiero przemysł sciągnął tu miliony istnień w pogoni za kasiorą - bo przecież nie lepszym życiem . Nie ma co godzić się na to aby ci wcześniejsi przyjezdni z Czech, Polski, Niemiec itp. byli uważani za nad-Ślązaków co to mogą do późniejszych pisać – „WON” czy po swojemu „RAUS” ... Gdyby taką metodologię / takie wadliwe rozumowanie zastosować szerzej to Indianie (nazwani tak błędnie przez Cristopher Columbus) w USA i Kanadzie powinni dziś do Amerykanów mówić WON i RAUS bo przecież ci Indianie (Azjaci właściwie) przyszli tam wcześniej. No ale tam takie zjawiska jak tu nie istnieją bo to inni ludzie i ich charaktery, usposobienie, kultura, no i wiedza. Dążenie do uczynienia z mieszkających tu małej bo 10% grupki ludzi innej od Polaków grupy etnicznej jest wynaturzeniem kosmicznych rozmiarów !! Kto chce niech się czuje kim chce nawet kosmitą – takie jego prawo w demokracji i wolności. TU JEST POLSKA I POLACY W REGIONIE ZWANYM ŚLĄSK. Polityczne choroby niektórych tutejszych pchają ich oraz wyznawców ich separatystycznych ideologii w szambo które prowadzi Śląsk i Ślązaków jeno do zguby !!



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]




NIEMIECKI / HITLEROWSKI a potem SOWIECKI
komunistyczny obóz ‘ZGODA’ - Świętochłowice !!



W tym miejscu należy ukazać ‘całość’ tego obozu a nie tylko wyrwany fragment z jego historii, z jego istnienia - czyli okres od powstania w roku 1942 do końca jego działalności w roku 1945. No bo póki co jest to niestety ‘miejscówka’ służąca niektórym, specyficznym Ślązakom w ich działalności i karierze politycznej nakierowanej przeciwko Polsce Polakom !! To ma być prawdziwe centrum-park-muzeum-pomnik pamięci i pojednania, poświęcony wszystkim ofiarom. ‘Zgoda’ nie może być jeno symbolem niezgody Ślązaków. Historia tego obozu musi być opowiedziana na nowo i sprawiedliwie, w sposób max wyważony z pełnym szacunkiem dla wszystkich ofiar – które w nim więziono – nie tylko tych z okresu od lutego do listopada (8 miesięcy) 1945 !!

FAKTY:

W latach 1942-1943 niemiecki obóz pracy przymusowej dla Żydów. Potem w latach 1943-1945 stał się filią, podobozem koncentracyjnym KL Auschwitz-KL Nebenlager Eintrachthütte, w którym więziono tysiące osób różnej narodowości, a śmierć poniosło kilkaset z nich. Następnie przejęty przez Armię Czerwoną.


**

Słyszy się całkiem sporo ględzenia tzw. "opcji niemieckiej" na Śląsku jakiej to krzywdy doznali Ślązacy po wojnie w komunistycznym, sowieckim obozie ‘ZGODA’ – oni nazywają to fałszywie i pokracznie - „obóz polski”. Nie był to nigdy obóz polski bo Polacy tak samo jak inni byli pod okupacją niemiecką, a potem sowiecką oraz ich wysłanników na te ziemie - jak np. 'jorg ziętek' KTÓRY ZAPROWADZAŁ NA ŚLĄSKU ZBRODNICZY REŻIM CCCP / ZSRR. Także zdaniem IPN nazwa „polskie obozy koncentracyjne” w odniesieniu do powojennych (WW2) obozów sowieckich nie odpowiada prawdzie historycznej, ponieważ obiekty te były budowane przez Niemców i reorganizowane oraz nadzorowane przez władze sowieckie i NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych CCCP / ZSRR) oraz stworzony na ich zlecenie i użytek komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa. Wolna Polska w sensie negatywnym nie miała i nie ma z tym nic wspólnego !!

Mnie zastanowiło co innego – kto w okresie od lutego do listopada 1945 roku był więziony w obozie pracy przymusowej – ‘Zgoda’. Jest to okres tak mocno eksponowany przez niektórych, specyficznych Ślązaków w ich działalności i karierze politycznej nakierowanej przeciwko Polsce Polakom. Wystarczyło zajrzeć do ‘wikipedia’ i zaraz szydło wyszło z worka …



Osadzeni w obozie ‘ZGODA’

Do obozu kierowano ludzi na podstawie dekretu PKWN odnoszącego się do volksdeutschów. Na podstawie tego dekretu od lutego 1945 roku wysyłano do obozu Niemców, Polaków członków Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych i innych oskarżanych o niechęć do komunistycznej władzy. Funkcjonariusze radzieckiego NKWD, Urzędu Bezpieczeństwa (UB), milicji obywatelskiej (MO) aresztowali podejrzanych. W obozie uwięziono też jeńców wojennych. W połowie kwietnia 1945 roku do obozu trafiło blisko 60 członków organizacji nazistowskich, w tym prawie 40 członków Hitlerjugend z Chorzowa. W czerwcu i lipcu 1945 roku do obozu skierowano około 80 osób należących do NSDAP, SA oraz SS. Tacy tu mieszkali „ślązacy” w Katowicach, Chorzowie i okolicach w roku 1939 – w czasie wojny i po jej zakończeniu. Zanim tu dotarła armia hitlerowska działało tzw. ‘freikorps ebbinghaus’ czyli zbrojne grupy składające się z ‘niemieckich ślązaków’ i mordujące obrońców Katowic, czyli ‘polskich ślązaków’ itp. Dziwić się potem, że po wojnie dla tych ‘niemieckich ślązaków’ wielbicieli ‘hitlera’, volksdeutschów, członków hitlerjugend, osób należących do NSDAP, SA oraz SS - powstał obóz ‘Zgoda’. A niby jak ich miano potraktować za zbrodnie w których brali udział ?? Kto dzisiaj w wolnej Polsce i na wolnym polskim Śląsku lamentuje na świętochłowickiej ‘Zgodzie’ i wylewa krokodyle łzy za tych / takich „ślązaków” – jak ci zapisani powyżej. Potrafi to kto logicznie i uczciwie rozdzielić ? Czy wrzuca się do jednego wora real-hitlerowców śląskich uwięzionych w obozie ‘Zgoda’ wraz ze Ślązakami-real-ofiarami UB. Trudno też sobie wyobrazić spotkanie w tym obozie SS-mana czy innego śląskiego miłośnika ‘hitlera’ z polskim żołnierzem AK ?? A tak było, no bo komuchy wszystkich zamykały razem …



ŚLĄSKIE KŁÓTNIE I BRAK ZGODY W SPRAWIE ‘ZGODY’
Grudzień 2022


Nowa makieta za 250 tysięcy złotych, upamiętniająca ofiary obozu ‘Zgoda’, ukazująca napis – „OBÓZ DWÓCH TOTALITARYZMÓW – NIEMIECKIEGO I KOMUNISTYCZNEGO„ - stała się kością niezgody krytykowaną przez niektórych VIPów ze Śląska. Jest to treść PRZENIESIONA z tablic, które przed byłą obozową bramą zostały umieszczone w 2009 roku i nikt wcześniej nie zgłaszał do nich zastrzeżeń – powiedział Andrzej Drogoń – szef Muzeum Powstań Śląskich


1.)
Łukasz Kohut
„Co za bzdury wywołane złą wolą polityczną i brakiem edukacji! Powinno być niemiecki i polski albo nazistowski i komunistyczny” - napisał, europoseł ze Śląska.


2.)
Peter Langer - Ślonska Ferajna’
„Jak jeden obóz tytułujesz niemiecki, to drugi musisz tytułować polski” – nabazgrał ludek który wsławił się wygłupem na swoim facebooku publikując grafikę / obrazek, który na tle śląskiej flagi i śląskiego orła ukazuje też wizerunek nazistowskiego żołnierza w hełmie pochodzącym z ‘hitler-goebbelsowskiego’ plakatu propagandowego zachęcającego do wstępowania w szeregi Waffen SS. Langer głosi też fałszywki historyczne, a mianowicie że „Powstania Śląskie były tak naprawdę polskie. Ślązak strzelał do Ślązaka, a nie do Niemca.” Krytycznie odniósł się też (O ZGROZO !!) do działalności Wojciecha Korfantego.

Inny wygłup internetowy Langera wykrył i ujawnił znany szeroko skrajnie-prawicowy dziennikarz Piotr Semka --- Różnie można obchodzić Zaduszki. Peter Langer lider ‘Śląskiej Ferajny’, sojusznika RAŚ, pisze Piotr Semka, opublikował na swoim Facebooku: "Śląska Ferajna co roku odnajduje ciekawe miejsca. W tym roku dojechaliśmy na Górnym Śląsku do wsi Salisfeld-Salisov gdzie narodził sie wielki śląski bohater Kurt Knispel."

____________________________________________________

* Kurt Knispel - hitlerowski żołnierz, w roku 1941 brał udział w ‘operacji barbarossa’ i ciężkich walkach z wojskami radzieckimi na froncie wschodnim podczas której wsławił się zniszczeniem 168 radzieckich czołgów.

** Stowarzyszenie „Śląska Ferajna” powstało w 2008 roku w Mysłowicach. Jej podstawowym zadaniem jest dbanie o zachowanie pamięci o tych, którzy walczyli w Powstaniach Śląskich po stronie Niemiec, kultywowanie historii regionalnej, języka, tradycji i poszanowania narodowości śląskiej (niemieckiej!).
____________________________________________________


Takich to mamy tu obok siebie „ślązaków” … rzygać się od tego chce !!


3.)
Tablice skrytykował też Śląski VIP-pisarz-celebryta Szczepan Twardoch – pisząc na swoim Facebook-profilku tak: "ZGODA BYŁA POLSKIM OBOZEM KONCENTRACYJNYM - dla Ślązaków i Niemców. Makiety zaś możecie sobie wsadzić gdzieś, tak jak całą waszą polską, nacjonalistyczną politykę wobec naszej śląskiej pamięci.”
____________________________________________________

*Obóz ‘Zgoda’ w Świętochłowicach w latach 1942-1943 niemiecki obóz pracy przymusowej dla Żydów. Potem w latach 1943-1945 stał się filią, podobozem koncentracyjnym KL Auschwitz-KL Nebenlager Eintrachthütte. Po wojnie sowiecki-komunistyczny obóz pracy położony na ziemi polskiej. Działał od końca lutego do listopada 1945 roku. Podlegał przede wszystkim NKWD CCCP / ZSRR oraz Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego (UB). Jego komendantem był m.in. znany z okrucieństwa Żyd - Salomon Morel. Do tego powojennego obozu wysyłano głównie Ślązaków=Niemców oraz Polaków oskarżanych o podpisanie volkslisty lub o „niechęć do komunistycznej władzy”.


[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



OTO JAK HANYSIE TROLLE CZYLI ‘OPCJA NIEMIECKA’(*)
TRAKTUJE TU NA ŚLĄSKU ŚLĄZAKÓW OPCJI POLSKIEJ

(wielu z nich żyje i atakuje z terenu Niemiec)



Żyjemy w Polsce nie na waszym wyimaginowanym 'hajmat-landzie' i nic nie poradzicie że takich jak ja cała tu masa - skrzywdzonych przez was, sponiewieranych, prześladowanych lata całe i długie. Życie z wami to jak obóz koncentracyjny na pozornej wolności !!


[dowody zebrane i spisane z ‘print screen’ internetowych - 2023]



Ślązaków spory …
- spory o to kto prawdziwszy Ślązak, a kto ślązakofob, kto „gorol”,
a kto „hanys”, kto „chadzaj” albo „krojcok”
- kto komu co i rusz „doradza” --- „won” i „raus” ze Śląska

(dzielenie ludzi – dyskryminacja, ksenofobia, podobne do rasizmu)


Od pewnego czasu odzywam się tu i ówdzie w komentarzach internetowych – tak dla równowagi i przygaszenia samozadowolenia hanysiarstwa=opcji niemieckiej, która sieje tu propagandę w stylu goebbelsa w rozmiarze nieograniczonym. Odpowiadam zgodnie z moimi poglądami i wiedzą – no i obrywam za to. Jestem wyzywany od ‘goroli’ – a jakże by inaczej – oraz co chwilkę wyganiany z mojego Śląska=Polski słowami ‘won i raus’. Kto tak czyni – no przecież nie Polacy, Amerykanie czy Niemcy, itp. bo im niczego nie zarzucam, niczego nie krytykuję i nie mam za złe. To może robić jedynie – i ujawnia się – ‘śląska opcja-hanys-niemiecka.’ Oto transkrypcja z obrazków / dyskusje i kłótnie internetowe – głównie na FB - ‘Ślązag.pl’. Ludzie bazgrają tu przedziwne teksty pod własnymi lub fałszywymi nazwiskami / ksywami, a ja to kolekcjonuję w formie ‘print screen’ jako dowody w sprawie :-) Często używają do tego sfałszowanych i krótkotrwałych profili Facebook albo szybko kasują wpisy. W większości są trolle hanysie ze Śląska ale sporo też trolli niemieckich (byłych Ślązaków, którzy zdradzili Śląsk i uciekli klepać szmal) co widać po ich nazwiskach, pisowni i stylistyce odległej od polskiej.

[ZACHOWANA PISOWNIA ORYGINALNA POSTÓW]



(*) „zakamuflowana opcja niemiecka”
--- tyle że współczesne Niemcy nie chcą i nie mają z nimi nic wspólnego :-)



W „Raporcie o stanie Rzeczpospolitej” – dokumencie Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości (PiS) z 2011 roku, znalazł się zapis nazywający śląskich autonomistów i separatystów (głównie tych z RAŚ) „zakamuflowaną opcją niemiecką”. Jako Ślązak od ponad 50 lat widzę, słyszę i wiem że jest to określenie total słuszne !! Inne partie i politycy mają podobne zdanie w tej sprawie co wielokrotnie ujawniali, że nie wspomnę o Ślązakach i Polakach, którzy zdecydowanie i ostro ujawniają swoje negatywne (sporo powodów) poglądy wobec takich Ślązaków – tak ostro że zajmują się tym sądy.

_______________________________________________________________



Gomo Ra
„Gorole to skurwysny, pierdolce, gizdy smrodlawe, to wy gorolske komunistyczne nasienie zescie zniszczyli Slask”.


Ślązag
„Co zmieni uznanie języka śląskiego? Godka w dowodach osobistych, na maturze i w urzędach - a paszporty dla Goroli”

Brigitte Dragan

„Goroli do scholi i lina upolic tak mój ojciec godol”

Karol Ciuraj
- o Agnieszce Holand – „Córka żydowskiego komunisty, szkalująca Polskę i Polaków na potęgę! To jest normalno gańba!”

Anna Tkocz
!! - o Agnieszce Holland – „takich ludzi powinno się z urzędu ścigać za antypolskość a nie wręczać nagrody. Widać ładnie kto rządzi i na czyich usługach...”

Mariusz Melcz
Jan Pawul – –„WULCE przyjeżdrzali hoby na Dziki Zachód ze słomom w butach i tekturowom paczką. Na grubie byli ino po to żeby zarobić na konia, abo odrobić wojsko. Jak weszły ksiązeczki górnicze to oni żarli flapsy a towar wozili do siebie i sprzedowali, dosotwali nowe mieszkania, a my w starych. Pmiętosz tako śpiewka. Na Śląsk przyjechali gorole na jednym połomanym kole nic więcej nie robili. I tako je prowda”

--- „Hopie skończ bo ino porofisz szczekać, kłamać i nażykać, może spotkała cie jakoś krzywda na Śląsku, i nie dziw sie ale to była wina takich jak ty, bo wyśce hloli bawili sie szabrowali piyli a potem wariowali to nie u siebie , a my sie ino bronili

--- powstańcy walczyli o Polskość tych ziem i zostali wyciulani

--- Polska przyszła do części Śląska a za nią Polskie nauczyciele zaczęli na chama nasze dzieci uczyć po polsku

--- Jes mi ciebie żol boś je chory na gowa tera ta odpowiedż skopiuj i dej na Internet

--- widza żeś jednak jest pojebany. ENDE jak nie wiesz to THE END abo koniec.”


jasmin7 - Pszczyna
"Gorol tyż człowiek, ino dziki" ;)

ballest
Na Slonsk przyjechali na kole
te pieronskie gorole,
najpierw pasali tu swinie
a tera siedzom na Gminie!

przemas77 - Burkina Faso
Żeby się zabawić trzeba kogoś zabić, najlepiej gorola, co mo konsek pola...
Wtedy dopiero mozna dyskutowac, czy goroli zostawic, eksmitowac czy wieszac. Ja bym tam ich zostawil, ale tylko tych oswojonych ;) No i nie nawołuje tu do nienawiści do niższych form życia, tylko propaguje rodzimy folklor ;)

Hanys4 - Pszczyna
Warszawka już nas dosyć wydoiła a ciągle im mało i patrzą jak tu jeszcze coś skubnąć”

Tango - pszczyna
mówią, że jakby ze Śląska wywalić goroli, to każdy Hanys dostałby po bloku i jednym czerwonym autobusie. ;)

pleasant_s... - At World's End
RAŚ RAŚ RAŚ!!!! Niech pieniądze zostają u Nas a nie na warszafke by sie wozić miała! Bo Śląsk biedzi i jak wygląda?! A sie boją skurwysyny bo bez śląska to oni ciężko będą mieć!

Mnb - Pszczyna
bo reszta polaczków żerowała na Śląsku więc niech się teraz odpierdolą , jestem za oddzieleniem Śląska ale jest to niemożliwe to przynajmniej niech Śląsk ma swoje prawo, finansowanie itp i całkowita niezależność od Warszawy

Ryl - pszczyna
co Ci ta Polska daje!! warszawka zabiera naszą kase i sama się wozi!!! lebry zasrane!! Jestem Ślązakiem nie Polakiem i jak słysze takie pierdolenie wypuszczone przez warszawke to był od razu kilof wbił w plecy

Mario Adalbert
Jan Pawul - potomek repatriantów zza Buga proponuje zabrać swoj majdan i raus nazod!  - ty tu zawsze bedziesz tylko zwykłym auslanderem ! Gorolem ekonomicznym

Zygmunt Sobiecha
to wydupiej tam skond żeś przylaz gorolu


Adam Białoń
Kundlu przesiedlony – bo przesiedlili rodziców podczas Akcji "Wisła". Wracaj do kieleckiej lepianki

Łukasz Kohut

nie jestem Polakiem – jestem ślązakiem --- państwo polskie nadal nie uznaje ślązaków za mniejszość etniczną i odebrało nam bezprawnie autonomię

Mirosław Kurek (oberschlesien)

tak se ostatnio myslę jakby tak zacząć od podstaw i stworzyć podziemne państwo śląskie

Jean Francois Muler
co tam bredzisz sowiecki zwisie ? Bidapolandesz bez tego kawałka podbitego zbrojnie Śląska był dnem pod każdym względem. Autonomiczne województwo śląskie utrzymywało cały ten zapadły pasożytniczy polski burdel. Skarb Śląsku ufundował temu zdechłemu syfowi miasto i port Gdynia oraz cały centralny okręg przemysłowy oraz udzielił pożyczek do dzis nie oddanych przez złodziejskie państwo z dykty i gówna. --- jesteś najzwyklejszym chadziajuchem, zwykła onuca przywleczonym w wagonie z krowami z za Buga – won do swojego kołchozu

opluwa prof. Miodka
a co ten gorolski celebryta językoznawczy ma do śląska

Hynryk Jaroszewicz
Jan Pawul - Przyjdzie taki czas, że za "hanysią bablaninę" dostaniesz Jasiu w sądzie przynajmniej karę finansową. Zobaczysz.


Michał Hanusek
Kargule raus

Śląski i dolnośląski Ruch Separatystyczny
(wrogi Polsce profil na FB – dzięki mnie już zlikwidowany!!)


Na tle jakiejś wrony poniemieckiej nabazgrał - naszym celem jest utworzenie suwerennego państwa śląskiego

Piotr Sz
zaro widać że ty gorol a do mnie gorolsko godka to bełkot jak by ktoś narombany godoł

Adrian Talarek
w Katowicach rzadko sie po śląsku godo

Eugeniusz Janus

wsiok się wszystkiemu dziwi aha i gorol tyż

Danuta Ciesielska-Ficek

Lepiej trzymać huja w glinie jak gorola mieć w rodzinie

Adam-Johannes Ohsadnik
Jan Pawul - kein Kommentar…ach ja idz do swoji polski!!!

Anton Komor

Hanys rozumi Goroli, ale Gorole nie rozumia Hanysa. Przekonalem sie o tym w wojsku

Adam Kopczyński
Orzeł na waszej fladze to biała gęś

Szczepan Twardoch
dyskutowanie o Śląsku z Polakami nie ma sensu

Stanisław Hadam
[szkaluje ohydnie byłego Prezydenta Polski ]
[ propaganda wroga Polsce siana na Facebook „Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej”]


Następny Buc mioł ech go pełno rzic (dupa) przed tym a tera mom go w rzici (w dupie) jeszcze bardzi

Ślunski Cajtung / Dariusz Dyrda
[ wrogi Polsce i Polakom szmatławiec opcji-hanys-niemieckiej ]


1- jo je narodowości slunskij, jestem Ślązakiem, nie Polakiem, a orzeczenie Sądu Najwyższego mam w rzici

[ Sąd Najwyższy wydał 5 grudnia 2013 roku orzeczenie, w którym stwierdził, że Ślązacy nie są narodem oraz, że dążą "do osłabienia jedności oraz integralności państwa polskiego". Oznacza to, że "Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej" nie powinno zostać wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego.] --- Odwołali się do sądu europejskiego w Strasbugu i tam też przegrali !!

2- Owszem, moi przodkowie mieli volkslistę. Ojciec był żołnierzem 237 dywizji Wehrmachtu i wielu wujków było żołnierzami Wehrmachtu. I jeszcze jedno, moi przodkowie nie mogli być zdrajcami Polski, bo nigdy Polakami się nie czuli.


Paule Jochen
Jo je stolz (dumny) że mioł opy (dziadek) w Wermacht, jak na hanysa przystało

Zbigniew Warmus
mój starzik bił sie w II i III wojnie Śląskij (tak hanysy szkalują i poniżają Powstania Śląskie) we Fraikopsie ponoć cylnie do zielonych ludzików (Powstańcy Śląscy) strzylając to boł prawdiwy powstanic freikorps Śląski a nie ci zdrajcy co tu polski kcieli a freikorps strzyloli do poluchów

Siegfried Bleibert
zabugoski gorolu niemyty raus ze naszych profili FB boś za tępy

Jan Schwan
Stoi toto na tle krzyżackich strojów (taka fotka) i podpisuje że - od urodzenia dumny z pochodzenia

Arek Wojda
gorolu tu jest Śląsk

Michał Hanusek
gorole - coście ze Ślonska naszabrowali - raus

Maximilian Stangner

powstania polskie na Śląsku – nie śląskie

Kastowice 24-info
w Katowicach pojawiły się plakaty o wywołanej przez Polskę wojnie na górnym śląsku

Dariusz Jerczyński
Śląsk to nie Polska. Śląsk to kraj ze swoją własną historią, zupełnie inną, niż historia Polski, a to, że w tej chwili jego większa część jest pod polskim butem, nie ma znaczenia. my Ślązacy jesteśmy narodem, a nie bydłem, więc nie potrzebujemy obcych pastuchów.


Dietmar Brehmer, lider górnośląskich Niemców
RAŚ, Gorzelik i wielu innych mówią, że ofiarami
„tragedii górnośląskiej” byli Ślązacy,
a ja dopowiadam że górnośląscy Niemcy !!


Jana Rduch
Po zakończeniu II wojny światowej, reżim hitlerowski został zastąpiony komunistyczną i polską okupacją na Śląsku

Paweł Polok [ śląski dziennikarz i szołmen pisał o Polsce ]
Bękart wersalski

RAŚ vs. Grzegorz Napieralski
Sąd Okręgowy w Warszawie w roku 2012 wydał wyrok w sprawie RAŚ kontra Grzegorz Napieralski (były szef SLD). Napieralski powiedział: "Mówmy prostym językiem. Chodzi o to, żeby kawałek państwa polskiego nie był kawałkiem państwa polskiego". Ruch Autonomii Śląska oskarżył byłego lidera SLD, Grzegorza Napieralskiego, że ten jawnie mówi nieprawdę, iż RAŚ chce, aby „kawałek Polski przestał być kawałkiem Polski”. Nie było moją intencją sugerowanie, by Ruch Autonomii Śląska dążył do oderwania Śląska od Polski - powiedział w sądzie Grzegorz Napieralski. Sąd uznał, że miał prawo, jako polityk, w trosce o Polskę, wyrazić taką opinię.

Michał Grażyński [wojewoda śląski 1926-1939]

Jesteś Polak. A jak nie jesteś – to musisz być germaniec. Tak, w 1939 roku powiedział do Józefa Kożdonia, lidera ‘niemieckich patriotów’ na Śląsku.

„jesteśmy narodowości śląskiej” (Łukasz Kohut, Monika Rosa, itp.)

Polskie prawo stanowi, że za mniejszość narodową uznaje się w Polsce tylko tych, którzy posiadają poza Polską własne państwo. Dlatego twierdzenia „jesteśmy narodowości śląskiej” (Łukasz Kohut, Monika Rosa, itp.) są wysoce błędne i nielegalne bo nie było i nie ma państwa ‘Śląsk’, a w związku z tym nie ma też ‘narodowości śląskiej’ !!


U S T A W A
z dnia 6 stycznia 2005 r.
o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym


Art. 2.
1. Mniejszością narodową, w rozumieniu ustawy, jest grupa obywateli polskich,która spełnia łącznie następujące warunki:

6) utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie.

2. Za mniejszości narodowe uznaje się następujące mniejszości:
1) białoruską;
2) czeską;
3) litewską;
4) niemiecką;
5) ormiańską;
6) rosyjską;
7) słowacką;
8) ukraińską;
9) żydowską.


Ślązag.pl
Zbigniew Rokita w swojej najnowszej książce „Odrzania” eksploruje tereny zwane Ziemiami Odzyskanymi.

„To tu, na Ziemiach Odzyskanych, miało po wojnie miejsce jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w dwudziestowiecznej historii Europy. To tu, w tych wszystkich Wrocławiach i Szczecinach, Polska stanęła przed jednym z największych cywilizacyjnych wyzwań – przemienieniem Niemiec w Polskę. Ale wciąż widać szwy, którymi pozszywali Polskę przedwojenną i powojenną. Wyłażą france. Bo tu, na Odzyskanych, jest jakoś inaczej. Uliczne tabliczki przypominają piastowskie drzewka genealogiczne, zewsząd wyzierają cegły o barwie wściekłej krwi, blokowiska lokowane na prawie niemieckim, wilhelmińskie gmachy otoczone przez parkingi niestrzeżone, a jednak płatne. Tutejsi Polacy często wciąż wahają się, czy już są stąd, czy jeszcze znikąd – a niektórzy dalej snują opowieść, którą ktoś ileś tam lat temu przerwał martwym już mieszkańcom ich kamienic.”


Jan Pawul

Już z pierwszych wersów tej „odrzanii” bije to co bije od nich wszystkich (np. inny podobny to niejaki Twardoch). Trudno mi dać wiarę w to aby ktoś kto ma takich przodków („moi przodkowie – Else i Hans Hajokowie”) napisał na ten temat coś prawdziwego dla wszystkich, a nie jeno dla siebie i sobie podobnym. No i wyszło kolejne (po ‘kajś’) dziełko niczem produkt czekolado-podobny z PRL czyli takie ‘śląsko-podobne’, które ja akurat umieszczam po stronie tzw. „opcji niemieckiej” na Śląsku. A że mamy wolność zdobytą przez naszego bohatera narodowego Pana Wałęsę i jego kolesi z prawdziwej ‘Solidarności’ to też i takie dziełka mogą się teraz szerzyć budząc ferment u wiedzących jak było i jak jest oraz ogłupiając być może i tak ciemny od zawsze ciemnogród. On (autor) urodzony w Gliwicach już polskich ale w rodzinie Niemców (bo Polacy nie nadawali takich imion - Else i Hans) co potem miało pewnikiem istotny wpływ na jego widzenie świata. Ja urodzony w Dzierżoniowie / Reichenbach ale w rodzinie najczystszej polskiej (Łucja i Michał) też ulegałem wpływom rodzinnym, a i szkolnym, edukacyjnym na moje widzenie świata. Różnimy się jednak z autorem istotnie w ilości wiedzy, przeżyć i doświadczeń jeśli idzie o ‘ziemie odzyskane’ – jak on to zwie pokracznie ‘odrzanii’. Ja żyłem i wychowałem się na tych ziemiach pośród milionów przeróżnych ludzi którzy tu zjechali w 1945 roku i później po tym jak Niemcy świadomi swej winy i konsekwencji rozróby oraz ludobójstwa, które wspierali i którego dokonali - pospiesznie i z przestrachem ją opuścili. Niektórzy zostali i żyli w zgodzie z Polakami, Żydami, itp. Nie mieli na sumieniu żadnego NSDAP, SS czy Wehrmachtu. Miałem takich za sąsiadów, a z ich dziećmi toczyliśmy cudne zabawy (Krista Schturm). Oni byli u siebie i ja u siebie. To była teraz nasza ojczyzna. Nikt nikomu nie zawadzał. Mnie nikt nie wmówi, ‘nie wpisze’ do pamięci że coś tu było nie tak - "szwy, którymi Polskę pozszywano, a które na złość zszywającym nie chciały się wchłonąć". Było cacy i nadal jest. Do Niemców i wszystkiego co ichnie zawsze będę podchodził z rezerwą bo wykazano mi ponad wszelką wątpliwość przez lata mej edukacji że był to naród mocno podły, wywołujący krwawe wojny i wyniszczenie innych od nich. Wiem też że dzisiaj po tragedii z WW2 jest to inny kraj z innym przekrojem społecznym i że żaden typek w rodzaju ‘hitlerka’ czy inny ‘goebbels’ nie ma tam szans na takie ogromne poparcie jak przed w/w wojną. Czasem żartuję że więcej faszystów i rasistów jest teraz na Śląsku albo w Rosji niźli w Niemczech. Odkrywają się i ujawniają bo panująca wolność pozwala im na to … Z tego co ja na ‘Dolnym Śląsku’ widziałem, przeżyłem i widzę to szwy dobrze trzymają i nawet nie widać śladów po wchłonięciu !! ---- aha!! --- jeszcze to dedykuję autorowi a także tym którym przyjdzie do głowy uznanie tej rokiciej „odrzanii„ za wyrocznię na temat ziem odzyskanych --- https://moj-dzierzoniow.blogspot.com/


**


Franz Lischka
Jan Pawul – to debil, cwel z za Buga

Markus Kautwurst
‘chwała Śląskowi i Rosji’ – post zamieszczony w czasie trwającej wojny ‘putina’ przeciw Ukrainie, a pod napisem tło / obrazek – krzyż ‘annaberg’ dawany niemieckim zbrodniarzom za mordowanie Powstańców Śląskich, obok flaga śląska, która (jej barwy żółty i niebieski) wygląda jak flaga Ukrainy, a na niej flaga Rosji.

Robert Kubanek
Opcja pro-polska na Śląsku – a co to ma być za wytwór chwast

Jan Sieroński
Jan Pawul ty ciulu

Roman Winkler
Język polski to gwara ruskiego a nie język


Marek Szelong
Gwara Z D (Dąbrowy Górniczej) to nic innego jak język rosyjski
wy tu jesteście nie na swojej ziemi, jesteście okupantami tej ziemi

Gomo Ra
Najbardziej zasłużony członek
Jan Pawul tyś je gorol.

Rudolf Adolfi
hanys to taki Niemiec mieszkający w Polsce który nie potrafi poprawnie pisać ani mówić

Marek Szelong

Przyjezdni z Polski na Śląsk dziwili się, że ze ściany leci woda z kokotka, ludzie się myją i kąpią, a żarówek elektrycznych nijak nie da się zdmuchnąć. Dzisiaj kilkadziesiąt lat po tym jak nasz region został doprowadzony przez rabunkową gospodarkę polskich administratorów do biedy dowiadujemy się że my Ślonzoki to brudasy. Przemyślcie Polacy co do nas piszecie bo jak na Górnym Ślonsku tworzyła się historia europejskiego przemysłu to wy biegaliscie z kosami na sztorc, jak u nas wszyscy poradziyli pisać i czytać to u Was większość miała na nazwisko XXX. To u Was był brud, głód, smród i ubóstwo. Jeżeli opisujecie jakichś brudasów na Górnym Ślonsku to uważajcie czasem czy nie obrażacie waszych ciotek, stryjków, matki po kądzieli czy innych wujenek, którzy tu za chlebem przyjechali.

Cyprian Borkowski
tzw. powstańcy od Korfantego to byli poloki co walczyli o odebranie nam naszego śląska – obejrzyj Se we historii Wiela noszych ślązaków walczyło pod grunwaldem przeciw Polokom pod chorongwiom krzyżackom i chwała im za to

Ślązag.pl ---
(duży portal na Śląsku szerzący regularne i bezkarnie ksenofobiczne
wyzwiska, dyskryminacja, podobne do rasizmu)

Marcin Zasada: ruch idzie do extra klasy dzięki gorolom
wśród ślązaków są autentycznie gorole

wiadomo jak oddźwięk na Śląsku na słowo gorol

… albo takie cudo --- quiz nie dla goroli
test który oddziela goroli od hanysów

gorole nie dadzą rady

nigdy nie możemy dopuścić aby wygasł konflikt hanysów z gorolami

Maciej Skudlik
Katowice dzis to same gorole

Misiek Property
pitej poltonie

Barłumiej Wanot na łamach Gazety Wyborczej ---
(dzielenie ludzi – dyskryminacja, ksenofobia, podobne do rasizmu)

wielu ślązaków z dumą tytułuje siebie hanysami
hanysy i gorole ten podział na swoich i obcych jest łatwy, ale nieprawdziwy

Na Śląsku mieszkają Hanysy, czyli rdzenna śląska ludność, oraz Gorole, czyli polska ludność napływowa. Gdzieś między nimi lokują się „krojcoki", czyli ludność o mieszanym pochodzeniu.

Martin Marcin
i konsek morza nom dejcie gorole

Woszt
ślązoki na Śląsku byli ino do 1945, potem ino gorzej – teraz na 10 ino 2 to ślązoki reszta to gorole

Lena
oh! Jakby było dobrze odłączyć Śląsk

Hanys
Tusk obiecał że wprowadzą u nas w szkołach naukę języka śląskiego. Czy ktoś go poinformował, że odmian naszej gwary jest kilka jak nie kilkanaście.

John Maj
Jan Pawul - raus z tąd , ci tylko przypomna bo na to nigdy nie jest za późno

Martin Raida
Jan Pawul - ten kraj nie jest wolny (Slonsk), on jest pod polszewickim zaborem

Bez-radny
jan pawul - rodowity gorol, granatem od pługa oderwany :-) urodzony w kielcach tajoj :-) ale pociesz się, że mieszkaniec Zimbabwe dla nas to też gorol :-)

ślonskij godki używam tylko w domu, bo w centrum górnego śląska 4/5 jest przyjezdnych, którzy mnie nie zrozumieją. U nich, na wiosce, używało się innego dialektu... :-) Idźta, chodźta, weźta, wita, rozumita, bylim, widzielim... w spisie udziału nie wzięlim :-)

Fafik
typowe podejście półgłówka, że jak ktoś mówi "widzielim", to stoi nizej na drabinie cywilizacyjnej, a jak ktoś mówi "widziołech", to stoi na samym czubku

Nie ma "języka śląskiego". Jest gwara śląską czyli najprościej mówiąc staropolszczyzna natkana niemczyzną jak baba wielkanocna rodzynkami

Zaza
W Monachium też mówi się dialektem i nikt tam nie myśli o tym że nie jest Niemcem a bajerokiem , to samo jest w wielu rejonach europy ino u nos jakieś grupki chcą być lesze od innych

Ślązak
Jestem Ślązakiem z dziada pradziada. Z ogromnym zdziwieniem i dezaprobatą czytam i słyszę te idiotyczne opinie mówiące o tzw. narodowości śląskiej i języku śląskim! Te pojęcia na bazie historii i wiedzy naukowej NIE ISTNIEJĄ! Ślązacy stanowią grupę regionalną tak jak np. górale podhalańscy, wielkopolanie itp. Nie ma języka śląskiego tylko jest gwara śląska! Czy ci, którzy mówią o narodowości śląskiej nie znają istoty Powstań Śląskich? Istotą tych powstań była walka o powrót do macierzy tj. Polski! Te błędne określenia o narodowości śląskiej są niczym nie uzasadnioną butą w imię jakiejś prymitywnej rzekomo wyższości. A kim są? Ni pies ni wydra, coś na kształt świdra (cytuję stare znane porzekadło)!

Śląska gwara ma niezliczoną ilość odmian. Ciekawe którą z nich byście chcieli uczyć dzieci. Co im to ma dać ? Albo ktoś posługuje się gwarą albo nie i tak to zostawmy. Uczyć poprawnego używania gwary jest pozbawione sensu. Co będziecie uczyć, że ubikacja to hajziel, wywrócić się to kipnoć sie, uderzyć się w głowę - polnoć się w kała? albo, że podekscytowany to inaczej cołki fort.?

Pioler
A ja nie życzę sobie nazywania mnie Polakiem, Jestem Ślązakiem. tylko Ślązakiem i nikt nie ma prawa mi tego odbierać...

Jacek Smalcerz
Moim zdaniem nie każdy jest ślązakiem, tylko ten co na Śląsku się urodził i śląskie korzenie ma, wychowany w śląskiej tradycji.

Uotwarty Slunsk – Bartłumiej Wanot
19.06.2023 (setna rocznica przyłączenia ziem Górnego Śląska do Polski.) – dziś na katowickim rynku polskie państwo za publiczna kasa wyprawia festiwal mordu i szowinizmu


Cyprian Borkowski
kto nie godo tyn nima Ślonzok, koniec

Stefan Nowak
słuchałem wywiadu z niejakim Rafał Rzepka. On chce powołania specjalnego urzędu który będzie karał za obrażanie ślązaków. To niebezpieczny gostek !!

Peter Klein
jan pawul – żoden nie śmie nos obrażać – na ciebie tyż przyjdzie czos!


Grzegorz Kasperczyk
Jan pawul – w bandycki sposób mordowaliście slunzoków, torturowal w obozach – pewnie twój przodek był takim bandytom

Mojżesz Kleinstein (o obozie ‘Auschwitz’)
na przyjęcie zostaliśmy powitani biciem przez różnych kapo po czym popędzono nas do bloku nr 21 gdzie blokowym był Alfred Zabielski – volksdeutsch ze śląska !

Szczepan Twardoch
istnienie tysięcy ślązaków którzy nie są Polakami stanowi dla Polaków dysonans poznawczy niemożliwy do zniesienia po dziesięcioleciach kolonialnej, rabunkowej gospodarki na Śląsku
____________________________________________________

ŹDZIEBKO HISTORII …
Karol Franciszek hrabia von Ballestrem
polaków śląskich należy bić po ryju


Otto von Bismarck
tłuczcie polaków aż im przejdzie ochota do życia – jeżeli chcemy istnieć to nie pozostaje nam nic innego jak tylko ich wytępić

____________________________________________________


Patryk Es
pawul - jebnij sie w tyn pusty caban ciulu - weź se meter gumy z batek i jebnij se przez tyn dekel, ciulu z bladom żiciom!

Jolanta Stanko
Jan pawul – jesteś auslander a nie ślązak

Mateusz Knap
śląsk już wkrótce nie będzie własnością polski


Katarzyna Busz
Nie uznaje goroli uważających się za Ślązaków

Adam Grzegorzek
od kiedy człowiek staje się prawdziwym uznanym Ślązakiem. Ile pokoleń trzeba tu mieszkać by być ‘echt Ślązokiem’ - 150 lat czy jednak aż od Paleolitu. Jakie ma być kryterium śląskości wynikające z ‘od zawsze’ - od kiedy to jest ‘od zawsze’. Czy tylko z dziada, czy koniecznie z pradziada? Czy prapradziad może już być z Warszawy? Ustalenie takiego kryterium, jest to ślepy zaułek myślowy. Czuć się można nawet Zulusem, nic mi do tego kim się kto czuje. Pytam tylko na jakiej podstawie ocenić śląskość, etniczność ?? No i kto oraz jak ma to zrobić ?? Czy to może ma ustalić jakaś komisja do spraw rasowych. To w historii już było i nie skończyło się dobrze. Za chwilę przydzielicie mi Volkslistę czy co ? Dziękuję mój starzik już mioł.

Marcin Wróbel
ślązacy nigdy nie byli polakami a Polacy dla nas byli największymi wrogami – w roku 1615 połączone parlamenty księstw raciborskiego i opolskiego czyli prawie cały śląsk - uznały was za nację zbrodniczą i zakazały wam przebywania na Śląsku – to nigdy nie zostało unieważnione, a zatem przebywasz tu nielegalnie

Thomas Kudlintzki
jan pawul – ty zwykły dziad i ruski agent z za Buga jesteś – Polacy to najwięksi szkodnicy i złodzieje na Śląsku – rozkradli, wyniszczyli polityką kolonialną – pakuj tobołek i raus do ziemianki za Bugiem


Mariusz Melcz
Jan pawul - to typowy polski WERBUS co som przyjechał na Śląsk i nojpierw mieszkoł na wulcu.


Miś Ryś
Jan Pawul - śpij gorolu już nie musisz zapierdalać w polu...

Peter Klein
jan pawul – gorolu raus

gorole takie jak ty to te co sie przykludzili we kistach po ruskich handgranete

Jarek Jaromir
ja n pawul – tyś je ślonzak narodowości polskiej czyli zaprzaniec !

Bercik
Bardzo dobrze że będzie śląsko Godka w szkołach. Nie wiem dlaczego nasze dzieci uczą tego angielskiego. Jest on w szkole na równi z polskim językiem. Jak ktoś przyjeżdża do nas to niech się uczy śląskiego .

Jo
nasze dzieci mają godać a nie mówić jak gorole

Xyz
Miejmy nadzieję że nauka będzie dobrowolna bo to kolejny nic nie wnoszący do późniejszego życia przedmiot którego będą musiały się uczyć dzieci

Łukasz Kohut
„nie jestem Polakiem”

Róża Thun
„ale przecież jesteś Polakiem!!”


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx



OPLUWANIE I SZKALOWANIE NA ŚLĄSKU WOJCIECHA KORFANTEGO
(regionalnego bohatera śląskiego i narodowego polskiego) przez hanysy czyli skansen-Ślązaków z ‘opcji niemieckiej’ – aczkolwiek z aktualnym narodem niemieckim to określenie nie ma nic wspólnego, bo dzisiaj to zupełnie inne Niemcy


[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



Zamieściłem szeroko w Internecie i posłałem do wszystkich polskich mediów apel broniący naszego regionalnego śląskiego i narodowego polskiego bohatera Wojciecha Korfantego.

Został on mianowicie podle i total wrogo zaatakowany przez profil internetowy o dziwacznej nazwie „UOTWARTY ŚLUNSK”. Na dole apelu, widocznym stale na moim blogu, można zobaczyć print screen z Facebook tych którzy publicznie, otwarcie, bezmyślnie do ataku się dołączyli. Większość z nich (oprócz tych ze Śląska z tubylczej, hanysiej ‘opcji niemieckiej’) ma niemieckie nazwiska i nie są Ślązakami czy Polakami. To są trolle wprost niemieckie z polskimi korzeniami, którzy jednak uciekli niegdyś ze Śląska, zdradzili Śląsk w stylu total anty-patriotycznym czyli przy pierwszej zapewne okazji popędzili za szmalem i wygodami za Odrę !! Plują dziś z daleka na nasze śląskie i polskie świętości.


Barłumiej Wanot
text z mema na jego profilu Facebook ‘Uotwarty Ślunsk’
opluwający naszego śląskiego i polskiego bohatera Wojciecha Korfantego !!


„polski agent, podżygocz wojenny, kabociorz, gańba dla śląska”


… no i kolejni „ślązacy” którzy łączą się w szkalowaniu bądź ignorowaniu tego podłego zjawiska:


Marek Hornik
Korfanty był zdrajca śląska i ślązaków, parobek warsiawki i dobrze że skończył jak pies pod płotem

Jarek Jaromir
Korfanty – zdrajca, kryminalista

Piotr Pietrowicz
Korfanty – polski agent

Monika Milo
to nie był zryw ślązaków tylko podstepna namowa polaków do tego

Witold Schmidt
Wojciech Korfanty był największym sprzedawczykiem i kabociarzem

Mateusz Knap
Korfanty to zwykły gorol kery omamił ślązaków

Marcin Wróbel
korfany – łotr i terrorysta – wy kulwy gorole

Uotwarty Slunsk = Bartłumiej Wanot
to nie był przywódca śląska ino polski politykier co pakował ślązaków siłą, wbrew ich woli do polskiego wojska

Peter Rafael Nagel [Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców Woj. Śląskiego]
Korfanty – zdrajca narodu śląskiego zamordowany przez swoich – tak kończą kolaboranci i zdrajcy

Lukas Wili Niestroj
Korfanty – zginął z polskich rąk

Ludwika Gajek
Korfanty – przestroga dla naiwych polskich ślązaków

Gre Mar
Korfanty – był śmieciem

Cyprian Borkowski
Korfanty – to był gorol nasłany przez Warsiawka, polska anektowała nasz Śląsk tak jak putin krym

Wachtyrz.eu
rozpętał istne piekło na Śląsku za pomocą tzw. powstań

Peter Klein
Korfanty - adalbert to boł polszy gnoj

Tomasz Borówka
nie przejmowałbym się tym – to tylko historia

Witold Schleiner
jan pawul - sieg heil !! – ty zasrańcu


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


!! i to by było na tyle – WYSTARCZY ??
Nikt mi nie wmówi że to NIE są niebezpieczni ludzie !
– bo są kurwa niebezpieczni - i to po chuju fest !!


____________________________________________________________




[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



Life Express …
[flesz pamięć / strzępki wytargane z pamięci]




***

Wilhelm Szewczyk
- najpierw żołnierz Wehrmachtu zabijający żołnierzy radzieckich i polskich
na froncie wschodnim, potem (co za dziwactwo!) komunista katowicki i pisarz

W czasie WW2 w 1942 roku napisał dwa listy po niemiecku do Fritza Brachta gauleitera Śląska i nazistowskiego zbrodniarza. W listach protestował i sugerował aby go wykreślić z 3 volkslisty bo on Ślązak czuje się w pełni Polakiem. Znalazł się na tej liście bo był żołnierzem Wehrmachtu, gefrajterem czyli starszym szeregowym 49. rezerwowego batalionu piechoty walczącym na froncie wschodnim pod Smoleńskiem gdzie został ranny w nogę. Leczył się potem na rekonwalescencji w Strasourgu w Alzacji. Stamtąd to napisał swoje listy wysłane do Katowic, a zaadresowane do Fritza Brachta. Listy znajdują się w IPN Katowice.



List 1
Strasbourg - 17 maja 1942 roku

„10 października 1940 roku, przyszło powołanie do wojska. Wezwaniu temu uczyniłem zadość w przekonaniu, że służba w niemieckich siłach zbrojnych jest obowiązkiem wszystkich wschodnich Górnoślązaków w moim wieku, niezależnie od ich narodowości. Nie jestem jednak Niemcem i również III grupa Niemieckiej Listy Narodowej, na którą omyłkowo zostałem wpisany, nie jest w stanie zmienić mojego poczucia narodowej przynależności. Jestem Polakiem, polskiego pochodzenia, z polską przeszłością. Nie mogę zostać Niemcem. Proszę nie brać tego za bezczelność. Na formularzu DVL (Deutsche Volksliste) otwarcie wyznałem, że zawsze czułem się Polakiem, a moim językiem ojczystym jest język polski. Pomimo to zaliczono mnie do III grupy, choć w ogóle do niej nie pasuję. Choćbym nawet sto lat był niemieckim żołnierzem, to w moich rodzinnych stronach zawsze będę uważany za Polaka, co zresztą odpowiada prawdzie. Należę do innego świata. W niemieckiej wspólnocie narodowej jestem całkiem obcym i proszę o zrozumienie tego oraz przywrócenie mnie światu, z którego pochodzę. Polak powinien wszak znajdować się tylko pomiędzy Polakami i tam też jest moje miejsce. Byłem wprawdzie ranny na froncie wschodnim, lecz nawet ta przelana krew nie uczyniła ze mnie Niemca.”



List 2
„Przyznaję z ręką na sercu, że nie ma dla mnie jako Polaka miejsca na niemieckiej liście narodowej. Wiem Panie Gaulejterze że mnie Pan zrozumie, że kocham swój naród tak samo jak Pan kocha i uwielbia swój i pragnę dzielić losy moich współrodaków oczywiście poza niemiecką lista narodową – Wilhelm Szewczyk – ‘sieg heil’ czy „heil Hitler’! (wszystko jedno bo znaczyło to samo - pozdrowienie nazistowskie).


Nie można mówić że Ślązacy byli siłą wcielani do Wehrmachtu bo to tak samo jakby mówić że powołania do wojska we Francji czy Anglii to było wcielanie siłą itp. No nie ! Tak po prostu wygląda powołanie w państwie, ich mieszkańców, obywateli do wojska w obronie ich ojczyzny. Żyli na niemieckim Śląsku, traktowano ich jak Niemców i powoływano do Wehrmachtu !!

Dzisiaj, 2024 rok – katowiczanie ‘biją’ się o to czy nazwać (przywrócić nazwę) nazwiskiem Wilhelma Szewczyka plac przed dworcem kolejowym w centrum miasta, czy może nie ?! Dla zwolenników takiej nazwy nie istotne jest że Szewczyk to był VIP-komuch i że obowiązuje ustawa dekomunizacyjna – no bo oni tu w Katowicach ignorują tą ustawę / prawo totalnie (!!). Nie istotne jest dla nich to, że Szewczyk to był żołnierz Hitlera. Bije od niego zło podwójne Wehrmacht i komunista z PZPR ! Wygląda to tak jakby władza i prawo nie miały nadzoru nad śląskimi wygłupami i ich autorami. Nadal stoją w Katowicach, Chorzowie i Ustroniu pomniki Jorga Ziętka – stalinowskiego funkcjonariusza zaprowadzającego na Śląsku zbrodniczy reżim CCCP / ZSRR. Nadal są tu ulice i rondo opatrzone jego nazwiskiem ! Toleruje się tu także (o zgrozo!!) jawnych rasistów i faszystów pro-niemieckich – chociaż współczesne Niemcy nie chcą z takimi mieć nic wspólnego !

A obok takich jak Wilhelm Szewczyk żyją i tacy jak ja Ślązacy narodowości polskiej oraz Ślązacy którzy od Niemców doznali krzywd. Jednym z takich jest / był podporucznik Józef ‘Gromek’ Skrzek - stryj znanego śląskiego / polskiego muzyka bluesowego / rockowego. To właśnie po stryju ojciec nadał mu imię Józef.

Józef ‘Gromek’ Skrzek był szefem katowickiego inspektoratu wojskowego ‘Sił Zbrojnych Polski’. Podstępnie został zwabiony do katowickiej kawiarni ‘Europa’ przez Helenę Mathea(*) urodziwą agentkę katowickiego Gestapo o pseudonimie ‘Jula’, a przez skrzywdzonych zwaną - ‘krwawa julka’. Pana Skrzeka aresztowano w tej kawiarni 5 września 1941 roku i osadzono w hitlerowskim więzieniu w Mysłowicach gdzie go torturowano, a następnie 3 .12.1941 powieszono na gałęzi drzewa / topoli, które do dziś stoi w Siemianowicach – Bytkowie – na placu ‘Skrzeka i Wójcika’. Pod drzewem postawiono pomnik ku ich pamięci. Pawła Wójcika hitlerowcy powiesili – wcześniej bo 18.11.1941 na tej samej gałęzi, tego samego drzewa.

--- To tyle w tym krótkim wątku bo łzy mi cholera zalały oczy gdy to pisałem …



***


„śmieszny czort”
… mądry, oczytany i inteligentny chłopak



Roman ‘kościej’ Kostrzewski (1960-2022). Lider grupy Kat, najważniejsza postać polskiego metalu - był symbolem polskiego satanizmu. Zmarł po długiej chorobie. Pochodził z Piekar Śląskich, mieszkał w Bytomiu. Wychował się w domu dziecka. "Nazwisko Kostrzewski wymyśliłem w wieku 23 lat” - mówił w wywiadzie dla z ‘Playboya’ w 2011 roku. W stanie wojennym strajkował w kopalni ‘Rozbark’, w której pracował na dole. Wybrano go wtedy na jednego z przewodników strajku bo nie miał żony ani dzieci, co było istotne jako że (dowodzą tego wydarzenia w kopalni ‘Wujek’), komunistyczne władze mogły doprowadzić do jego śmierci. W Solidarności był zwykłym, szeregowym członkiem ale i tak komuchy go oskarżyły o organizację strajku i zamknęli na miesiąc w więzieniu.

----------------------------

Wielokrotnie z nim rozmawiałem, (bywał u nas w Piekarach w firmie Silverton bo wydawaliśmy KAT) mówił czyściuteńko po polsku, bez naleciałości z lokalnej gwary.

Był wokalistą i duchem przewodnim KAT (jego teksty, itp.) polskiej metal kapeli porównywalnej z największymi z UK czy USA. Nasze rozmowy toczyły się wokół religii jako że obaj byliśmy jej przeciwnikami. Pamiętam jak go lekko rozśmieszyłem i chyba za to zyskałem ździebko jego sympatii jak mu kiedyś powiedziałem, że ‘największym nieszczęściem ludzkości są wszelakie religie’. Odpowiedział wtedy na to – „a spróbuj sobie wyobrazić świat bez religii – zła narobiły co nie miara – fakt – ale dobrego też – nie neguj wszystkiego jak leci - wiesz – jestem ostatni który by tego badziewiu bronił ale trzeba to brać na spokojnie i dojebać im tak żeby poczuli – z namysłem, bez emocji i precyzyjnie”. Po czym oznajmił, że musi zapalić i zaproponował wyjście przed biuro aby pogadać o muzyce, nie o religii. Byłem od niego starszy o 8 lat i na końcu lat ’60 i początku lat ’70, kiedy on miał tylko 10 lat, załapałem się na to nowe i wspaniałe co przyleciało do nas z UK. Miałem 16-18 lat i fascynowały mnie kapele z UK, które były potem podstawą, bazą dla takich jak KAT i Roman : Black Sabbath, Deep Purple, Led Zeppelin, Cream. Pytał jak to było, no a ja opowiadałem. Słuchał i pociągał cygareta. Jak skończył to wróciliśmy do biura. Ja do swojej roboty – czyli sprowadzania zagraninych licencji, muzyki do wydania, a on do dalszej rozmowy z szefami Silvertonu. KAT Podpisał właśnie umowę z Silvertonem. Jej właściciele ( Drzyzga i Bensz) byli zadowoleni mając wtedy w swojej „stajni” - Big Cyc, Piersi i Kat. Kukiz miał hiciora „ZCHN zbliża się”, a Silverton sprzedał ponoć jakieś 2 miliony kaset z tym nagraniem. KAT natomiast nagrał co innego co też wzbudziło medialny ferment, a mianowicie kawałek z tekstem Romana - „naga budzisz się w wielkich jajach / prącie trzy na metr, czarne jak w habicie ksiądz / przyczepiam go do majt, gdzie chowam gruchę swą”. W 1987 roku KAT dostąpił niewątpliwie ogromnego zaszczytu i zagrał w ‘Spodku’ przed Metalliką. Byłem widziałem i słyszałem i zawsze jestem gotów przekazywać potomnym jak było. Ślązak z urodzenia, obywatel świata. Dla niego przynależność regionalna nie miała żadnego znaczenia. „gdzieś trzeba się urodzić i wychować” – mawiał – „ważne co potem z tym zrobisz …”


Aaaaa !! – jeszcze to …
Skwer / deptak + tablica pamiątkowa
upamiętniające Romana Kostrzewskiego w Bytomiu

Za życia Bytom raczej nic mu nie dał. Żył w tym mieście jak każdy inny mieszkaniec choć nie był jak każdy inny. Po jego śmierci zrodził się pomysł, aby go upamiętnić. Pomysły były różne - a to nadanie tytułu honorowego obywatela miasta, a to przyznanie jakiegoś orderu. W końcu Rada Miasta zdecydowała o nadaniu jego imienia konkretnej przestrzeni miejskiej. W zasadzie nie jest to skwer, a reprezentacyjny deptak w centralnej części Bytomia.

Tak mi teraz wylazło z pamięci pytanko – która gwiazda z Bytomia większa, a mianowicie Karin Stanek czy Roman Kostrzewski ?? Jest w Bytomiu mały plac imieniem Karin Stanek. A może połączenie tych dwóch nazwisk (+tablice) byłoby lepszą nazwą na tym centralnym deptaku ??


***

‘Deejay Zamorski’
[Wojciech Zamorski (1952-2022)]



W 1975 roku, późnym latem przyjechał z Jankiem Bowdórem (też deejay disco pionier z Bytomia) do mnie na Kaufhaus w Rudzie kupować single do grania w dyskotekach. Dzień był deszczowy, a przed moim familokiem max błoto. Mieszkanko maleńkie i żonka zdecydowanym poleceniem kazała im zdjąć buty przy wejściu. To ich trochę wnerwiło, no ale to z konieczności było często spotykane, szczególnie na takich syf osiedlach familoków jak ten rudzki - Kaufhaus. Wtedy nie był jeszcze sławnym dziennikarzem, radiowcem, panem z TV Katowice – był jedynie deejayem disco. Słuchał i słuchał, przesłuchał chyba ze 30 nowości z USA i stwierdził że nic tu dla niego nie ma. Potem zapytał jak tu można mieszkać w takich warunkach – „masz tyle smrodu za oknem (akurat nadleciał taki gaz z niedalekiej koksowni) i brudu dookoła, dzieci małe”. No cóż – odparłem złośliwie – ‘nie miałem szczęścia urodzić się w rodzinie notabli komunistycznych’. To go zabolało – trafiłem niechcący w coś osobistego - skwitował to śmiechem – no ale co mi tam pomyślałem – i tak nic nie kupił, a single były znakomite – np. KC & Sunshine Band – ‘that’s the way (I like it)’. No ale Wojtek nie lubił R&B-disco z USA. Od tego czasu nasze drogi rozjechały się na maxa. Ja grałem te swoje dyskoteki a on piął się do góry w PRL-mediach, głównie w TV Katowice. Potem spotkaliśmy się na krótko jeszcze raz w 2004 roku kiedy wpuszczałem go z jego synem służbowym wejściem (bo przed wejściem głównym stał tłum publiczności) do legendarnej dyskoteki SilverClub w Bielsku Białej. Byłem tam managerem programu i właśnie zakontraktowałem zespół ‘Lady Pank’ na występ. Przyjechał by się spotkać z gitarzystą ‘Lady Pank’ Jankiem Borysewiczem w sprawie zakupu jednej z jego gitar dla syna. Zostawiłem ich na piętrze gdzie mieliśmy piękne i nowoczesne mieszkanko zbudowane specjalnie jako tzw. ‘back-stage’ dla występujących gwiazd.



TW – Student
Po wpisaniu jego imienia i nazwiska Wojciech Zamorski w wyszukiwarce IPN Katowice pojawia się takie coś:


Sygnatura IPN Ka 0046/689 --- Sygnatura wytwórcy 34708/I-k
Teczka personalna kandydata na tajnego współpracownika dot. Zamorski Wojciech
Jerzy, imię ojca: Stefan, ur. 24-10-1952 r.
Numer rejestracyjny - WUSW Katowice 58611/1985
Daty wytworzenia dokumentów
Data początkowa 1984 --- Data końcowa 1986
Dokumentacja aktowa --- Liczba tomów 1 --- Liczba stron 58



Nie pierwszy to i nie ostatni taki pośród nas młodziaków z PRL. Takie to były czasy. SB przeróżnymi podchodami i metodami gnębiło nas każdego dnia i trafialiśmy do ich akt – chcący czy niechcący – realnie lub fałszywie – co po latach wadliwej polityki tymi aktami objawiało się w takiej formie jak te akta Wojtka czy moje w IPN … Jesteśmy zapisani jako TW w aktach spreparowanych przez SB.

____________________________________________________________



[…]  [ tu przeciąłem tekst oryginalny i przeskoczyłem o kilka, kilkanaście 
albo i kilkadziesiąt stron do przodu --- tak oznaczam cięcia z oryginalnego 
i pełnego (198 stron) tekstu książki ]



TO TYLE ZA DARMO 
CZYLI 70 STRON KSIĄŻKI 
KTÓRA W CAŁOŚCI MA 
198 STRON TEKSTU 
+ SPORO FAJNYCH FOTEK :-)



******************************************************
******************************************************


JAK KUPIĆ ??

Książka dostępna tylko w wersji elektronicznej czyli na płycie DVD-R lub CDR jako DVD-Rom lub CD-Rom. Książka zawiera treść - 190 stron w pliku PDF oraz sporo zdjęć w plikach JPG.

*** zainteresowanych proszę o kontakt: pawul70@gmail.com


       















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz